wybiegłem z niego wieczorem
gdy drzwi nie były jeszcze zaryglowane
lecz mrok zdążył już całkowicie zwyciężyć niebopodłóżny jak robal, z korytarzami ciągnącymi się przez całą jego długość
przepełniony od tetniącej życiem młodzieżynie zastanawiałem się wtedy, jak się czuję
gdy jednak teraz o tym myślę, musiało to być poczucie wyobcowania, brak zrozumienia, nadziei; złość na samego siebiebeton odprowadził mnie na aktywne niegdyś boisko szkolne, znajdujące się zaraz przy internacie, jednak od tej jego strony, gdzie nie wychodziło żadne okno
szedłem po śniegu. była zima i było zimno, ale nie miało to wtedy znaczenia
wielki płat twardego boiska, na którym za dnia szwędają się palacze i rozbijający szklane butelki ludzie wygodnych spodni
teraz byłem tam tylko ja przy delikatnym akompaniamencie światła rzucanego od strony uczelninie były głębokie
poświadczyć mogła jej ilość przy znacznym pulsie
jedna chusteczka, opuszczenie rękawu
droga powrotna