5. Tajemnica i wybawienie

1.3K 233 44
                                    

- Dobra robota, już kolejny raz... Widać trzeba was razem trzymać. - Czarna Pani pokiwała głową z uznaniem po tym, jak Afrodyta i Severus zdali jej sprawozdanie ze swoich działań. - Jutro wiecie, co robić... Na razie jesteście wolni.

- Dziękuję, Pani.

- Dziękujemy...

Zanim Afrodyta zdążyła w ogóle się ruszyć, Severus złapał ją gwałtownie za ramię i przyciągnął do siebie. Diana usłyszała ledwie pół zaskoczonego krzyku dziewczyny, zanim oboje zniknęli. Kobieta uśmiechnęła się dumnie, po czym zwróciła do stojącego za nią Voldemorta.

- Widziałeś? Jeszcze dzieci z tego będą. Nie to co z tobą.

W tym samym czasie dwoje Śmierciożerców pojawiło się ponownie w Cokeworth, choć z woli tylko Snape'a.

- Co ty robisz?! - wrzasnęła Afrodyta gdzieś w noc, wyrywając się z jego ścisku. - Tak bardzo rozstawać się ze mną nie chcesz?

Severus jej nie słuchał. Powoli popchał ją w stronę drzwi mieszkania, przy którym się znaleźli, aż wreszcie uderzyła o nie plecami. On oparł jedną rękę obok jej głowy, odcinając jej drogę ucieczki, a drugą trzymał różdżkę przy jej piersi. Afrodyta nie wiedziała, co powiedzieć; wpatrywała się tam w niego, w ciemnościach, i pierwszy raz w życiu czuła się taka mała. Z jednej strony trochę ją przestraszył, a z drugiej to to, jak stał, było nawet w jakimś sensie podniecające.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie - wycedził Snape tym swoim niskim głosem, wpatrując się w jej oczy tak, jakby chciał spojrzeć w jej duszę. - Nikomu nie powiesz o tym, co widziałaś i słyszałaś tutaj.

- A, to o to ci chodzi. - Afrodyta przewróciła oczami, jęcząc. - Nie powiem, komu mam mówić? Myślałam, że już chyba sobie trochę ufamy.

- Na pewno? - powtórzył Severus wściekle, choć opuścił już różdżkę.

- Czyść mi pamięć jak chcesz. Nie zależy mi kompletnie, Snape - powiedziała dziewczyna, prostując się, przez co on wycofał rękę. - Ja też wiem, co to nieodwzajemniona miłość, tak się składa - dodała, przez co go kompletnie zatkało.

Wszystkiego się domyśliła, ale jednocześnie... Naprawdę wyglądało na to, że mówiła szczerze, że nie zamierzała tego zdradzić. Zainteresowała go też tym swoim wyznaniem, lecz nie zamierzał o to zapytać, żeby nie mogła potem zapytać i jego.

- Dobrej nocy, widzimy się jutro - powiedziała, czując, że dalsza dyskusja do niczego nie doprowadzi, po czym deportowała mu się tuż przed nosem.

Oboje nawet nie podejrzewali, że już kolejnego dnia następi kolejny przełom w ich wciąż dość świeżej relacji.

Atak na podstępem zlokalizowaną siedzibę Zakonu Feniksa nie miał być najłatwiejszą, ale też zdecydowanie nie najtrudniejszą akcją przeprowadzoną przez Śmierciożerców. Było ich kilkudziesięciu, czekali w ukryciu, późną nocą... A gdy członkowie Zakonu zaczęli z niej wychodzić, rozpętał się chaos.

Noc wypełniły świsty zaklęć i kolorowe strumienie światła latające w każdą stronę. W pewnym momencie Afrodyta sama straciła rachubę, kto był wrogiem, a kto przyjacielem - starała się już tylko obronić, nie dostać jakimś złowrogim czarem chociażby rykoszetem...

W grupie walczących wreszcie zauważyła Snape'a, w momencie, w którym los tego najwyraźniej zechciał. Ktoś zranił go w nogę, ledwo stał, najwyraźniej próbował wycofać się z walki, ale nie mógł, nie w tym chaosie.

Wtem ktoś go rozbroił. Afrodyta nie zastanawiała się dwa razy: zaczęła zbliżać się w jego stronę, wciąż walcząc, chcąc go jakkolwiek osłonić. I nagle wszystko wydarzyło się w przeciągu sekund; jeden ze Śmierciożerców wycelował śmiertelnym zaklęciem w kogoś z Zakonu, ale ten go uniknął, a zielony strumień leciał prosto na Snape'a...

Czarna Lilia • Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz