[ VI ] O rybach i starych przyjaciołach

112 11 6
                                    

- Wspaniałe to było, Litwo! Doprawdy niesamowite! - radował się Władysław, przemierzając zamkowy korytarz, choć Litwa nie do końca nadążał, o czym on właściwie mówi. - Choć mogłeś mi powiedzieć zawczasu, że Polska będzie łaskaw nam pomóc.

- A, to - Litwa szukał odpowiednich słów. - Sam nie wiedziałem, że przyśle swoich ludzi.

- Oh? - Władysław spojrzał na niego przez ramię. - Gdybym tylko wpadł na to wcześniej nasi wrogowie już dawno nie mieliby z nami szans. Ale nie ma czego żałować, prawda? - zatrzymał się przed jednym z wychodzących na zamkowy dwór okien, skąd spojrzał z nostalgią na ich wspólne ziemie. - Wiele się teraz zmieni. Sam nie byłem nawet świadom, jak wiele. Jednak teraz patrzę na twoją przyszłość z trochę lżejszym sercem. A ty, co myślisz?

Jakby nie było, zakon zainteresował się Litwą ze względu na obecność Polski. Z drugiej strony mógł to zrobić z każdego innego powodu, czego Księstwo, bez pomocy swojego sąsiada, mogłoby już nie przetrwać - nie mówiąc już o tym, że Litwa miał trochę więcej wrogów niż tylko Państwo zakonu krzyżackiego. Mimo wszystko Litwa podzielał optymizm swojego księcia.

- To była dobra decyzja, mój panie - stwierdził i wbrew swoich początkowych obaw, zdał sobie sprawę, że mówi szczerze. - Myślę, że powinienem nauczyć się czytać.

Władysław natychmiast odwrócił się w jego stronę.

- Skąd ten pomysł, Litwo? Czy to przez Polskę, kiedy czytał nam ten list od zakonu, naszła cię taka idea? - Władysław zmarszczył brwi, nie do końca przekonany, co Litwa uznał za zły znak. - Nie spiesz się z niczym, mój drogi. Czytanie jest cechą uczonych. Każdy w Księstwie pełni swą wyznaczoną rolę. Zielarze zajmują się medycyną, kaci katują, kowale kują, a wikliniarze wyplatają. Wyobraź sobie ten chaos, gdyby choć jedna ta profesja zamieniła się z drugą. Zielarz, który ma leczyć ludzi byłby beznajdziejnym katem, kowal nie poradziłby sobie z wikliną, a władca, choć powinien być mądry i światły, nie mógłby być dobrym uczonym i na odwrót. - spojrzał na niego kątem oka - Ciebie to również dotyczy.

- Tak jest - powiedział, wbijając wzrok w kamienną podłogę. Może niepotrzebnie o tym wspomniał. Nagle coś mu się przypomniało. - Jednak królowa Polski potrafi czytać.

Władysław zmarszczył brwi.

- A po cóż to władcy taka umiejętność? Z resztą - machnął ręką - rób, co chcesz. Eh, a myślałem, że nowe towarzystwo wyjdzie ci na dobre.

Przecież właśnie dokładnie tak jest, pomyślał Litwa.

- Myślę, że wprowadzenie nowych rzeczy rozwinie naszą ludność i przybliży nas do krajów zachodu - Litwa poczuł nagle, że powinien bronić Polski.

- Nie zapominaj, że kraje zachodu to w większości chrześcijanie. Oni robią rzeczy po swojemu i my po swojemu - powiedział poważnie Władysław.

- Jeśli planujesz, panie, ślub z polską królową, miej na uwadze, że sam będziesz musiał przyjąć chrzest - przypomniał Litwa.

Władysław wydał z siebie krótki śmiech.

- Chrzest to tylko formalność. Co to w ogóle za nagłe zainteresowanie zachodem, Litwo? - Władysław spojrzał kątem oka na swój kraj; po jego wargach błądził cień uśmiechu. - Przyznaj szczerze, sam pragniesz tej unii z Polską. Już pewnie myślisz o tych nowych ziemiach oraz silniejszej armii, która zagwarantuje nam wszystkim bezpieczeństwo, co?

Litwa już otwierał usta, aby coś odpowiedzieć, jednak Władysław mu na to nie pozwolił.

- Nie ma, co ukrywać. Może ci chrześcijanie uważają chciwość za grzech ciężki, ale chęć posiadania, kiedy na horyzoncie pojawiają się nowe rzeczy do zdobycia jest tak samo naturalna, jak zaczerpnięcie oddechu, gdy kończy się powietrze - Władysław uśmiechnął się na brzmienie własnych słów. - Rad jestem, że i tobie spodobał się mój pomysł. Następnym razem bądź bardziej konkretny, Litwo. Zawsze jesteś taki skryty.

Ostrze narodu naszego | aph 🗡 lietpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz