Od pewnego czasu wędrował przez Mertonię. Chciał dotrzeć do Wolnego Miasta, i tam rozpocząć na nowo życie. Otrzymał bowiem informację, że ktoś na niego poluje. W tych czasach to nie było nic dziwnego, ale nie wiedział, że dopadnie to jego. W końcu był przykładnym, normalnym królikiem o imieniu Alfa, a nie żadnym terrorystą.
Z oddali rozpoznał masywne, czarne mury Tirińska. Widział też wysoką iglicę lokalnej katedry, do której miał zamiar pójść. Mimo tego, że był to Poniedziałek, dużo ludzi się krzątało w okół. Najwięcej osób zgromadziło się przy heroldzie, który właśnie coś ogłaszał.-Z imienia możnowładców Wolnego Miasta Tirińsk, oraz Jego Przenajświętszej Ekscelencji Biskupa
Bonifacego IX - tu na chwilę przerwał.-Ogłasza się, że od tej chwili wszyscy członkowie gangu Van der Dziobusza są poszukiwani żywi lub martwi! Za godzinę na rynku pierwsza egzekucja!Alfa przyglądał się z bliska szubienicy. Solidna, drewniana, zdolna pomieścić jednoczeście osiem osób. Trzeba zgrabnie to zrobić, pomyślał, poprawiając nóż za uchem. Po chwili na podest weszli strażnicy, oraz Krzysiu!
-Ten człowiek, należący do gangu van der Dziobusza, zostaje powieszony za wszystkie swe zbrodnie.Oto już siekiera do pnia drzew jest przyłożona, pomyślał Alfa. Strażnicy poprawiali Krzysiowi linę na szyji, i już jeden podszedł do dźwigni.
-Jego śmierć zapoczątkuje śmierć innych przestępców!-wykrzyknął kat, i wtedy ze świskiem nóż poleciał w kierunku liny. Ale czy trafił?