*2 lata później *.
Koniec trzeciej gimnazjum... kiedy to zleciało? Przez te dwa lata wydarzyło się bardzo dużo, Jack kibluje w pierwszej liceum, Bill miał kilka współprac, które okazały się klęską, a ja... cóż zerwałam kontakt z Dylanem, kiedy to jego chłopak naopowiadał mu kłamstw o mnie, znalazłam za to świetną przyjaciółkę Mary, niskiego rudzielca, z włosami do ramion i szafirowymi oczami, znalazłam także chłopaka, którego jakimś cudem zaakceptowali moi bracia.
Moim nowym ulubionym miejscem, jest bar, w którym dorabia sobie Victor, czyli mój obecny obiekt westchnień, kawiarnia, w której często bywałam, została zamknięta, ponieważ właścicielka zbankrutowała.
Niby wydaje się, że jest idealnie, acz kolwiek ostatnio dostaje dziwne przesyłki, przykładem niech będzie 100 róż. KTO NORMALNY WYSYŁA KOMUŚ BUKIET STU RÓŻ!? Na początku myślałam, że to Victor, ale odepchnęłam od siebie tę myśl, ponieważ chłopak nie jest typem romantyka, a żadnej okazji nie miał, aby dać mi 100 róż. Dostaje także różne pluszaki, słodycze i biżuterię, kolejna myśl to, że Dylan chce mnie przeprosić za jego zachowanie, ale po tym, jak mnie traktuje w szkole, sądzę, że jednak jego nienawiść wzrasta z dnia na dzień, ostatnia myśl, że to ktoś z rodziny, ciocia czy babcia, ale kto by się bawił w takie rzeczy? Na razie przestałam zaprzątać sobie tym głowę, musiałam się skupić na egzaminach końcowych, niby jeszcze dwa miesiące, ale jednak trzeba się postarać.
Po ciężkim dniu w szkole Victor i Mary wyciągnęli mnie do galerii, po jakieś ubrania. Nie lubię chodzić po sklepach, wole zamawiać przez neta z kart Billa, może i mam podłączoną swoją kartę do jego, ale mam ograniczenie do 2 tysięcy, poza tym nie muszę nosić toreb z zakupami. Kiedy weszliśmy do piątego sklepu z ubraniami, gdzie nic mi się nie podobało, Mary się zdenerwowała i zaczęła wybierać mi sukienki, jej argumentem było to, że nie mam za bardzo sukienek, mam może z 7 i to takich balowych i eleganckich.
Po kolejnym niewypałowym sklepie, poddałam się, i zostawiłam tą dwójkę kierując się do małej kawiarni mówiąc im aby tu przyszli kiedy skończą, zamówiłam sobie ulubioną kawę z karmelem i poszłam do stolika.
Po dwugodzinnej nieobecności, Victor i Mary weszli to kawiarni i usiedli obok, Mary była cała czerwona a Victor spocony jakby biegł maraton, wytłumaczyli się tym, że biegali po całej galerii, ponieważ ochroniarz myślał, że coś ukradli, zaśmiałam się na tą historię, bo to w ich stylu, zamówiłam sobie druga tego dnia kawę z karmelem i zatraciła się w rozmowie z Mary i Victorem. Po udanym dniu rozdzieliliśmy się i ruszyłam na piechotę do domu, a dwójka moich towarzyszy poszła razem w przeciwną stronę, w połowie drogi dostałam wiadomość od jakiegoś nieznanego numeru, w treści było napisane, że mi współczuje i wysłał zdjęcie gdzie Victor i Mary się całują, po ubraniach widać, że jest to zdjęcie z dzisiaj.
Łzy stanęły w moich oczach, zaczęłam biec na oślep, nie wiedziałem, czy biegnę w stronę domu, czy gdzieś indziej, nie interesowało mnie to, dwie bliskie mi osoby mnie zdradziły, teraz już wiem, dlaczego Mary była taka czerwona a Victor spocony, już wiem co mogli robić przez te dwie godziny...
Gdy biegłam tak z 10 minut, wpadłam na coś, a raczej na kogoś.
-a ty jak zawsze nie nauczysz się patrzeć gdzie chodzisz? - powiedział mi jakiś chłopak.
-um... przepraszam, nie wiedziałam gdzie biegnę - odpowiedziałam łamiącym się głosem, nie patrząc na rozmówcę, wytarłam moje łzy z czerwonych od płaczu policzków -jak zawsze? Wybacz, ale cię nie kojarzę... znamy się? - powiedziałam patrząc w oczy rozmówcy, był łudząco podobny to syna, współpracownika mojego brata, znaczy byłego współpracownika, ich współpraca rozpadła się po 2 miesiącach, wracając, był bardzo podobny, nie pamiętam jego szczegółów, ale tamten miał ładniejsze oczy, dam sobie rękę uciąć, że nie miał ich niebieskich.
-serio mnie nie kojarzysz smarkulo? - zapytał chłopak a ja popatrzyłam na niego jak na idiote.
-smarkulo? - i mnie olśniło — Isaac? Ty nie miałeś ładniejszych oczu? - zapytałam, a potem przemyślałam co powiedziałam i spaliłam buraka — nie miałam na myśli, że jesteś ładny! Znaczy nie to, że nie jesteś, bo jesteś, ale... nie ważne, miałeś inne oczy — nie podejmowałam dalszej próby tłumaczenia się.
-a no miałem dwukolorowe oczy, ale nie podobają mi się- odpowiedział — czemu płakałaś? Wiem, że się nie znamy, ale... - nie skończył, bo wybuchnęłam płaczem, po co wspominał o tym, że płakałam? - ej nie płacz! Przepraszam, jeżeli ci coś zrobiłem — powiedział widocznie zmieszany.
-to nie twoja wina - powiedziałam jąkając się, zaczęłam sobie wszystko znowu uświadamiać, jaki oni mieli dobry kontakt, jak prawdopodobnie pieprzyli się w kiblu publicznym. No i zaczęłam się zapowietrzać.
-Ej! Udusisz się! - złapał mnie za ramiona i wydawał instrukcje, abym się uspokoiła.
-Wdech i wydech, patrz w moje oczy i oddychaj rozumiesz? - starałam się, ale się nie dało.
Po kilku próbach uspokojenia mojego oddechu udało się a ja opadłam na kolana. Kiedy już miałam znowu przypomnieć sobie o tym jak mnie dziś ktoś zranił, poczułam mocną wodę kolońską, po czym ktoś, a raczej Isaac wziął mnie na ręce niczym pannę młodą, i gdzieś zaczął iść.
Bijące od niego ciepło i kojący zapach, usunęło ze mnie negatywne emocje, i utuliło mnie do snu.
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
HEJKA oto kolejny rozdział, krótki ale nie wiem co pisać
CZYTASZ
Smarkula
Teen FictionOpowiadanie jest o 16-letniej Carl Bennet, Która nigdy nie wiedziała, czym dokładnie zajmuje się jej rodzina. Nie interesowało jej to, ale gdy powoli zaczęła się o wszystkim dowiadywać i zaczęła łączyć fakty, cały jej świat się obrócił o 180 stopni.