will I ever get smart

1.4K 55 6
                                    

Listu i tak nie otrzymałam. Marek uznał ,że jedna kara to za mało,abym otrzymała nagrodę. Dlatego wyznaczył mi ultimatum; jeśli przez najbliższy tydzień będę się dobrze zachowywać i nie będę sprawiać kłopotów-dostanę go. Ostrzegł ,że jedna malutka rzecz ,która go niezadowoli-a list przemieni się w popiół. Także zostało mi jedynie być grzeczną i unikać kłopotów...

-A ty co się w sprzątaczkę ostatnio bawisz?-zaczepił mnie Maciek kiedy w ramach kolejnej kary za dragi sprzątałam męską łazienkę-nie żebym narzekał,ale jakaś grzeczna ostatnio jesteś. Słyszałem ,że trafiłaś na oddział i miałaś w sobie dużo tego świństwa. To prawda?

- A co cię to interesuje?-warknęłam szorując podłogę

-Chill tylko pytam. Nie denerwuj się

-Sorki,wybacz jestem nerwowa. Mam dość tego paprania się w gównach,ale jeszcze zaledwie pare godzin  mi zostało. Do 18 ,a potem mogę wyzwać tego pieprzowego dupka.

- Czemu musisz czekać aż 8 godzin?

- Ultimatum od Marka,jeśli nic nie przeskrobę i będę grzeczna to dostanę list od mamy.

-O kurde to widzę ,że jest o co walczyć. -nagle chwycił mopa-przyda ci się pomoc

-Daj spokój ,nie musisz tego robić.

-Ale chce-przerwał mi -umile ci trochę czas. Tylko się nie zakochaj...

Maciek zaczal nucić piosenkę z Dirty Dancing udając główny taniec z partnerką w postaci mopa

-Przezabawny jesteś naprawdę-powiedziałam sarkastycznie śmiejąc się i klaszcząc.

Poprawił mi humor...Naprawdę.

.....

Na kolacji siedziałam jak na szpilkach. Godzina 17:30 zasiadła przy stoliku wpatrując się w zegarek. Nie chciałam jeść ,nie mogłam z nerwów. Jeszcze jebane pół godziny. Zdziwiłam się bo mimo upływu 10 minut żadna z dziewczyn jeszcze nie pojawiła się na stołówce ,w przeciwieństwie do mojego opiekuna,który odkąd przyszłam do kantyny wpatruje się we mnie. Kiedy upłynęło trochę czasu ,a ja nadal nic nie przełknęłam ,mimo pełnej tacy jedzenia, Marek wstał i usiadł koło mnie.

-Dlaczego nie jesz?-zagadał-Zjedz coś.

-Nie mogę..Denerwuje się-odpowiedziałam nawet nie patrząc w jego stronę. Moja cała uwaga skupiona była ba tykającym zegarze.

-Radzę ci mnie nie denerwować i zacząć jeść.-powiedział już ostrzej-w przeciwnym razie ,nie otrzymasz listu.

-Ale dlaczego! Zapieprzam od tygodnia i nie wchodzę ci w drogę ,a ty 15 minut przed końcem mej udręki ,zaczynasz mnie dręczyć bym tylko go nie dostała!-wybuchłam. Po chwili zdałam sobie sprawę ,że złamałam zasady;krzycząc,sprzeciwiając się ,kłócąc się i takie tam inne bzdety. Spojrzałam się błagającym wzrokiem na zadowolonego z siebie Mareczka.

-Niech to będzie dla ciebie lekcja. Zacznij nad sobą panować. Nici z nagrody ,jestem pewien ,że matka napisze do ciebie nie jeden list...może następnym razem się uda-wzruszył ramionami wstając.-nie komplikuj sobie życia,wszystko ma być zjedzone. O 18 widzę cię u siebie w gabinecie. Porozmawiamy o twoim zachowaniu i wyciągniemy konsekwencje. Radzę się pospieszyć ,jeśli nie zjesz wszystkiego lub się spóźnisz,gorzko tego pożałujesz.-zaczął kierować się w stronę stołu personelu

Miałam łzy w oczach. Byłam wściekła. Nie wiedziałam czy bardziej na niego czy na siebie. Straciłam panowanie nad sobą. Nawet nie wiem kiedy wzięłam tacę z jedzeniem i z całej siły cisnęłam nią w tył głowy mojego opiekuna. Słychać było huk na cały budynek. Czarna,idealnie dopasowana koszula z długim rękawem pokryta była mlekiem. Gdzie nie gdzie płatki poprzyczepiały mu się we włosach wraz z kawałkami szkła. Jogurt pomieszany z sokiem jabłkowym wylądował na jego twarzy. Spodnie również ucierpiały. Mężczyzna przez chwile stracił panowanie nas ciałem ,jednakże utrzymał się na dwóch nogach. Widocznie był oszołomiony. Wszyscy byli w szoku,nikt nigdy nie był takim masochistą,by zaatakować opiekuna i bądź co bądź poniżyć go przy wszystkich. Ja wówczas nie wiedziałam co się dzieje ,przez mgle slyszałam krzyki oraz klaskanie. Zaraz...klaskanie? Inne dzieci klaskały mi na znak uznania za moją odwagę. Ja jednak nie mogłam napawać się minutą chwały. Jedyne co miałam w głowie to spierdalać ile sił w nogach. I tak tez uczyniłam. Słyszałam za sobą krzyki innych opiekunów...Noi Marka. Oczywiście bez gróźb i nakazania natychmiastowego przyjścia do niego, nie mogło się obyć. Czy on naprawdę sądził,że krzycząc za uciekającą mną,która właśnie rozbiła mu kolacje na pustym łbie,cytując;,,Roksana wracaj tu masz przejebane.Już ja cię urządzę i tak dalej i tak dalej''. To ja słysząc te groźby od razu z mina zbitego szczeniaka przyjdę na kolanach ,aby mi spuścił łomot? Nawet on nie mógł być aż tak tępy,a jednak pozory mylą...

Nie wiedziałam gdzie się schować,dokąd pójść. Pierwszym miejscem ,które było najbliżej i nikt nie wpadłby żeby mnie tam od razy pójść szukać była pralnia. Wbiegłam do środka barykadując za sobą drzwi. Schowałam się za jedną z pralek.

-Japierdole-pomyślałam na głos-Mam przejebane,on mnie zajebie.Zapierdoli mnie!-zaczęło do mnie docierać w jak okropnej sytuacji się znalazłam.

-Kto? Jak? Gdzie?Kiedy? Po co? Dlaczego?-usłyszałam znajomy głos

-Maciek co ty tu robisz o tej porze?-wstając szybko zapytałam podejrzliwie

-Odebrałem nieswoje ubrania,więc przyszedłem je zwrócić i swoje odzyskać.

-Akurat kiedy nikogo tu nie ma?

-Nie lubię jak ktoś obserwuje jak szukam swoich gaci. Lepsze pytanie co ty ty robisz oraz dlaczego nas tu zamknęłaś? Chyba coś przeskrobałaś,tak wnioskuje po twoich słowach i spiętej postawie. A szkoda ,bo jest za pięć szósta.

-Nie dobijaj mnie-na samą myśl o tym miałam łzy w oczach-za te tace Marek spali ten list i wszystkie następne..Już po mnie..

-Czekaj jaką tacę?-zapytał zdziwiony Maciek -Shh spokojnie napewno da się to jakoś wyjaśnić

Streściłam po krótce co się stało.

-...Noi wtedy zaszłam go od tyłu i cisnęłam w niego tacą z jedzeniem. Spierdolilam i tak się tu znalazłam.

-O kurwa-powiedział krótko i na temat-ogólnie szacun za odwagę ,jednakże...ee

-Nie kończ, wiem co chcesz powiedzieć. Mam przejebane to mało powiedziane.-schowałam twarz w dłoniach-najgorsze jest to ,że odbierze mi wszystko. Zadba o to ,bym nie miała żadnego kontaktu z mamą...

-Roksana spokojnie. Napewno są jakieś reguły uniemożliwiające mu zakazać kontaktów. Pomogę ci,poszperamy w książkach i znajdziemy. Będę jak Hermiona z Harrego Pottera. A tera rzucę na Marka zaklęcie -Obliviate-tym razem mop pełnił role różdżki- zapomni o tym i będzie dobrze,a jak nie to Crucio i niech cierpi. Cierp Marki cierp ! - teraz mop był Markiem ,który wił się przez kopania Maćka.

Roześmiałam się,ten chłopak naprawdę potrafił poprawić mój humor.

-Marku twoje godziny są policzone!- wziął go do ręki kiedy nagle usłyszeliśmy krzyk:

-Roksana masz 10 sekund na wyjście do mnie! Wiem ,że tam jesteś! Pożegnaj się z listem i chodzeniem! Natychmiast do mnie!

Kurwa.

-

Ośrodek wychowawczy dla nieletnich [zawieszona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz