Nadzieja

1.8K 71 24
                                    

-Tato proszę...pozwól mi z tobą zostać-błagałam nie mogąc powstrzymać łez

-Nie kochanie,ty musisz wracać. To nie czas na ciebie. Bądź silna skarbie, wiem,że potrafisz..

-Nie chcę...

-Wszystko będzie dobrze misia, już niedługo..-zobaczyłam uśmiechniętą twarz taty po raz ostatni.

Nagle grunt pode rozpoczął się załamywać ,a ja zaczęłam spadać. Krzyczała i wolałam o pomoc. Wokół mnie panowała ciemność, pustka. Nastąpił kres mojego lotu i upadłam na równie mroczną podłogę. Wokół wciąż nie było nic ani nikogo.

Nie..Nie...Niee. Gdzie ja jestem do cholery?! Tato pomóż ni błagam!!

-Roksana otwórz oczy kochanie! Już dobrze- usłyszałam znany ni głos

Zaczęłam otwierać mozolnie oczy i dużo mrugać ,aby przyzwyczaić się do jasnego światła.

-Gdzie ja jestem?-zapytałam wciąż półprzytomna

-W szpitalu,nie martw się. Jestem przy tobie.-dotknęła mojego policzka

Wtedy zdałam sobie sprawę kto koczuje koło mojego łóżka.

-MAMA!-rzuciłam się ,aby ją uściskać. Zarówno mnie jak i jej poleciały pojedyncze łzy.- Tak się cieszę ,że cię widzę. Nawet nie wiesz ile mam ci do opowiedzenia. Ja...przepraszam za wszystko. Byłam samolubna i okropna. Wiem to już, proszę zabierz mnie do domu.

-Skarbie ty mój. Tak się cieszę ,że było mi dane cię zobaczyć po takim czasie. Próbowałam się z tobą zobaczyć ,ale te chamy mi nie pozwalały. Dzwoniłam ,a nawet pisałam listy ,ale nie było od ciebie żadnego odzewu-spuściła wzrok

-To przez tego skurwysyna Marka -zacisnęłam zęby- Nie daruje mu!

-Roksana język-zwróciła mi uwagę- Rozmawiałam z nim już.

-Coo?!-zapytałam zdziwiona- O czym? Mów szybko!

-Wygarnęłam mu to i owo- uśmiechnęła się pod nosem- taki mięśniak ,a pizda.

Wybuchnęłyśmy obie śmiechem. Chciałam ,aby ta chwil trwała wiecznie.

-Mamo..-zagadałam smutna- ja..ja-nie mogłam się wysłowić

-Co takiego kochanie?-zapytała łagodnie z niezwykłą delikatnością wkładając kosmyk moich włosów za ucho- Jestem twoją mamą, mnie możesz wszystko powiedzieć, wiesz o tym. Nie pozwolę ,aby ktoś cię skrzywdził.

-Ja..nie chcę tam wracać- spuściłam wzrok -tam jest okropnie mamo.

-Nie chciałam poruszać tego tematu jeszcze ,ze względu na twój stan zdrowia. Aczkolwiek ,proszę powiedz mi ,dlaczego tutaj wylądowałaś?

Przełknęłam głośno ślinę. Szczerze. nie wiedziała co i jak to powiedzieć. Spuściłam głowę i ponownie pozwoliłam łzom wypłynąć z moich oczu.

-Hej-mama pogłaskała mnie po ramieniu- kochanie,wiesz ,że mi możesz powiedzieć wszystko.

Uśmiechnęłam się do niej słabo. Wzięłam głęboki oddech.

-W tym ośrodku...-jąkałam się- mnie i nie tylko mnie..bi..-już miałam wyznać prawdę kiedy do mojego pokoju wszedł nie kto inny jak mój ośrodkowy opiekun z surowym wyrazem twarzy.

-Witaj-uśmiechnął się sztucznie- jak się miewamy?

-Dlaczego pan tu wszedł?-krzyknęła moja mama-nie życzę sobie..

-Proszę pani-przerwał jej,ale mówił uprzejmym tonem- Pozwoli pani ,że wytłumaczę. W momencie kiedy Roksanę umieszczona w ośrodku ,ja również zostałem jej prawnym opiekunem do czasu ,aż opuści naszą placówkę.

-Że co?-powiedziałyśmy chórem

-Takie są przepisy.-odpowiedział spokojnie- czy mogłaby mnie pani zostawić na chwilę z moją podopieczną, musimy porozmawiać.

-Dobrze-przytaknęła na co ja myślałam ,że zareaguje wybuchem płaczu. Tak strasznie nie chciałam zostawać z Markiem sam na sam. Szczególnie ,że zapewne słyszał moją rozmowę z matką i tego co chciałam jej wyznać. Sugerując się jego wyrazem twarzy, sądzę ,że nie był z tego powodu zachwycony. -ja pójdę się dowiedzieć czy mówi pan prawdę. Zaraz wracam.

Kobieta wyszła. Jej miejsce na krześle tuż obok mojego łóżka zajął Marek.

-Posłuchaj mnie uważnie-spoważniał -jeśli myślisz ,że możesz rozpowiadać to co się dzieje za murami ośrodka to się grubo mylisz. Uprzedzam cię ,że poniesiesz konsekwencje jak tylko wrócisz do zdrowia. Jeśli jeszcze raz cię przyłapie...

-To co mi zrobisz?!- przerwałam mu- przecież jeszcze kilka miesięcy temu twierdziliście ,że wszystko jest legalne. Mam was! Jeśli myślisz ,że te twoje marne groźby coś dadzą to jesteś w błędzie! Zaraz wyśpiewam wszystko mamie ,a ona zrobi z tym porządek. Nie dotkniesz ani nie uderzysz mnie więcej!

-Uspokój się w tej chwili -widocznie się zmieszał. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi- oczywiście ,że wszystko jest legalne. Nie znaczy to jednak ,że nie jest to temat tabu. Jeśli rozpowiesz cokolwiek na temat ośrodka komukolwiek to uwierz mi zamienię twoje życie w piekło.

Wybuchnęłam śmiechem.

-Co cię tak bawi?-zapytał widocznie zirytowany

-Jak możesz zamienić piekło w piekło?

-Nie bardzo rozumiem..-podrapał się po karku patrząc na mnie jak na niespełna rozumu

-Moje życie od dawna to istne piekło na ziemi. Od kąd trafiłam do tego pierdolonego ośrodka nie jest wcale lepiej. To jak może być jeszcze gorzej? Ja się próbowałam zabić chłopie! To sądzisz ,że byle groźba mnie powstrzyma? Najwyżej spróbuje jeszcze raz! A nóż widelec tym razem się uda!

Mężczyzna był w istnym szoku. Nie wiedział co powiedzieć tylko patrzał na mnie jak na wariatkę.
Ja może i zwariowałam. Najważniejsze ,że on zdał sobie sprawę ,że nie spocznę dopóki ich nie pogrążę. A na dodatek dostałam coś więcej. Nadzieję.
Nadzieję na wolność i lepsze jutro.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 13, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ośrodek wychowawczy dla nieletnich [zawieszona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz