2 Rozdział-w końcu

7 1 1
                                    

Był koniec listopada. W następny dzień miał się odbyć bal zimowy. Szkoła była już udekorowana świątecznymi dekoracjami. Na dworze sypał mroźny śnieg. Wszyscy uczniowie mieli już parę tylko nie ja i Klara wiec postanowiłyśmy iść razem. Klara chciała iść z Michaelem  (tak samo jak ja) ale on wolał iść z Kornelią. Byłam wściekła.         

                       Środa

Był już wieczór i razem z Klarą spotkałyśmy się jak zawsze na przystanku przed szkołą. Miałam białą torebkę jako dodatek do mojego stroju. Klara zauważyła w niej coś niepokojącego. Był to nóż, ale wytlumaczyłam jej, że to tylko dla bezpieczeństwa ponieważ o tej porze nie jest zbyt bezpiecznie samemu a wiedziałam, że Klara się spóźni. Oczywiście mówiłam prawdę bo po co innego był mi potrzeby nóż. Zrozumiała mnie i ruszyłyśmy w kierunku szkoły. Na środku korytarza stała wielka choinka tak na około 3 metry bym powiedziała. Wracając; bal miał odbyć się na sali gimnastycznej tak samo jak rozpoczęcie roku, wiec tam poszłyśmy. W pomieszczeniu było już kilka osób w tym Michael z Kornelią. Ten widok mnie zmroził  (hehe wiecie zmroził w zimie no to nie przedłużając). Mijały minuty i coraz więcej ludzi było na sali. Wszyscy tańczyli, cieszyli się, bawili, jedli, śpiewali i krzyczeli jak to na imprezie. Wszyscy z wyjątkiem mnie; byłam przybita widokiem Michaela z inną laską. Miałam jeden pomysł...ale nie mogę, poniosłabym tego konsekwencje...nie zrobię tego...
Kornelia nie zasłużyła na to...Michael też... nie, ja nie mogę...
-Kornelia!!!!-zawołałam
Dziewczyna przyszła.
-pójdziesz ze mną do łazienki? Nie za dobrze się czuję a Klara tańczy gdzieś z jakimś  typem ze starszej klasy wiec wiem jak to się skończy.- powiedziałam jakby nigdy nic
-jasne, że pójdę-odpowiedziała Kornelia.
Jeszcze nic nie zrobiłam a już miałam wyrzuty sumienia. Nie mogłam tego zrobić. Poszłyśmy do łazienki, a ja zamknęłam się w jednej kabinie. Udawała ze wymiotuje bo nie byłam zbyt odważna żeby zrobić jej krzywdę. -Ale Nancy opanuj się gdyby ne ona to ty teraz byś tańczyła z Michaelem-pomyślałam-lecz z drugiej strony to moja przyjaciółka ja nie mogę...
Wyszłam z kabiny. Kornelia jakby nigdy nic całowała się z innym chłopakiem. Przymknelam kabinę i nagrałam zdarzenie. Chciałam zemścić się na korneli. Chciałam żeby poczuła ból. Chciałam aby błagala Michaela o wybaczenie. Chciałam aby on ją odebchną. Chciałam zobaczyć jej łzy... ja chciałam dla niej wszystkiego co najgorsze. Wyszłam z kabiny udając, że nie widzę jej i tego idioty. Udałam się do Michaela, który wyraźnie szukał swojej dziewczyny. Pokazałam mój filmik a on się uśmiechnął. Ale co ? Przecież ona miała wylewać łzy. Miała błagać.... z czego on się cieszy.
-Dobrze w takim razie usprawiedliwiam jej nieobecność przez te kilkanaście minut- powiedział wciąż uśmiechnięty
- Ale jak to ? Twoja dziewczyna całuje się w łazience z jakimś typem a ty się cieszysz?-zapytałam zła i zdziwiona
-Nancy chyba coś źle zrozumiałas. Kornelia nie jest moja dziewczyną.
Odeszłam z tamtąd jak najszybciej. W głębi duszy byłam wesoła ale moje szczęście nie trwało za długo. Gdy zdałam sobie sprawę, ze zagadałam do Michaela i zbłaźniłam się nie mogłam wytrzymać burzy w moim mózgu. Jak ja mogłam być taka głupia? Rozplakalam się.
- co się stało?- usłyszałam głos za moimi plecami. To była Kornelia.
-TO WSZYSTKO TWOJA WINA SZMATO- i wybieglam z sali. Schowałam się w szatni. Po chwili znów ona. Ta, która zmieniła wszystko. Tak, to była Kornelia.
-O co ci chodzi ?- zapytała zła ale przejęta.
Nie wytrzymałam zaczęłam ją wyzywać od najgorszych, mówić że zniszczyła mi życie. Aż w końcu nie kontrolowalam tego co robię i tego co mówię. Wyjęłam z torebki nóż i złapałam rękę dziewczyny. Ona nawet nie zdążyła nic zrobić a już była zacięta na ręce. Krzyczała i płakała z bólu. Przecież o tym marzyłam prawda? Nie miałam na myśli takiego bólu ale jednak sprawiało mi to przyjemność. Obcięlam jej włosy, paznokcie wszystko co się dało. Zabiłam ją. Tak, zrobiłam to; czułam się znakomicie. Usłyszałam ze ktos tu idzie. O nie! Schowałam nóż w dekolt sukienki, uklękłam przy martwym ciele i wymusiłam płacz. Wolałam o pomoc. Krzyczałam. Płakałam. Błagalam. Mimo wszystko to było sztuczne. To było przedstawienie. Teatrzyk...
    Godzina...tyko tyle było potrzebne aby w okół szkoły zebrali się policjanci. Ja juz zdążyłam,, ochłonąć " ale nadal byłam ,, roztrzesiona" całą sytuacją. W oczach wszystkich to ja byłam ofiarą. To ja płakałam i prosiłam o pomoc. Wszystko szło zgodnie z planem. Nóż był już roztrzaskany  na kawałeczki. Zniknął pod kołami samochodów, a potem jego pozostałości zwial wiatr. Nikt mnie nie podejrzewał. Przecież to ja klęczałam przy jej ciele. To ja byłam cała w jej krwi, ale niewinna, roztrzesiona, zaplakana,  nie zdolna do czegoś takiego, zbyt nie spokojna, aby złożyć zeznania. Jej rodzice  zaplakani. Jej mała siostra nie wiedząca co tak naprawdę się stało. Kornelia zasłużyła. Zasłużyła na ból i strach. Zasłużyła na zniknięcie. Zasłużyła na śmierć. Teraz byłam obiektem, którym każdy z chciał pocieszać. Tak. Każdy. Byłam usatysfakcjonowana tym co zrobiłam. Zadowolona. Nie pokazywalam tego. Ludzie widzieli tylko moje sztuczne łzy....

             ------heeej-------
W tym rozdziale się coś dzieje następny pojawi się już za kilka dni.
------------------------------------------------

Tylko ty i jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz