1. Ostatni wieczór

57 5 4
                                    

Na zegarze wybiła godzina siedemnasta co równało się z końcem dnia pracy. Hana wyprostowała obolałe plecy, przy okazji rozciągając ramiona i przeciągając dyskretnie nogi pod blatem biurka.  Kobieta wstała i podniosła ostatnia kartkę zapisaną cyframi i odłożyła ją na dosyć równy stosik dokumentów po swojej prawej stronie.
Odetchnęła z ulgą i skierowała się w stronę wyjścia, żegnając się z współpracownikami których mijała pod drodze. Stanęła przed drzwiami windy i przywołała ją wciskając guzik.
-Jak tam miewa się moja ulubiona koleżanka?- podskoczyła na dźwięk głosu Tayenda. Odwróciła się w stronę mężczyzny u zaszczyciła go lekkim uśmiechem.
-Akurat tak jak zwykle- powiedziała.
-Jak tam twój małżonek?- zapytał. Serce Hany zabiło z bólu na dźwięk słowa "małżonek". Był to dla niej bardzo delikatny temat, zważywszy na to, że małżeństwo chociaż spisane na papierze, było tak naprawdę jednostronną, nieodwzajemnioną miłością.
-Dobrze mu się powodzi- odpowiedziała spuszczając głowę w dół i przełknęła cicho ślinę.

Drzwi do windy się otworzyły i oboje weszli do środka. Hana wcisnęła guzik z cyfrą 0 co oznaczało że wybiera parter. Tayend nie wygrał żadnego guzika, zatem kierował się razem z nią do wyjścia.

-Wiesz- zaczął- Mam taką propozycję- zakwilił- Może przyszedłbym do ciebie w odwiedziny razem z moją narzeczoną- zaproponował a na dzwięk słowa "narzeczoną" Hana odwróciła się w stronę mężczyzny i spojżała na niego uważnie.

-Od kiedy ty masz narzeczoną- zapytała z wyczuwalną nutką szoku w głosie.

-Ymm- Tayend zarumienił się- Poznaliśmy się osiem miesięcy temu i po kilku spotkaniach postanowiliśmy ze sobą chodzić- przestąpił z nogi na nogę.- Ostatnio zdecydowałem się na dalszy krok a ona się zgodziła.

-Oh a daczego ja o tym wcześniej się nie dowiedziałam?- zapytała z lekkim wyrzutem. Była jego najbliższą przyjaciółką i bolało ją to, że nie poinformował jej, iż znalazł sobie dziewczynę lub chociaż powiedział, że te liczne odmowy spotkań przez telefon były związane właśnie z osobą z którą się umawiał.

-Wybaczysz mi?- zapytał z oczami pełnymi błagania. Dokładnie wiedział o czym teraz myślała Hana. Kobieta popatrzyła w jego oczy i uśmiechnęła się.

-Będziesz to musiał odpokutować. Wybaczam w połowie- zaśmiała się i poczochrała mu włosy. Mruknął z niezadowolenia, bo rozwaliła mu fryzurę nad którą męczył się piętnaście minut.  Ostatecznie uśmiech wypłynął i na jego twarz. Poręcił głową i zaśmiał się cicho.

Gdy winda zjechała na wybrany poziom, drzwi otworzyły się i razem z niej wyszli.

-Co do twojej propozycji- wróciła do rozmowy z windy - Porozmawiam z Masahiro i gdy już będę wiedziała dam ci znać przez wiadomość, dobra?- Hana zarzuciła na siebie kurtkę i skierowałą się w stronę wyjścia a Tayend podążał zaraz obok niej.

-Spoko- rzucił- Mi jak najbardziej pasuje.- wyszli na zewnątrz- Dobra to ja już będę iść, bo umówiłem się z Triss na wieczór filmowy.- pomachał jej odchodząc. Hana odmachała powoli odchodząc w stronę chodnika. Szła myśląc o tym co ma do zrobienia jutro w biurze tylko po to żeby jej myśli nie wędrowały prosto do Masahiro i sprawy z nim związanej.

Hana, gdy poznała Masahiro, zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Nie znała go jeszcze tak dobrze jak teraz. Początek tej historii był bardzo piękny. Ich ojcowie zaaranżowali spotkanie przed ślubem, a jedyną korzyścią wynikającą z tego małżeństwa były zyski z połączenia dwóch wpływowych firm. Hana, chociaż pochodziła z bogatej rodziny, nigdy się tym nie obnosiła. Wolała żyć skromnie ale nie żałowała sobie też pieniędzy na małe zachcianki, które pojawiały się ale bardzo rzadko.

Pierwsze spotkanie było zorganizowane w celu zapoznania się przyszłych małżonków i do poprawienia warunków umowy. W ten czas ojcowie Masahiro i Hany kazali odgrywać swoje role jak najlepiej. Sztuczny uśmiech był podstawą a dobre zachowanie w stosunku do siebie musiało stać zaraz za uśmiechem.

Pomimo tego jak sztucznie nastawiony był Masahiro, Hana zakochała się w nim. Jego czarne, lekko kręcone włosy i oczy takiego samego koloru wryły się jej w pamięć i po części była zachwycona tym, że poślubi tak przystojnego mężczyznę. Rozbudowana szczęka i szerokie ramiona dodawały my seksapilu. Ona sama wyglądała jak aktorka lub modelka i miała prawo do tego aby uważać się za idealna partie dla niego.

Dwa dniu później odbył się ślub, zaraz potem Hana i Masahiro musieli wprowadzić się do jednego mieszkania. I sytuacje rozgrywające się później, lekko odcisnęły się na psychice kobiety. Wiedziała, że mężczyzna może jej nie pokochać tak jak ona pokochała jego.

Osobowością nie grzeszył, bynajmniej na początku. Pomyślała przechodząc przez pasy.

Wszystko zaczęło się po dwóch miesiącach. Masahiro znikał na kilka nocy, wracał, nie odzywał się słowem i później robił to samo. Do cudu należało żeby został w domu trzy noce pod rząd. Z tym że spał w oddzielnym łóżku a o jakich kolwiek aktywnościach seksualnych nie było mowy.

Hana popatrzyła na zegarek i stwierdziła, że do pociągu zostało jej siedem minut. Pospieszyła na peron. Gdy maszyna nadjechała weszła do środka i znalazła sobie wolne miejsce. Usiadła i czekała na odjazd.

Po dwudziestu minutach była trzy stacje dalej i szła w stronę apartamentu w którym mieszkała. Stanęła przed wieżowcem i popatrzyła w górę.

Dziwne że jeszcze nie mam lęku wysokości.

Weszła do środka i udała się w stronę windy, która minutę później wywiozła ja ja piętnaste piętro. Kobieta wpisała pin i weszła do mieszkania. Zamknęła za sobą drzwi i stanęła osłupiała. W przedpokoju na podłodze leżały równo ułożone czarne buty, które były częścią garnituru. Zdjęła płaszcz i zawiesiła go na wieszaku, odłożyła kluczyki na wieszczek a buty odłożyła na półkę. Wsunęła stopy w ciepłe kapcie i trochę onieśmielona posunęła się w stronę wnętrza swojej siedziby. Była raczej przestraszona bo nie spodziewała się że o tak wczesnej porze jej mąż jest w domu i to było aż niebywałe. Serce zaczęło jej łomotać a koniuszki palców u rąk zrobiły się zimne.

Weszła do salonu i rozglądnął się po nim. Nic nie zostało naruszone, wszytko było tak jak zostawiła wychodząc do pracy. Tylko szary koc który leżał kilka dni rozwalony na kanapie, był teraz poskładany równo w kostkę i położony na fotelu przykryty stosem poduszek.

Hana stanęła w miejscu i wzięła głęboki wdech i wydech, próbując rozluźnić się i oczyścić umysł.
Jeżeli nie ma go tutaj, zapewne jest w kuchni.
Pomyślała i nagle dopadła ją wielka porcja odwagi. Ruszyła zamaszyście w stronę kuchni. Stanęła w drzwiach i spojrzała na mężczyznę, siedzącego przy stole, sączącego wino z kieliszka. Stół znajdował się pod ścianą zaraz obok kuchennego barku. Mógł pomieścić sześć osób i za każdym razem, kobieta smutniała gdy patrzyła na ten stół. Stół który powinien nazywać się stołem rodzinnym. Według Hany jest to jednak stół 'rozłamowy'.

Masahiro zwrócił twarz w jej kierunku, odkładając kieliszek na blat. Wlepił w nią wzrok a następnie odchrząknął.

-Jesteś nareszcie- przemówił cierpkim głosem, który tak na co dzień jest dostatecznie uwodzicielski i miękki- Usiądź- dodał wskazując ręką krzesło naprzeciwko siebie.
Hana weszła w głąb pomieszczenia i subtelnie usiadła na krześle. Wyprostowała się i wbiła wzrok w czarną teczkę, która leżała przed mężczyzną.
-Co to?-zapytała kiwając głową na teczkę.
-Dokumenty rozwodowe- Masahiro nie owijał w bawełnę.

Fall in love (again)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz