Prolog

831 51 116
                                    

Środa:

— Jesteśmy właśnie świadkami, jak całe miasto Styks w przeciągu kilku tygodni może schować się pod wodą. Ogromne przypływy nie pozwalają mieszkańcom wybrzeża cieszyć się spokojem. — mówią w radio.

Co prawda mojej rodzinie aż tak  bardzo to nie grozi, co nie zmienia faktu, że wolałabym przy tym być, żeby w razie czego im pomóc.

— Wszystkie drogi do Styksu zostały zablokowane — odpowiada mi spokojnie kobieta w oknie, kiedy chcę kupić bilet na pociąg prosto do Styksu.

— A jakieś przesiadki? — pytam. — Przecież musi coś być. Tam są moi rodzice. I siostra.

Co prawda rozmawiałem z nimi wczoraj i mówią, że nic im nie grozi, ale na wszelki wypadek chce wrócić do domu. Nic się nie stanie, jak opuszczę kilka tygodni zajęć na uczelni. Będę miał dobre usprawiedliwienie z zajęć.

— Wszystkie drogi zablokowane — powtarza, nawet na mnie nie spoglądając.

Z tyłu języka mam przekleństwo, które ciśnie mi się na ustach.

— Wy... — zaczynam, ale biorę głęboki oddech uspokający. Spokojnie, Kai, ona tylko wykonuje swoją pracę. Ona tylko sprzedaje zasrane bilety, przecież to nie jest jej wina. — miłego dnia.

Nie czekam na jej odpowiedź, tylko odchodzę od okienka i sięgam po swój telefon z klapą.

Wyszukuję w kontaktach numer domowy i dzwonię do rodziców.

— Halo? — słyszę spokojny, dziewczęcy głos.

— Cześć, Nya — mówię spokojnie.

— Kai! — Woła radośnie. — co tam? Kiedy przyjedziesz? Naprawdę bardzo za tobą tęsknię. Tata kupił mi nowe odcinki Czarodziejki z Księżyca, więc...

— Jest tam gdzieś tata? — przerywam jej. — Wybacz, kochanie, ale nie nie mogę teraz przyjechać. Zablokowali tory, a na nogach będę szedł do ciebie wieczność.

Muszę coś wymyślić.

— Rodzice wyszli — odpowiada smutno. Pewnie teraz bawi się kręconym kablem telefonu domowego. — Zostałam sama w domu! Widzisz, jaka jestem odpowiedzialna?

— Super — Uśmiecham się. — słuchaj... jak wrócą, powiesz im, żeby do mnie oddzwonili? To naprawdę bardzo ważne, rozumiesz mnie?

— Tak, tak — Wzdycha z niechęcią. — A teraz muszę iść, bo puściłam na kasecie już kolejny odcinek.

— Nie, czek— urywam, bo Nya wciska słuchawkę, a połączenie zostaje przerwane. Zamykam i otwieram telefon, wsłuchując się w dźwięk, przy okazji wpatrując się w zawieszony do niego breloczek z niebieskim słoniem.

Myśl, Kai. Musisz coś wymyślić.

Musisz jakoś dojechać do domu.

Pociągiem dojechałbym tam w ponad dwadzieścia cztery godziny. Na nogach szedłbym tam miesiąc. Gdybym miał samochód, gdybym umiał go prowadzić, jechałbym trzy dni. Półtorej, nie śpiąc.

Potrzebuję kogoś, kto będzie wracał z Ninjago City do Styksu. Kogoś, kto jedzie na drugi koniec kraju.

Nie wiem, dlaczego, ale w mojej głowie pojawia się tylko niebieski słoń.

Syn burmistrza. 

Spoglądam na godzinę na ogromnym zegarze na dworcu głównym. Jest już późno, zaraz zaczynają się moje zajęcia na uczelni, na której wciąż mnie nie ma, na których muszę siedzieć do wieczora, więc jest już za późno, ale wiem, co będę robił jutro. 

𝓣𝓱𝓮 𝓣𝓱𝓮𝓸𝓻𝔂 𝓸𝓯 𝓵𝓸𝓿𝓮 |𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓕𝓵𝓪𝓶𝓮|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz