2. W skroś duszy i serca

36 5 2
                                    

Serce Hany omal nie stanęło po usłyszeniu tej informacji. Wiedziała, że kiedyś to się stanie ale nie spodziewała się tego w tym dniu. A był to dzień ich trzeciej rocznicy ślubu.
Po szoku nastąpiła chwila złości i zagotowało się w niej. Podparła czoło na rękach, które z kolei położyła na stole.
Kochała go. Naprawdę go kochała. A może było to bardziej zauroczenie jego osobą, wyglądem i sposobem mówienia a także poruszania się.

Ona jednak uważała, że go kocha.

On natomiast miał ją głeboko w poważaniu. Traktował ją jak laleczkę, zabawkę, która może postawić na półce i już nigdy nie zwrócić na nią uwagi. Tak też było mu wygodniej. Nie poczuwał w sobie obowiązku małżeńskiego i wolał spędzać noce w domach swoich kochanek. Nie przeszło mu nawet przez myśl, jak może czuć się 'rzekoma' małżonka.

Tak. Żywiona do niego miłość stawiała ją w trudnej sytuacji. Większa cząstka jej nadal chciała pozostać, chociażby w takiej relacji jak teraz. Było jej żal tego, że w ciągu tych trzech lat nie udało się jej zbliżyć do mężczyzny chociaż troszeczkę. W tej chwili wspominała wszystkie sytuacje, w których ona wychodziła z inicjatywą spędzenia wspólnie wieczoru i zjedzenia kolacji. Jednak odpowiedź zawsze brzmiała, "Niestety, dzisiaj nie dam rady" bądź nie zjawiał się wcale.

Czuła cieszę w duszy, taką niezręczną ciszę.

Podniosła głowę i spojrzała na Masahiro. Mężczyzna siedział i wpatrywał się to w nią to w czarną teczkę. Po chwili chwycił za teczkę i wyjął dokumenty kładąc je dokładnie przed jej osobą. Odwrócił się aby sięgnąć po długopis, który trzymał w lewej kieszonce marynarki od wewnętrznej strony. Podsunął go Hanie i zadowolony powrócił do swojej wcześniejszej pozycji, przy czym splótł palce kładąc ręce na stół.

Kobieta siedziała jakby otępiała. Niewidoczna złość i bladość jej skóry czynił ją przeraźliwie piękna. Jej czarne włosy spływały rozłożone na dwie części, jedna z tyłu, drugą z przodu po lewej stronie jej głowy. Spięte tego samego koloru spinką z tyłu głowy odsłaniały jej skronie. Była dosyć wysoką kobietą, bo przy wzroście 176 centymetrów, jej nogi w jakiejkolwiek stylizacji wydawały się idealnie i niebywale ponętne.

Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Przy wydechu zachowała bezwzględną ciszę i uniosła niewidocznie drżącą rękę w stronę długopisu.

Jeżeli ON pragnie szczęścia, ja mu je dam. Uwolnię go od siebie i puszczę jak słowika. Niech cieszy się wolnością.

Gdy pozostawiła podpis na dole pierwszej strony, jej ręka wydała się jej niebywale ciężka. Przewróciła na następną stronę. Czuła jak Masahiro wypala w niej dziurę wzrokiem, pospieszając ją.

Ostatnia strona opadła na stół, co równoznacznyło z urzędowym końcem małżeństwa, które przy odrobinie szczęścia mogło rozwinąć się jak najpiękniejszy kwiat.

-Chwileczka- wydusiła z siebie. Ręka Masahiro zatrzymała się w połowie. Był gotowy zabrać papiery i wyjść z mieszkania jakby poparzony.

-Tak?- odparł niechętnie cofając rękę.

Hana biła się w sobie, czy zapytać o kolacje z Tayendem, czy puścić to mimo czynu.
-Czy.. Czy dałbyś radę być obecny na kolacji z moim przyjacielem? Zaprosił też swoją narzeczoną i chciałby mi ją przedsawić .- Msahiro popatrzył na nią spod byka i rozwarł usta.

-Chyba tak, prawdopodobnie nie.- odparł i zabrał z przed Hany dokumenty nie siląc się na pożegnanie. Wziął marynarkę i skierował się w stronę drzwi.

Ostatnią rzeczą jaką usłyszałą Hana, był trzask.

Została sama. Nie licząc Tayenda i jej rodzicow, nie miała już nikogo po swojej stronie.

Fall in love (again)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz