Rozdział 6

260 16 20
                                    


— Skup się Caitlyn. Masz kilka sekund zanim stracisz przytomność — upomniałam dziewczynę zaciskając na jej szyi dźwignię. Po szybkiej rozgrzewce na prośbę dziewczyny od razu przeszłyśmy do ćwiczenia różnych technik samoobrony. Dźwignia zakładana na szyję od tyłu była najczęściej stosowanym chwytem. Jeśli przeciwnik był silniejszy to bez znajomości odpowiedniej techniki wyzwolenia się z uchwytu ucieczka była prawie niemożliwa.

— Dusisz mnie — wysapała szarpiąc się ze mną bezskutecznie. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko. Zamiast ją puścić poprawiłam chwyt przywierając jeszcze mocniej do jej pleców.

— Tak jak cię uczyłam. Chwyć mnie za dłoń szarpnij mocno w dół. Jak oderwiesz moją rękę, wykręcasz ją za moje plecy, kopiesz kolanem w krocze, łokieć w potylice i uciekasz.

Dziewczyna starała się postępować tak jak jej powiedziałam, ale robiła to nieefektywnie. Puściłam ją, bo zaczynała robić się czerwona na twarzy. Zgięła się w pół kaszląc.

— Przepraszam. Za mocno ścisnęłam — poklepałam ją po plecach. W końcu złapała oddech.

— Jeszcze raz — zarządała prostując się, a ja spojrzałam na nią niepewnie. Ćwiczyłyśmy tą technikę już dobre kilkanaście razy. Pamiętała poszczególne kroki, ale coś ją blokowało. Stanęłam przed nią patrząc w jej oczy z troską.

— Może odpoczniesz chwilkę? — po skroniach spływały jej kropelki potu. Pokręciła tylko głową stając do mnie tyłem.

— Dawaj jeszcze raz!

Westchnęłam i ponownie oplotłam ramieniem jej szyję. Zacisnęłam mocniej uścisk motywując ją do podjęcia działań. Tym razem zmieniła technikę. Uderzyła mocno łokciem w moje żebra, ale mimo promieniującego bólu nie rozluźniłam rąk.

— Źle. Tracisz tylko energię na bezsensowne ruchy. Zamieńmy się — puściłam ją i ustawiłam się do niej tyłem. Poczułam jej ciepłe ciało za plecami i oddech na szyi. Miałam nadzieję, że nie dostrzegła gęsiej skórki na moich odkrytych ramionach. Gdy wmocniła uścisk odcinając dopływ krwi do mojego mózgu ponownie pokazałam jej wszystkie ruchy. Oczywiście wszystko robiłam z minimalną siłą, by jej nie poobijać za bardzo.

— Jak ty to robisz wydaje się to takie proste — w jej głosie usłyszałam zniecierpliwienie. Rozmasowała sobie obolałe od wykręcania ramię. Usiadła na macie ze złością.

— Ale ja to robiłam całe życie. Od małego musiałam się bronić sama, bo nikt nie stawał w mojej obronie. Nie wymagaj od siebie, że w pół godziny opanujesz coś takiego. Daj sobie czas — klapnęłam koło niej na matę. Nie była przekonana co do moich słów. Westchnęła ciężko opierając głowę o moje ramie.

— Czemu jesteś taka niecierpliwa? Grać na skrzypcach pewnie też uczyłaś się jakiś czas prawda? — spojrzałam na jej buzię. Skrzywiła się nieznacznie.

— Tak, ale tutaj chodzi o coś innego. Chciałabym pokazać ci, że umiem sobie radzić. Najwyraźniej jednak oszukuję samą siebie.

— Nikogo nie oszukujesz. A według mnie radzisz sobie całkiem nieźle. Niewiele osób umiałoby grozić komuś bronią i zmusić go do poddania się — pogładziłam wierzchem dłoni jej policzek. Wspominałam sytuację z wczorajszej wspólnej akcji w chińskim sklepie przy Dark Side Road. Niebieskooka stając w mojej obronie przed nożownikiem wykazała się nie lada odwagą.

— Myślisz? — zapytała nie wierząc mi. Uniosła głowę spoglądając mi w oczy. Nadal opierała policzek o moje ramię, a z tak bliska jej tęczówki nabrały jeszcze głębszego odcienia błękitu.

— Ja to wiem. Jak chcesz możemy przećwiczyć coś prostrzego. Może rzuciłam cię na zbyt głęboką wodę — szturchając ją łokciem, by się rozchmurzyła.

Dwa Światy [Vi x Caitlyn]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz