Rozdział 3

276 19 6
                                    




Około osiemnastej, oznajmiłam Alexowi, że musze wracać już do domu. Bardzo się zmartwił, bo wiedział, jak moja matka może zareagować na złe stopnie w szkole. W dodatku nie wróciłam do domu, a nawet nie raczyłam jej o tym powiedzieć. No nie ukrywam, sama się boję. Jednak im dłużej będę odwlekać powrót do tej kobiety, tym gorzej będzie.

Szłam powoli chodnikiem w stronę mojej ulicy, rozmyślając nad dobrym wytłumaczeniem. Ale doskonale zdając sobie sprawę, że to na nic. Mam przerąbane i tyle. Choćbym nie wiem jak, wiarygodną wymówkę wymyśliła, ładnie to ujmując mam wpierdol.

Dotarłam niestety pod właściwe drzwi, więc nadszedł ten moment. Boże zlituj się! Z przerażeniem wypisanym na twarzy, weszłam do środka i ściągnęłam. buty. Bałam się co zastanę, gdy podejdę dalej. Przełknęłam śliną i zrobiłam kilka kroków w stronę salonu. Widok jaki tam zastałam, był... normalny?

Moja matka Kathrina, siedziała na kanapie, przed telewizorem z papierosem w jednej, a piwem w drugiej ręce. Wokół niej, leżały puste butelki po alkoholu i nawet jedna rozbita. Na stole mogłam dostrzec, biały proszek, zapalniczkę i mnóstwo niedopałków. Codzienność. Mimo, że byłam już przyzwyczajona do takiego widoku, przeszedł mnie dreszcz. Bałam się, bo jeśli Kathrina jest pijana i naćpana, może być źle. Naprawdę źle.

Najciszej jak potrafiłam udałam się w stronę schodów. Już stawiałam pierwszy krok, zerkając co chwilę w stronę kobiety, gdy drewno zaskrzypiało. Kurwa. Rodzicielka, jak na zawołanie, odwróciła głowę w moją stronę. Przeskanowała mnie wzrokiem, a na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie.

—A któż to postanowił wrócić do domu? —zapytała pijackim głosem.

—Hej, byłam u koleżanki robić projekt na historię —wymyśliłam na poczekaniu z udawanym uśmiechem i spokojem.

Tak naprawdę, mimo mojego naturalnego tonu głosu, umierałam ze stresu. Matka w takim stanie, nieraz, nie dwa mi coś zrobiła. I wiedziałam, że tym razem też jest do tego zdolna.

—Nie kłam! —wrzasnęła nagle, na co się wzdrygnęłam. —Myślisz, że jestem głupia?

Tak, tak myślę.

—Nie, nie, oczywiście, że nie —zaczęłam się plątać ze zdenerwowania.

—Widziałam jedynkę, Letta —niemal wypluła. Zawsze tak do mnie mówi.

—Prze-przepraszam —wydukałam zestresowana.

—Podejdź tu —rozkazała pewnie.

Poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach. Wiedziałam co to znaczy. Miałam ochotę krzyczeć i błagać o litość, ale zdawałam sobie sprawę, że to na nic. Nie mam wyboru. Musiałam to zrobić. Bałam się i to bardzo, ale posłusznie stanęłam naprzeciw kobiety. Spojrzała mi prosto w oczu, a wyraz jej twarzy nie zmienił się ani odrobinę. Brzydziła się mnie.

—Jesteś nieumiejętnym, bezużytecznym bachorem, który nie umie nawet nauczyć się na jebaną klasówkę—zaczęła mnie obrażać, a ja mimo, że chciałam, nie umiałam powstrzymać kolejnych łez spływających po moich policzkach.

—Ja naprawdę nie chciałam, to się już nie powtórzy —spróbowałam się tłumaczyć. Bez powodzenia.

—Zamknij się! —krzyknęła. —I o co znowu ryczysz?

Nie odpowiedziałam. I tym właśnie się dobiłam.

—Mów coś! —uderzyła mnie z całej siły, prosto w policzek. Chciałam się zwijać z bólu, ale nie mogłam. Widziałam, że to by tylko pogorszyło sprawę. Nie mogłam nawet złapać się za obolałe miejsce, bo dostałabym drugi raz.

Czasem naprawdę nie rozumiem Kathrine, przed chwilą kazała mi być cicho, a teraz uderzyła mnie za to, że nic nie mówię. Jebane.

—Przepraszam —burknęłam, powstrzymując płacz.

—Nie przepraszaj, tylko masz tu posprzątać —oznajmiła oburzona kobieta. —Nie widzisz jaki jest syf?

Kiwnęłam tylko głowa i zaczęłam zbierać śmieci z podłogi. A no tak, zapomniałam, że to przecież ja jestem odpowiedzialna za porządek w domu. Śmieszne. Czasem się zastanawiam czy ona ma jakąś dwubiegunowość, czy co? Bo zaczęła o tym, że dostałam jedynkę, a skończyła na nie ogarniętym mieszkaniu. Chore.

Bez narzekania, wysprzątałam cały salon i kuchnię. Umyłam nawet podłogę i odkurzyłam odłamki szkła. Wyglądało perfekcyjnie.

—Ale chyba nie jesteś zła, że na ciebie nakrzyczałam? —do pomieszczenia, gdzie myłam właśnie ostatnie naczynia, weszła moja matka. —Przepraszam nie chciałam, ale po prostu ta jedynka, a potem jeszcze nie wróciłaś do domu i tak jakoś wyszło.

Zaraz, kurwa nie wytrzymam. To zawsze wygląda tak samo. Drze się na ciebie, nawet uderza, a potem jakby nigdy nic przeprasza i myśli, że to załatwi sprawę. Jak można być taką suką? Jebana jest jeśli myśli, że nic się wielkiego nie stało.

Odwróciłam głowę w jej stronę i, aż się zdziwiłam na widok kobiety. Wyglądała jakby cały alkohol z niej wyparował, a przed chwilą nie wciągnęła kilku kresek. Jak ona to robi?

Nie umiałam się wysilić na żadne słowa, więc pokiwałam tylko głową i posłałam rodzicielce wymuszony uśmiech. Normalnie wygarnęłabym takiej osobie, ale wtedy dostałabym nie tylko z otwartej ręki, więc wolę nie.

Kathrina podeszła do mnie i mocno objęła. Myślałam, że się rzygam na mocy zapach alkoholu, który od niej poczułam. Najgorsze było to, że też musiałam ją przytulić. A nawet nie wiecie, jak bardzo tego nie chciałam.

Znowu się jej upiekło. A ja jestem jeszcze bardziej załamana, niż byłam. Czy to normalne, bać się własnej matki?

Why am I still here?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz