Rozdział VII. Historia Narcyzy.

131 11 2
                                    

- Nie!

Krzyknął Scott za Alfą, który zerwał się biegiem w tym samym kierunku gdzie chwile wcześniej zniknęła Kanima. Scott spojrzał na Stilsa. - Musimy jechać za nimi. – Powiedział, na co Stiles pokiwał głową i ruszył w kierunku niebieskiego jeepa. Wyjął niezgrabnie kluczyki z kieszeni spodni omal nie wypuszczając ich z rąk.

- Jadę z wami. – Rzuciła od razu Allison robiąc krok w stronę auta, ale zatrzymał ją Scott.

- Nie. My to załatwimy. – Powiedział patrząc jej w oczy. – Ty zajmij się Lydią. – Rzucił ukradkowe spojrzenie ku dziewczynie, która się trzęsła z emocji. Inez przysłuchiwała się ich rozmowie obserwując ulicę.

- Za moment pojawi się tu policja. – Powiedziała zwracając tym uwagę Scotta i Allison. – Co robimy?

- Wy zostańcie i z nimi porozmawiajcie. - Odparł Scott, patrząc na nią i swoją dziewczynę. – My ze Stilsem powstrzymamy Dereka przed... - Zawahał się. Allison złapała jego twarz w swoje dłonie zmuszając tym, aby spojrzał na nią.

- Idźcie. Damy sobie radę.

Scott zacisnął usta i kiwnął głową. Pocałowali się krótko i ruszył do jeepa.

Miały mało czasu i bardzo słabe wytłumaczenie dla policji, czemu zostali wezwani. Powstała jedna, zgodna wersja, gdzie miały uczyć się wspólnie w domu Scotta. Allison, jako jego dziewczyna miała od niego klucze. Gdy siedziały na górze usłyszały, że ktoś się próbuję włamać. Wtedy to Lydia wezwała pomoc. Na szczęście funkcjonariusze łyknęli taką wersję wydarzeń, ponieważ po spisaniu ich zeznań odjechali.

- To było zbyt łatwe. – Skomentowała cicho Inez obserwując jak radiowozy znikają z pola jej widzenia.

- Odwieść cię do domu? – Zapytała Allison.

- Nie. – Pokręciła głową. – Muszę się przejść i pomyśleć. – Dodała zerkając na Lydię, która niepewnie stała przy aucie Allison. Przyjaciółka westchnęła, ale pokiwała głową. Uściskała ją na pożegnanie i poszła do samochodu. Czarownica chwilę jeszcze obserwowała jak obie dziewczyny odjeżdżają, po czym obrała przeciwny kierunek.

***

Idąc przez ciemne ulice zastanawiała się, czy zdobyła zaufanie Scotta. Nadal czuła złość, że tak ją potraktował jednakże jej uczucia szybko zmieniły się w wyrzuty sumienia. Bo przecież nie mówiąc przyjaciołom o tym, że była u Dereka tak naprawdę ich zdradziła. Ale oni też wiele rzeczy jej nie mówili. Zmarszczyła brwi myśląc o tym. Westchnęła cicho i poprawiła sobie bluzę. Jej myśli przeszły na Jacksona. Jak to możliwe, że stał się Kanimą? Ponownie zmarszczyła brwi. Może, dlatego szukał wtedy Dereka. To by miało sens. Czyli to Derek jest za niego odpowiedzialny. Pomyślała z nutą wściekłości. Musiało się to tak skończyć.

Weszła do domu zamyślona. Nie witając się z ciotką ruszyła do swojego pokoju, ale przystanęła niemal natychmiast. Coś było nie tak. Widziała, że stary ford Nanny stoi na podjeździe i, że światła w kuchni i salonie są zapalone, co świadczyło o tym, że jej ciotka jest w domu. Jednakże było za cicho. O tej porze emitują powtórki jej ulubionego programu. Zawsze je ogląda. Jeśli by spała to również byłoby słychać równomierne głębokie chrapanie. Obróciła się w stronę salonu. Jej tętno wzrosło dwukrotnie. W uszach szumiało. Czuła jak jej ręce się pocą.

Zmusiła się do zrobienia kroku. Potem kolejnego. W końcu znalazła się w progu salonu. Na kanapie siedziała ciotka z wykrzywioną miną. Nie wiedziała, czy zaciska szczękę czy ją rozluźnia, ale jej obwisła skóra na twarzy i szyi drgała, co jakiś czas. Nie była związana ani nikt jej nie trzymał. Oczy wpatrzone miała w mężczyznę stojącego przed nią. W tym spojrzeniu zobaczyła nienawiść. Większą niż kiedykolwiek było danej jej doświadczyć.

Darkweather cz. II: Wataha  (Teen Wolf fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz