[ XI ] O nudnych obradach i podjętych decyzjach

110 11 23
                                    

dwa rozdziały jednego dnia, bo czemu nie.

~

Rozmowy rozpoczęły się następnego dnia. Jadwiga miała w nich nie uczestniczyć tak samo, jak Polska i Litwa. Młoda królowa oraz oba kraje nie miały za dużo do powiedzenia w sprawie swojej przyszłości. Do tego sama Jadwiga nie była wówczas w najlepszej formie. Nie odezwała się do Polski od poprzedniego dnia.

Polska siedział we wnęce pod oknem, śledząc pustym wzrokiem przewijających się po zamkowym podwórzu ludzi. Tym razem to Litwa podążał za nim krok w krok, nie będąc pewnym, co ze sobą począć na obcym zamku. Niepokoiła go ta nietypowa małomówność Polski, a Polskę niepokoiła ignorująca go Jadwiga. Litwa o tym wiedział, ale nie było nic, co mógłby zrobić lub powiedzieć, żeby jego towarzysz poczuł się lepiej. Przypominanie mu o korzyściach płynących z sojuszu wydawało mu się w tym momencie zbyt okrutne.

— Kiedy zawiążemy unię, nie będę już dłużej twoim ochroniarzem — zauważył Polska, na co stojący za nim Litwa wzdrygnął się, nie spodziewając się usłyszeć jego głosu. — Bo jaki to niby będzie miało sens?

Litwa przytaknął.

— Wtedy obaj będziemy dla siebie ochroniarzami. Będziemy się bronić nawzajem — powiedział Litwa tonem mającym dodać Polsce otuchy; nadaremnie. — Nadal będziemy mieszkali ze sobą w jednym zamku tak, jak teraz.

— To będzie trochę tak, jakbyśmy sami wzięli ślub, no nie? — Litwa usłyszał uśmiech w głosie Polski, choć ten wciąż pozostawał zwrócony głową do okna. Litwa się zarumienił, wdzięczny, że Polska tego nie widzi.

— Myślisz? — zapytał Litwa. Wziął głęboki oddech, chcąc dodać tym sobie odwagi, po czym zapytał: — Gdybyś mógł sam zdecydować, kogo poślubisz to kogo byś wybrał?

Polska zastanawiał się przez chwilę, stukając palcem wskazującym o dolną wargę. Litwa czekał w napięciu czując, jak serce przestaje mu bić, a krew w żyłach się zatrzymuje.

— Licię bym wybrał, a kogo innego? — Polska uśmiechnął się szeroko, odwracając się wreszcie twarzą do Litwy.

Ten przetrawił jego słowa kilka razy aż wreszcie dostrzegł w oczach Polski znajomy błysk, sugerujący, że wrócił mu dobry humor. Oczywiście, tylko żartował.

Mina Litwy zrzedła. Poczuł się nagle zły na Polskę oraz na siebie samego, choć nie potrafił do końca powiedzieć dlaczego. Przez głowę niespodziewanie przeleciała mu Węgry. Poczuł naraz dziwne ukłucie w żołądku.

— No, a Licia kogo by wybrał? — zapytał niewinnie Polska, nieświadomy tego, co właśnie działo się w głowie Litwy.

Brunet udał, że się zastanawia.

— Ruś Białą — powiedział w końcu.

— Hę? A czemu niby ją? ——Polska zdawał się być autentycznie oburzony; policzki zaszły mu czerwienią. Litwa patrzył na to z nieskrywaną satysfakcją. — Kłamiesz. Nie zrobiłbyś tego. Bo wtedy musiałbyś się przy okazji użerać z Moskwą!

— Ucieklibyśmy razem hen daleko i nikt by nas nigdy nie znalazł, a już zwłaszcza Moskwa! — odparł Litwa z teatralną pasją.

— Nie udawaj takiego romantyka, to do ciebie nie pasuje — Polska pokręcił głową. — Widziałem, jak cały drżałeś, kiedy przedstawiałem ci Węgry albo jak nagle zapominasz języka w gębie, kiedy na horyzoncie pojawiają się dwórki Jadwigi. Ty się po prostu nie nadajesz do kontaktów z niewiastami.

— Nie drżałem cały tylko trochę mnie ta Węgry zaskoczyła — bronił się. — A języka nie zapominam tylko go nie znam. Myślisz, że jesteś pod tym względem lepszy ode mnie?

Ostrze narodu naszego | aph 🗡 lietpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz