Killian
Widzę tylko czerń oraz cienki pasek światła. Ciemność jest tak przytłaczająca... Zamykam oczy licząc na to, że będzie trochę lepiej.
Nie jest.
Brakuje mi powietrza. Z obu stron otaczają mnie grube, ciężkie płaszcze i kurtki. Żałuję, że nie mogę zamknąć się od środka. Na zewnątrz jest przecież klucz. Chociaż nie. Cofam szybko tą myśl bo po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że to by tylko pogorszyło sytuację. Już czuję się tutaj jak w pułapce. A przecież schowałem się tutaj, żeby się ukryć. Miałem się czuć bezpieczniej. A czuję coś zupełnie przeciwnego.
Jakąś część mnie zdaje sobie sprawę z tego że to głupie i bezcelowe, ale wciąż mam nadzieję.
Dzieci zawsze mają nadzieję. Dorośli muszą szukać światełka w mroku, ale dzieci... One wytwarzają je same. Niestety przez to są tak okropnie kruche i tak łatwo je zniszczyć. Być może dlatego wchodząc w dorosłość traci się tę umiejętność. Bo jest się już zbyt złamanym, by lśnić tak jasno.
Chociaż przez chwilę mogę wierzyć, że mnie nie znajdzie i uniknę kary. Niebawem ma wrócić do domu. Jestem tego pewien bo gdy to się stało leciała moja ulubiona kreskówka. Zawsze wchodziła do domu chwilę po jej zakończeniu. Mijają minuty. Biorę wdech za wdechem czując jak panika ściskała mi gardło. Wykręcam nerwowo palce, które ślizgają się pod wpływem tego ruchu bo mam tak spocone dłonie. Każde uderzenie serca słyszę wyraźnie. Jest to jedyny dźwięk, który przebija się przez panującą w domu ciszę. To wszystko przypomina ciszę przed burzą, nawet powietrze zdaje się być naelektryzowane od tego nerwowego wyczekiwania nieuniknionego. I wtedy przerwa ją szczęk klucza przekręcanego w zamku. Zaczynam się trząść. Słyszę jak jej szpilki powoli uderzają o drewniane panele. Wtedy dźwięk się zmienia, staje się stłumiony, aż w końcu cichnie zupełnie.
Weszła do salonu. Już widziała co zrobiłem. Znalazła swoją ulubioną, ręcznie malowaną wazę potłuczoną na podłodze. Zawsze krzyczała, gdy tylko podbiegłem zbyt blisko niej. A jednocześnie trzymała ją w doskonale dostępnym miejscu, na chwiejnym stoliku, tuż koło stojącej lampy, blisko wyjścia do pokoju.
- Killian! - krzyczy.
Spinam się, po czym wstrzymuję oddech. Woła moje imię jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem z większą złością, aż zakrywam dłońmi uszy. Boję się oddychać bo nawet to wydaje się obecnie zbyt głośne. Ta obawa wzrasta, kiedy dźwięk jej kroków znów przecina grobową, pełną napięcia ciszę. W końcu wchodzi do mojego pokoju. Przez niewielką szparę widzę zarys jej sylwetki. Stoi na środku podpierając ramiona na bokach. Ponownie zaciskam powieki z całej siły marząc o tym, by zniknąć.
- Wychodź ty mały gówniarzu! - warczy.
Nie chcę jej posłuchać. Chyba nawet nie jestem w stanie. Poruszenie się wydaje mi się teraz niemożliwe. Zbyt się boję. Nie chcę zostać ukarany. Sama myśl o nadchodzącym bólu jest zbyt przerażająca. To nigdy nie było długie, raczej krótkie i dosadne, ale i tak każda komórka mojego ciała pragnie tego uniknąć. W końcu jej wzrok pada na szafę. Wyczuwam ten moment chociaż mam zamknięte oczy. Wszystkie włoski na moim ciele stają dęba.
- Tutaj jesteś!
Moje serce się zatrzymuje. Wtedy nagle otwiera drzwi. Kulę się bojąc się na nią spojrzeć. Odsuwa kurtki, a następnie chwyta mnie za rękaw szarpiąc, by wyciągnąć mnie z szafy. Nie mogę się powstrzymać. Zaczynam się szarpać. Kopię. Wierzgam jak dziki koń, którego ktoś próbuje spętać. Chyba trafiam ją w ramię. Albo w brzuch. Nie jestem do końca pewien. Panika zupełnie przejmuje kontrolę nad moją głową. Wtedy ona sapię wściekłe, ale mnie w końcu mnie puszcza. Jestem wolny, więc natychmiast cofam się na sam tył szafy.
CZYTASZ
Black Hole | wydane
RomanceZostanie wydane z wydawnictwem NieZwykłym ❤️ Nigdy nie powinnam zjawiać się przed jego drzwiami. To był błąd, który tak wiele mnie kosztował. Uciekałam przed demonem, tylko po to, by wpaść w ramiona diabła. Przynajmniej on siebie tak widział. Był c...