Rozdział 4

154 7 0
                                    

Kilka dni później znów widzę Leona i Ewę razem. Może to trochę głupie, ale zaczynam być zazdrosna. Znam moją kuzynkę, potrafi poderwać każdego mężczyznę. To nie tak, że uważam, że mają romans. Leon mnie kocha. A Ewka nie zrobiłaby mi tego, poza tym ma Witka. Po prostu jestem zazdrosna. I tyle.

Jestem na mieście. Postanowiłam zrobić jakieś porządniejsze zakupy dla pani Jadzi. W końcu muszę odwdzięczyć się jej jakoś za możność mieszkania u niej. Kupuję więc czekoladę, mleko, prawdziwą kawę (ale to na czarnym rynku i tylko malutką garść) i dość duży kawałek sernika. Szczęsna na pewno się ucieszy. Ostatnio w ogóle chodzi jakaś pogodniejsza. Może to dlatego, że wie, iż mamy w planie odbić pana Adama?

Gdy skręcam w Marszałkowską, zauważam Leona i Ewę. Chowam się szybko za jakąś kamienice, by móc zobaczyć, co robią. Ewka ubrana jest w czerwoną sukienkę i ma włosy upięte do góry. Leon natomiast ubrał się w koszulę z krawatem i marynarkę. Widzę, że podaje Ewie dyskretnie złożoną na sześć kartkę. Pewnie wiadomość od pana Adama. Tylko, czy nie powinna to być moja praca? Czarna zajmuje się bardziej robotą Leona, a ja odbiciem Szczęsnego.

Zamawiają rikszę. Jadą w moją stronę, więc postanawiam odpuścić sobie i odwracam się na pięcie, by znów ruszyć w stronę domu pani Jadwigi.

✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧✧

— O matko — wzdycha pani Jadzia.

Uśmiecham się poufale, dalej rozpakowując siatki z zakupami.

— K-Kornelio, dziękuję bardzo, ale nie mogę tego przyjąć...

Siadam na krześle przy stole i zaciągam się zapachem kawy.

— Dlaczego? To na znak wdzięczności. Pani pozwoliła mu tu mieszkać. Naprawdę dziękuję. Możliwie, że gdyby nie pani, nie byłoby mnie tutaj, z wami.

Łapie ją za rękę. Ściskam.

— Z panem Adamem wszystko w porządku. Uda nam się, wierzę w to.

Wstaję, po raz ostatni posyłając jej uśmiech, po czym kieruję się do swojego pokoju. Jest w nim Irka - szykuje się do wyjścia.

— Serwus! Gdzie się tak spieszysz? — witam ją, siadając obok trzech sukienek położonych na łóżku.

— Umówiłam się z Kamilem. Będę dzisiaj spać u niego — odpowiada ucieszona, poprawiając sobie włosy.

Wstaję i odbieram jej szczotkę. Plotę dwa dobierane warkocze.

— Czyli co, dzisiaj mam cały pokój dla siebie? — chichoczę, zadowolona z ekscytacji przyjaciółki.

— Tak, możesz zaprosić Leona, myślę, że Ewa nie będzie wam przeszkadzać — odpowiada Irka, a moja mina zrzednie, co nie umyka jej uwadze. — Coś się stało?

— Widziałam ich dzisiaj razem. Oboje byli elegancko ubrani, a Leon dawał Ewie jakąś kartkę. Myślę, że mogła być to wiadomość od twojego taty — wzdycham, kończąc fryzurę.

— Jesteś zazdrosna, co? — śmieje się Irka. — Nie masz o co. Gdy patrzy się na was, od razu widać, że Leon bardzo cię kocha. Ta miłość iskrzy mu w oczach. A Ewa ma Witka. Kocha go, nie sądzę, by chciała uwieść narzeczonego swojej kuzynki, a zarazem przyjaciela swojego narzeczonego.

Uśmiecham się, a wzrok zasłaniają mi łzy, które stają mi w oczach.

— Ja was tak wszystkich po prostu kocham. — Wybucham płaczem, opierając się o biurko. — Naprawdę jesteście mi bliscy, wszyscy. Ty, twoja mama, Leon, Ewa, Marysia, Andrzej, Witek, Kamil... Nie wiem, co zrobię, jeśli stracę kogokolwiek z was. Wiesz, że tęsknię też za Stefanem?

𝘄𝗼𝗷𝗲𝗻𝗻𝗲 𝗱𝘇𝗶𝗲𝘄𝗰𝘇𝘆𝗻𝘆 ‎ ꒰  𝒎𝒐𝒏𝒕𝒉 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz