Inez klęła pod nosem jadąc ku klubowi, pod którym miała spotkać się ze Scottem i Stilsem. Przez fakt, że pomagała ogarnąć pozostawiony przez złodzieja bałagan już była w niedoczasie. Zostawiła rower zaraz obok niebieskiego jeepa Stilsa i ruszyła szukać chłopaka. Nie miała biletu na imprezę, więc nie mogła wejść do środka. Spojrzała na ziemię. Zmarszczyła czoło widząc jak wzdłuż budynku wije się nierówna linia z czarnego proszku. Pierwsze, co przykuło jej uwagę to, że utworzone przez chłopaka linia jest zbyt gruba i, że może mu zabraknąć pyłu. Ruszyła wzdłuż linii bacznie ją obserwując. Nagle odbiła się od kogoś.
- Zacznij patrzeć przed siebie. – Rzucił żartobliwie męski głos. Podniosła głowę, aby zobaczyć Dereka, który uśmiechnął się do niej półgębkiem trzymając ją w ramionach. Odsunęła się o krok zmuszając do tego, aby Alfa ją puścił. W głowie zanotowała sobie, aby przestać wpadać na wilkołaki z jego stada jak i jego samego. Zauważyła, że Derekowi towarzyszy Boyd.
- Wszyscy już są? – Zapytała próbując ukryć swoje zażenowanie tą sytuacją.
- Czekaliśmy tylko na ciebie. – Odparł Alfa, a jego zaczepny uśmieszek nie schodził z twarzy. – Pozostali już zaczęli.
- W porządku. – Rzekła oschle kiwając głową. – To ja pójdę szukać Stilsa. – Dodała i miała już iść dalej wzdłuż narysowanej linii, kiedy Derek zatrzymał ją ruchem dłoni. Wyglądał jakby chwilę nasłuchiwał i coś wychwycił. Boyd wyglądał na zaniepokojonego.
- Łowcy. – Rzekł Alfa i spojrzał z powrotem na Inez. Ku jej zdziwieniu nie był wcale tym faktem strapiony. Wręcz przeciwnie był zadowolony. – Masz okazję przypomnieć mi, kim jesteś i co potrafisz. – Rzucił zaczepnie. Inez słysząc to skrzywiła się. Nie spodziewała się, że Isaac przekaże mu słowo w słowo, co mówiła.
Derek pokazał jej głową, aby poszła z nimi. Zacisnęła usta w wąską linię i z grymasem na twarzy ruszyła ich śladami. Ledwo wyszli za zakręt, kiedy natknęli się na grupę uzbrojonych mężczyzn na czele z Argentem. Derek i ojciec Allison zmierzyli się wzrokiem.
- Derek, zejdź nam z drogi. – Rzekł Argent.
- „Zejdź nam z drogi"? – Powtórzył prześmiewczo. – Tylko na tyle cię stać? Będę szczery, Chris. Po tak wielkim łowcy wilkołaków spodziewałem się nieco więcej.
Inez spojrzała na niego będąc w nie małym szoku. Zazwyczaj stronił od jakichkolwiek interakcji z łowcami, a co dopiero ich wyśmiewanie. Chris nie przejął się zaczepkami. Na jego twarzy pojawił się pobłażliwy uśmiech.
- W porządku. – Odparł spokojnie. – Co powiesz na to. Nikt ci wcześniej nie powiedział, że na strzelaninę nie zabiera się pazurów?
Zapadła cisza, w której czterej mężczyźni za Argentem podnieśli naładowane bronie celując prosto w nich. Prześmiewczy uśmieszek spełzł z twarzy Dereka, za to pojawił się niepohamowanie na ustach Inez. Musiała przyznać, że to było już dużo lepsze.
- To zabrzmiało nieźle. – Zgodził się z nią Boyd jednakże jego mina wcale nie była ani trochę roześmiana. Derek rzucił mu rozczarowane spojrzenie, a Inez już z poważniejszą miną uniosła dłonie w celu rzucenia zaklęć.
Padły strzały. Dziewczynie udało się stworzyć barierę wystarczająco dużą, aby zakryć ich w trójkę. Boyd tak samo jak Derek ruszyli na łowców unikając sprawnie pocisków. Obezwładnili dwóch z nich. Inez w tym czasie zdjęła barierę i używając czaru żywiołów trafiła mocnym podmuchem wiatru w trzeciego z nich. Mężczyzna uderzył twardo o ziemię tracąc przytomność. Musiała podnieść z powrotem barierę, aby uchronić się przed wystrzeloną w nią serią. Widziała jak Argent doskoczył szybko do strzelającego i skierował go na chłopaka.
CZYTASZ
Darkweather cz. II: Wataha (Teen Wolf fanfiction)
FanfictionNiedawne wydarzenia zmuszają Inez do dokonania wyboru. Wyboru, który pokaże jak mocne są jej relację z nowymi przyjaciółmi. Komu będzie mogła zaufać, a kto okaże się jej wrogiem. Jednocześnie w miasteczku Beacon Hills dochodzi do okrutnych morders...