Harry siedział załamany wraz z Ronem i Hermioną w Pokoju Wspólnym Gryfonów, już od miesięcy szukał czwartego horkruksa, a nadal nic.. powoli tracił nadzieje
-Harry przecież nie może być tak źle.. rozwaliliśmy już trzy horkruksy, jeszcze tylko cztery!-
usłyszał głos Rona
- bardzo śmieszne Ron-
prychnął Harry-
mamy coraz miej czasu, bez tych horkruksów nie pokonam Voldemorta!-
wykrzyczał Harry jeszcze bardziej załamany
- Harry Jamesie Potterze, ile mam ci powtarzać żebyś nie wymawiał jego imienia- Powiedziała stanowczo Hermiona ale Harry znów krzyknął:
- nie boję się go a tym bardziej jego imienia!-
Potter bardzo źle znosił każdą porażkę, po śmierci Syriusza ogólnie był przygnębiony
- Harry spokojnie.. jakoś damy radę, nie jesteś w tym sam-
powiedziała Gryfonka przytulając szatyna
- nie chce zawieść.. całego świata magii-
mruknął przygnębiony- i nie zawiedziesz-
powiedziała Hermiona delikatnie uśmiechnięta, Harry wstał
- idę się przejść
Chłopiec wyszedł z Pokoju Wspólnego. Wyszedł z zamku i udał się do trzech mioteł. Poprosił jakiegoś starszego Krukona by kupił mu trzy butelki ognistej, a w zamian dostał zapłatę, Harry podziękował i ruszył w stronę błoni, idąc rozglądał się po okolicy, jeszcze niedawno to miejsce było tak piękne, teraz zamek był okrążony dementorami które przerażały Harry'ego, na ich widok mdlał dlatego wolał omijać je szerokim łukiem, przed sobą zobaczył idącą w jego strone rudowłosą dziewczynę Ginny. Siostra Rona, najmłodsza z rodziny Weaslay'ów, dziewczyna rzuciła się Harry'emu na szyję a ten ją objął w talii
- cześć Harry -powiedziała uśmiechnięta rudowłosa, Harry uśmiechnął się sztucznie
- cześć Ginny- powiedział Harry nieco oschle. Dziewczyna pocałowała go w policzek, Harry uśmiechnął się nieco szerzej ale nadal sztucznie- co tam Gin
- super bo tu jesteś- powiedziała Ginny a Harry położył jej głowe na ramieniu
- Ginny musze lecieć, potem się zobaczymy- Harry wyminął dziewczynę, oddalając się, po chwili znalazł jakieś duże drzewo i usiadł pod nim. Wyciągnął z torby jedną butelkę ognistej po czym ją otworzył, przybliżył do niej usta i wziął dość dużego łyka, chciał przestać myśleć o Voldemorcie chociaż na chwile, a alkohol był do tego wręcz idealny, chłopak po kilku minutach wypił całą butelkę, na szczęście miał mocną głowę, chłopak otworzył kolejną butelke trunku znów biorąc dużego łyka. Chłopak już trochę wstawiony wstał idąc przed siebie z trunkiem w ręku i zaśmiał się drwiąco sam nie wiedziąc czemu
-Voldemort, Voldemort, Voldemort. Chodź tu ty tchórzu! no dalej!! przyjdź do mnie jeśli jesteś mężczyzną!! tchórzu!!!! walcz ze mną tu i teraz!- wykrzyczał chłopak buzujący od środka ale nikt się nie odezwał- jesteś zbyt tchórzliwy by walczyć- powiedział Harry zerując na raz całą butelkę ognistej, patrzył przed siebie widząc ciemny obraz błoni nocą
Draco Malfoy siedział w lochach w Pokoju Wspólnym, obok niego siedziała Pansy Parkinston i Blaise Zabini, Draco już od godziny siedział przygnębiony, znów pogrążył się w myślach. Złych myślach ze złymi wspomnieniami, Blaise nienawidził kiedy chłopiec był zamyślony a tym bardziej smutny
- smoku nie myśl tyle proszę..-
Draco usłyszał głos Blaise'a, chłopak wiedział jak bardzo jego przyjaciel martwił się jego stanem, blondyn przytulił się do przyjaciela, a ten objął go mocno sadząc na swoich kolanach- ja nie umiem Blaise..-
szepnął blondyn w klatkę przyjaciela, tego dnia stało się wystarczająco złego.. Draco został śmierciożercą...Blaise zaczął głaskać go kojąco po plecach- postaraj się chociaż.. mów nam o wszystkim..-
szepnął czarnoskóry przytulając mocniej arystokrate- chce iść na błonie..-
powiedział Draco schodząc z jego kolan po czym pocałował go w policzek. Blaise i Draco byli nie tylko przyjaciółmi, byli jak bracia, nie wiadomo jak by to wyglądało kochali się braterską miłością- Draco.. jest późno umrę ze strachu- Draco uśmiechnął się, Blaise był bardzo nadopiekuńczy, martwił się o Draco na każdym kroku, ale Draconowi to nie przeszkadzało, lubił jak Zabini się o niego troszczył
- wrócę przed północą obiecuje- Blondyn pocałował przyjaciela jeszcze raz w policzek. Draco wyszedł z lochów a następnie z Hogwartu na błonie, było już ciemno i dość późno. Draco czuł chłodny powiew wiatru na twarzy, uwielbiał to uczucie, błonie nocą były piękne, lecz ostatnim czasem mroczne. Było słychać dźwięki dementorów. Mimo wszystko Malfoy kochał to miejsce, zapach trawy i piękny Hogwart, który teraz stracił nieco swoje piękno lecz Draco nadal uważał że jest piękny, to był jego dom.. nie Malfoy Manor. To był kiedyś jego dom, przed tym jak stał się siedzibą Czarnego Pana, teraz to miejsce jego traum, jak tam był czuł że umiera w środku, kochał tam jedynie rodziców, a głównie matkę, stary Malfoy zniszczył jego dzieciństwo, nadal to robił, po Draco przechodził nieprzyjemny dreszcz za każdym razem gdy widział list od swojego ojca. Szedł cały czas przed siebie, nagle usłyszał krzyk i zobaczył pijanego Pottera
Hej!
Oto pierwszy rozdział *Witaj w moim sercu* jest to moja pierwsza książka na tym koncie bo pisze ogólnie od roku
Mam nadzieje że rozdział wam się podoba
do następnego!
771 słów
CZYTASZ
Witaj w moim sercu// Drarry/Harco
RomanceHarry już od 5 lat poszukuje Voldemorta, wieczne niepowodzenia sprawiają że pewnego dnia się upija jak nigdy, 16 letni Draco ma pełno problemów psychicznych w dzień kiedy zostaje zmuszony do zostania śmierciożercą idzie na błonie gdzie spotyka pijan...