Wokół nas była gęsta mgła. Razem z Leonem szliśmy przez środek dróżki prowadzącej do gospodarstwa Szczęsnych, rozmawiając o ostatnio przeczytanych przez nas książkach. Nasze recenzje przeplatane były krótkimi czułościami typu piękne deklaracje miłości szeptane do ucha. Szliśmy pod rękę, choć miałam wrażenie, że i tak jestem za daleko i chciałabym być bliżej Leona. Ale wiedziałam, że się nie da i muszę zadowolić się tym, co mam.
— Mam więc rozumieć, że specjalnie dla mnie przeczytasz "Cierpienia młodego Wertera"? — spytałam ukochanego.
Właśnie opowiadałam mu o swojej ulubionej jak na tamten czas pozycji książkowej, którą był ów romantyczny klasyk. Leon, po moim krótkim streszczeniu utworu stwierdził, że przeczyta go, ponieważ widzi z jakim zapałem o nim mówiłam.
— Dokładnie tak. Poza tym zaciekawił mnie sam tytuł tej książki. Może w końcu zrozumiem, czemu tak bardzo zachwycasz się romantyzmem? — Leon uśmiechnął się, wzdychając.
— Poleć mi jakiś tytuł, dzięki któremu ja zrozumiem twoje zamiłowanie do fizyki i matematyki — odpowiedziałam, pokazując mu język. — Ma być napisany tak, żebym wiedziała, o co chodzi.
— Nie ma takiej książki, niestety — śmiał się Keller, a ja czułam rozkosz słysząc jego piękny śmiech.
Dalszą drogę do gospodarstwa naszych przyjaciół odbyliśmy w sprzeczkach, kto jest bardziej nienormalny w swoich osobliwościach. Ostatecznie nie wygrał nikt, bo naszą żartobliwą kłótnie przerwał Witek. Byliśmy bowiem już pod domkiem Szczęsnych, a Witek stał na ganku i podbiegł do nas, gdy nas zauważył.
— Serwus! Widzę, że się wam układa — powitał nas, puszczając mi oczko.
— Dzięki, że zauważyłeś — odpowiedział mu Leon, po czym weszliśmy do izdebki domku rodziców naszego przyjaciela.
Na górze podobno siedziała Irenka i uczyła się chemii, więc staraliśmy się być cicho, by jej nie dekoncentrować. Ale jako iż poza nami nie było nikogo w domu, niełatwo było zachować grzeczne zachowanie. Witek na przykład prawie rozbił butelkę wina, a Leon zjadł wszystkie ulubione cukierki z alkoholem pana Adama i chodził już lekko wstawiony.
— Ciepłej czekolady? — zaproponował Witek, gdy próbowałam usadzić Leona w jednym miejscu. — Podobno dobrze działa na umysł, gdy na dworze panuje mgła.
— Pomyśleć, że tak się urządził kilkoma cukierkami — westchnęłam szeptem, wywracając oczami. — Tak, poproszę — odpowiedziałam głośniej na słowa Witolda.
— Ej, słyszałem to — szepnął Leon, z szybkością światła przyciągając mnie do siebie za talię.
Niesfornie uderzyłam tyłkiem o jego kolana. Po raz kolejny wywróciłam oczami, ale w grymasie uśmiechu. Już po chwili popijałam czekoladę z mlekiem, mając na sobie niemal cały ciężar pożądania Leona. Zawsze, gdy był chociaż trochę pijany, to robił się bardziej pożądliwy. Tak było i teraz. Dobierał się do mnie, ale mi to było na rękę. Lubiłam takie rzeczy. Bardziej niepokoiłam się o Witka. Pewnie czuł się nienajlepiej z tym, że jego najlepsi przyjaciele są w związku. Zastanawiałam się nawet nad tym, czy przypadkiem nie należy do tych osobliwych homoseksualistów, o których ostatnio zaczęło się mówić głośniej.
Podczas gdy ja gubiłam się powoli w myślach, Leon i Witek zaczęli rozmawiać o polityce. Rok 1938 przejdzie do historii — Europa u schyłku drugiej wojny światowej, myślałam wtedy, Hitler nie jest taki głupi. Dopiero później zrozumiałam, co tak naprawdę miał na myśli ten nic nie warty austracki malarz.
— Ja się w politykę nie mieszam. Jestem przyszłym fizykiem, czy będę musiał być po którejkolwiek stronie? — mówił Leon, a mnie serce stanęło.
CZYTASZ
𝘄𝗼𝗷𝗲𝗻𝗻𝗲 𝗱𝘇𝗶𝗲𝘄𝗰𝘇𝘆𝗻𝘆 ꒰ 𝒎𝒐𝒏𝒕𝒉
Historical FictionKornelia Szneter - jedna z czterech dziewczyn konspiracyjnego warszawskiego oddziału. Rok 1942, ta zaczyna pracę jako łączniczka radiostacji. Tak odnajduje się jej kochanek sprzed wojny. Jak potoczy się ich krótka, lecz wielowątkowa historia?