¿Prolog?

48 2 0
                                    

Mała 5-letnia bezbronna Rose została odesłana na wyspę potępionych za chęć zniesienia bariery. Po wstąpieniu na nową ziemię rozejrzała się wokół siebie, na ludzi, na drzewa bez liści, na drud.

-Kolejny! - krzyknął jakiś starszy pan na jej widok, a na deptaku nagle zrobiło się tłoczno. Panował gwar i chałas. Nagle pojawiał się Mal wraz z swoja mamą.

-Jak masz na imię dziecko? Co cię tu sprowadza? - zapytała przyglądając się jej dokładniej.

-Mam na imię Rose. Jestem córką Pięknej i Besti. Odesłali mnie tutaj ponieważ - tu dziewczynka zrobiła przerwę i przybrała jak najbardziej obojętną imię i zacinela swoją torbę.

-Odesłali mnie tu ponieważ chciałam zdjąć barierę. Stwierdzili, że skoro mi się tak tu podoba to sobie tu zamieszkam. I o to jestem.

Wszyscy byli cicho jak myszy, a ich było tu sporo.

-Nie boli cie to Rose? - zapytała kobieta o czarno-białych lokach.

-Boli, ale wiem jak to ukryć. W sumie to lubię.

Na te słowa niektórzy bili brawa inni się śmiali lub gwizdali,a jeden z mężczyzn podeszedł do niej chcąc zabrać jej torbę za co dostał z malutkiego kolana w brzuch.

-No stary poskładała cie trzylatka - krzyknął śmiejąc się jakiś pan.

-Mam pięć lat głupolu - odkrzyknęła mu na co tłum zarechotał.

W stronę dziewczynki zbliżyła się Diabolina na co ta łapiąc się koszulki pokłoniła się co definitywnie spodobało się czarownicy.

-Młoda damo! Jestem Diabolina to jest Mal moja droga córka. Chyba nie masz się gdzie zatrzymać i zrobiłabyś nam ogramną przyjemność jeśli byś z nami zamieszkała - oznajmiła

-To zaszczyt Pani Diabolino - powiedziała uśmiechając się

Dziewczynka udała się za czarownicą do swojego nowego domu.

-Gdzieś powinien być materac, to tak do póki nie sprawimy jakiegoś łóżka - oznajmiła.

-Oczywiście proszę pani - odpowiedziała.

Położyła swoją torbę pod ścianą w pokoju Mal.

-Mamo! Czy mogę zabrać Rose na dwór? Pokaże jej co i jak - krzyknęła.

-Oczywiście - usłyszały odpowiedź po czym wyszły.

Szły przed siebie w ciszy.

-Zapoznam cię z moimi przyjaciółmi i pokaże świetną miejscówkę - powiedziała ucieszona.

-Jejj - odpowiedziała sarkastycznie.

Po chwili jedna z nich rzuciła kamieniem w znak, a krata nad schodami powędrowała w górę. Po chwili i one szły w tym kierunku. Gdy schody się skończyły do ich uszu dobiegły różne śmiechy.

-To ja Mal! Przyprowadziłam towarzystwo! - krzyknęła.

-W jakim sensie? Kogoś polubiłaś czy ktoś zaszedł ci za skórę? - zapytał jakiś chłopiec.

Po chwili weszłyśmy do pomieszczenia pełnego różnych farb w puszkach i pędzli. Na środku w kółku siedziały trzy osoby, które Rose miała zaraz poznać.

-To Rose - oznajmiła Mal po czym usiadła obok jakiejś dziewczyny.

Biedaczynka nie miała co ze sobą zrobić. Każdy miał swoje miejsce oprócz jej.

-Choć tu - chłopak w białych włosach poklepał miejsce obok siebie, które po chwili zajęła.

Gdyby tylko wiedziała, że ten białowłosy będzie kiedyś dla niej tak ważny...

101 Herbacianych Róż Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz