Rozdział 21 - Początek czegoś dobrego

210 18 5
                                    

W mieszkaniu pod numerem 31 na Seville St mieszkało dwóch mężczyzn. Jeden niepewny każdego kroku, drugi pewny jak nigdy wcześniej, lecz żyjący w zakłamanej rzeczywistości. Pewnej nocy z niedzieli na poniedziałek ciche mury tuż po północy, będąc okryte zupełną ciemnością zaczęły nieść echem płacz. 

Harry przebudził się niepewnie, nie wiedząc do końca co się dzieję. Minęło w końcu dwa tygodnie, a on wciąż nie dotarł do sedna problemów Louisa. Niższy chłopak wciąż poszukiwał pracy, a ostatnie pieniądze wydał parę dni temu na uzupełnienie w parę produktów ich wspólnej lodówki. Choć wyższy zarzekał się, że nie pozwoli by ten swoje ostatnie grosze wydawał na jedzenie, to nie miał psychicznej siły, by nie ulec wręcz błagającym, błękitnym tęczówką. Nie było problemem dla chłopaka, by z jego pensji utrzymać dwie osoby i psa, zwłaszcza, że Louis nie jadł za wiele. Mimo rachunków naprawdę dawał radę. To za sprawą naprawdę dobrej pensji i licznych napiwków, które uzyskiwał jako barman. Pieniądze nigdy nie były dla niego niczym ważnym, w przeciwieństwie do Louisa, który o każdy grosz musiał walczyć. 

Ich dnie wyglądały tak samo. Harry wychodził punkt siedemnastą do baru na nocną zmianę. Wracał koło czwartej, góra piątej nad ranem. Przed rozpoczęciem pracy zdążył praktycznie zawsze coś ugotować. Louis natomiast od rana poszukiwał pracy. Korzystał z komputera chłopaka, poszukując jakichkolwiek ofert. W międzyczasie sprzątał, starając się za nic nie przeszkadzać wyższemu. Nie często niestety wychodził na rozmowy, gdyż rzadko, ktoś interesował się tak ubogim cv jakie posiadał. Czuł się przez to niewystarczający nawet do sprzątania kibli. Było to dla niego uwłaczające. 

Tego poniedziałkowego poranka tuż o godzinie dziesiątej miał stawić się na rozmowie klasyfikacyjnej. Gdy składał kolejne cv do pobliskiej biblioteki Woodingdean, nawet nie myślał, że mógłby tam pracować. Złożył je tam, bo naprawdę nie było za wiele ofert pracy na rynku, a gdy otrzymał odpowiedź zwrotną wraz z datą i godziną zjawienia się, był nieco zaskoczony. 

Gdy rozmowa została ustalona, zaczął się stresować. Niby nic wielkiego, normalna reakcja organizmu, lecz w jego przypadku było to coś większego. Pamiętał, gdy mieszkał jeszcze w dawnym mieszkaniu, że dzień przed rozmową dopadł go wtedy taki atak paniki, że przez parę godzin nie mógł za nic się uspokoić. Zasnął dopiero nad ranem, a zmęczenie odbiło się niepowodzeniem na rozmowie, które jeszcze bardziej go podłamało. Bał się zwyczajnie, że i tym razem będzie tak samo. 

Przez parę godzin kręcił się na łóżku Harrego. Louis nie chciał zabierać mu łóżka, a spanie z chłopakiem nie wchodziło w ogóle w grę. Umówili się, że gdy nadejdzie koniec tygodnia, zamienią się. Tak też zrobili. Zaczynał się trzeci tydzień, więc przypadała kolej Louisa na łóżko. Harry miał spać na dole, na sofie. Nie narzekał, mając przy sobie kompana do rozmów. Czuł się zdecydowanie lepiej mając kogoś obok, niż sam, odżywał. 

Harry spał spokojnie, gdy nagle usłyszał przeraźliwy płacz, poprzedzający go krzykiem, zerwał się na równe nogi. Rozejrzał się dookoła salonu szybko uświadamiając sobie, że krzyki dochodzą właśnie z jego pokoju. Wiadomo, kto tam był. Migiem pobiegł do swojego pokoju i znajdując się przy łóżku, zapalił lampkę. Chłopak wił się, zalewając się łzami. Z drobnych ust wydobywały się głośne krzyki. 

Kręconowłosy usiadł przy chłopaku i złapał go nauczony wcześniejszymi razami za barki. Jednak tym razem było inaczej. Niższy nie zareagował na dotyk. Nie mając ataków wcześniej przez całe dwa tygodnie, skumulowało się w nim tyle stresu, że ten wręcz rozsadzał jego drobne ciało. Współtowarzysz naprawdę się przeraził, widząc tak wijące się ciało i skomlące dźwięki. 

- Nie! Zostawcie mnie! - krzyczał w kółko i w kółko, jak w zapętlonej pozytywce. 

Harry nie wiedząc co zrobić, wszedł kolanami na łóżko i przycisnął do siebie chłopaka, obejmując do w pasie i przyciągając do siebie. Tamten nie miał za specjalnie wiele ruchów i siły, by jednak wykaraskać się z jego ciała, co dało mu przewagę. 

Why it is so hard to last? || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz