- Wszystko z nim w porządku, więc masz szczęście - odpowiedziałam na jego pytanie.
- To dobrze. Przepraszam, śpieszyłem się.
- Aż tak, że mnie poturbowałeś - zaśmiałam się.
- Przecież nic ci się nie stało - wzruszył ramionami.
Coś w głębi mnie chce go bliżej poznać, natomiast równocześnie boję się zawierać jakiekolwiek nowe znajomości. Odkąd pamiętam, bałam się ludzi, a może nie o tyle, co ludzi, ale ich oceniania i bólu, który zadają.
- Miło się rozmawia, ale robi się zimno - uśmiechnęłam się do niego, lecz nie odwzajemnił gestu.
- Cóż, nie mogę powiedzieć tego samego - rzucił beznamiętnie. - Jesteś nudna.
- Co takiego? - moje brwi wystrzeliły w górę - Przecież ty mnie nawet nie znasz.
- Widzisz, nawet cię dobrze nie znam, a już wiem, że jesteś nudna i taka banalna, wręcz przewidywalna - chciałam mu na to odpowiedzieć, jednak on zniknął za szklanymi balkonowymi drzwiami.
Właśnie dlatego nie poznaję nowych ludzi i poza rodziną mam tylko jedną przyjaciółkę, Alme. Poznałyśmy się w liceum i męczę się z tą kozą aż do teraz, ale nie żałuję. Jesteśmy zupełnie inne, Alma to dusza towarzystwa i kocha ludzi, a ja najchętniej do końca życia odizolowałabym się od całego świata. Tak, jestem zupełnie pokręcona.
- Kochanieńka, przeziębisz się, jak będziesz tu tak stać- na balkonie obok pojawiła się teraz pani Wilson. - Poza tym późno już, leć spać.
- Tak, dziękuję, już idę. Dobranoc - powiedziałam, a ona odpowiedziała mi tym samym.
***
Leżę w tym cholernym łóżku już godzinę i nie potrafię zasnąć, bo cały czas myślę, czy naprawdę jestem, jak Nolan to powiedział: nudna. Racja może i najbardziej szaloną rzeczą, jaką w życiu zrobiłam, było zjedzenie cukierka w sklepie i niezapłacenie za niego, ale to nie daje mu przyzwolenia do tego, by tak o mnie mówić.
Sięgnęłam po telefon, by spojrzeć która godzina, natomiast w tym samym momencie na ekranie pojawiło się imię mojej przyjaciółki. Kliknęłam zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłam telefon do ucha.
- Czego? - zapytałam markotnie.
- Aha, jak zawsze pełna entuzjazmu. - Nienawidzę jej ironii. - Co ci?
- Mi nic, po prostu miałam gorszy dzień.
-To zawsze musi być gorszy dzień. Co się z tobą dzieje? - podniosła głos
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, to ty coś sobie wmawiasz. - Nastała niezręczna. - Alma?
- Yhym?
- Jestem nudna? Ale odpowiedz szczerze
- Ty? Nie, w życiu. Może trochę. Trochę bardzo, ale na ogół jesteś zajebista. - Jak zawsze szczera do bólu.
- Jesteś wstrętną koz... - Nie dokończyłam
- Nazwij mnie tak, to pożałujesz. - Nienawidzi tego, jak wyzywam ją od kozy, bo przypomina jej się sytuacja z dzieciństwa, gdy koza ugryzła ją w tyłek. Już zawsze będzie przeze mnie tak nazywana.
- Ty wstrętna kozo - zaakcentowałam ostatnie słowo, a ona w tym samym momencie się rozłączyła.
Nie próbowałam do niej nawet dzwonić, bo wiem, że nie odbierze, dlatego napisałam jej tylko wiadomość „dobranoc<33", a następnie odłożyłam telefon na szafkę. Nie pamiętam czy cokolwiek jeszcze robiłam, bo ostatnie co pamiętam to, że oczy zamknęły mi się same i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
***
Jestem na nogach od ósmej rano i nawet dwie kawy nie starczyły, bym się rozbudziła. Aktualnie siedzę na kanapie, popijając herbatę ze świątecznego kubka. To co, że mamy październik, świątecznego klimatu nigdy nie za wiele.
Niestety mój relaks został przerwany przez nie pukanie, lecz nawalanie w drzwi. Czemu jak zawsze mam czas dla siebie i nie muszę się niczym martwić, to zostaje mi to przerwane? To będzie okropny dzień.
Czuję to.
POV NOLAN
Jak głupi czekam, aż otworzy te drzwi, bo mojej babci zachciało się iść na spacer z jej psem. Ale czego się nie zrobi, by zobaczyć uśmiech jedynej osoby, którą się ma.
- Co cię tu sprowadza? - głos dziewczyny wyrwał mnie z myśli.
- Moja babcia chce iść na spacer z twoim kundlem.
- Zważaj na słowa. To Marley, a nie jakiś kundel - poczerwieniała ze złości.
- Proszę cię, on w przeciwieństwie do innych ras jest po prostu... brzydki. - Prawdę mówiąc, ten pies był nawet uroczy, ale nie lubiłem jego właścicielki.
- Jest na pewno ładniejszy od ciebie. - Czy ona próbuje mnie porównać do psa?!
- Nie chcę tu bezczynnie stać, więc daj mi do cholery tego psa i już mnie nie ma.
- A skąd mam mieć pewność, że go nie ukradniesz. Można by było się tego po tobie spodziewać. - Uniosła jedną brew w górę.
- Nie jestem pieprzonym złodziejem.
- Kłóciłabym się, ale niech ci będzie. Marley! - krzyknęła, a już po chwili obok niej zjawił się brązowy mały jamnik.
Dziewczyna podeszłą do szafki i wyciągnęła z niej szelki, które bardzo delikatnie założyła zwierzakowi. Z wieszaka zdjęła smycz, którą przypięła do szelek, po czym wręczyła mi ją w dłoń.
Bez słowa odszedłem z psem i ruszyłem w stronę mieszkania mojej babci, by w końcu poszła na upragniony spacer.
Witam kochani mam nadzieje, że rozdział wam się podoba. Mam też informacje dla was, rozdziały będą pojawiać się częściej, ale będą dość krótkie.
Do następnego<33
CZYTASZ
Everything about us
RomanceGdy tylko się przede mną otworzył wiedziałam jedno. Nas obojga zniszczyło życie.