4

113 6 3
                                    

POV XYLIA

Aktualnie siedzę od ponad godziny sama w czterech ścianach mojego mieszkania i nie wiem, co ze sobą zrobić, ale tak naprawdę jestem już do tego przyzwyczajona. Od podstawówki aż do dzisiaj, spędzałam każdą możliwą chwilę sama, bo było to dla mnie wygodniejsze i bardziej komfortowe. Nie musiałam martwić się, czy ktoś mnie oceni przez pryzmat mojego zachowania. W życiu ludzie dawali mi do zrozumienia, że mam wiele wad, jak i zalet, ale mi w uszach zawsze odbijało się echo tylko tych negatywnych cech, którymi ludzie mnie ranili, lecz tego nie widzieli. Zakrywałam to sztucznym uśmiechem, który zawsze tak bardzo bolał i niszczył mnie każdego dnia coraz bardziej. I to nie tak, że poradziłam sobie z krytyką ludzi, bo do tego momentu boli mnie, gdy ludzie wytykają mi moje kompleksy, o których nawet ja sama czasami nie miałam pojęcia.

- Żyjesz? - Podskoczyłam z zaskoczenia, gdy przed moimi oczami ukazała się twarz Nolana. - Lepiej, gdyby nie, ale nie chcę mieć nikogo na sumieniu.

- Jak widzisz, żyję i mam się wyśmienicie, ale z jakiej, cholernej racji, wszedłeś sobie do mojego mieszkania bez pukania?! - krzyknęłam.

- Ale nie unoś się tak, pukałam i nikt nie odpowiadał, a słyszałem radio, więc wiedziałem, że jesteś, to wszedłem.

- Nieważne, po prostu obiecaj, że już nigdy mnie nie wystraszysz. - Spojrzałam na niego maślanymi oczami. - Na paluszek. - Wystawiłam przed siebie małego palca mojej dłoni.

- Okej, obiecuję. - Również wystawił mały palec i złączył go z moim. O dziwo poczułam, że ten gest nie był z jego strony na siłę, lecz faktycznie chciał mi to obiecać, ale może to znowu tylko moje głupie wyobrażenia.

- Dobra, mów czego chciałeś. - Założyłam ręce pod piersiami.

- Przecież muszę ci oddać psa, nie? Chyba że chcesz się go pozbyć, to moja babcia bardzo chętnie by go przygarnęła.

- Mam wrażenie, że twoja babcia nie poradziłaby sobie z dwoma psami. - Zaśmiałam się pod nosem.

- Ale moja babcia nie ma żadnych psów... - Zmarszczył brwi.

- Jak to, a ty? - Spojrzałam na jego twarz, która w sekundę stała się czerwona ze złości. - A i dla naszego zrozumienia, nie, nie zamierzam pozbywać się Marley'a.

- Czy ty właśnie porównałaś mnie do psa?! - krzyknął tak głośno, że mogli go usłyszeć przechodni idący przy kamienicy.

- Owszem - parsknęłam śmiechem, ale gdy spojrzałam na jego twarz, moja mimika od razu spoważniała. Wyglądał tak, jak by miał mnie zaraz zabić. - Ale to tylko żarty, tylko głupie żarty... - Zaczęłam tłumaczyć się zakłopotanym głosem.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie, nikt, ale to nikt, a tym bardziej ty, nie będzie mnie porównywać do czegokolwiek. Pilnuj się, bo następnym razem nie będę łaskawy. - W tym samym momencie, gdy skończył mówić albo bardziej krzyczeć, obrócił się i wyszedł z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.

Co za zgorzkniały dziad?! Nie zna się na żartach. Niech spada na drzewo!

Ale mam przynajmniej psa z powrotem.

***

POV NOLAN

Jak ja nienawidzę tego, że jest taka wyszczekana i przez to wyprowadza mnie z równowagi.

Nienawidzę jej całej.

Nie wiem, jak mogłem zgodzić się na mieszkanie w tej zasranej kamienicy. Tak naprawdę, to moja wina, bo mogłem nie dawać mojej babci wybierać pomiędzy mieszkaniem tutaj, a w moim domku na Florydzie.

O mojej przeprowadzce tutaj zadecydował stan zdrowia mojej babci, który jest fatalny. Próbuję wmówić sobie, że to wszystko minie i będzie dobrze, ale to już zawsze będą tylko niespełnione marzenia. Czasami zastanawiam się, czy moja babcia robi te wszystkie aktywne rzeczy, żeby po prostu odreagować, czy może dlatego, że chce się wykończyć do ostatniego oddechu, by już więcej nie męczyć się z tymi wszystkimi dziadostwami, które ją dopadły.

- Wszystko w porządku, Nolan?

- Tak, babciu, czemu miałoby być nie w porządku? - Wysiliłem się na sztuczny uśmiech, który wpłynął na moje usta.

- Gdy wróciłeś od Xylii, byłeś strasznie zdenerwowany, a skądś to musi wynikać, prawda?

- To naprawdę nic, nie przejmuj się tym. A właśnie, wzięłaś leki? - zapytałam pośpiesznie. Jak mogłem o tym zapomnieć?

- Oczywiście, że wzięłam - zaśmiała się pod nosem. - Ale przestańmy już przywiązywać do tego taką szczególną uwagę, ponieważ te leki i tak nic nie dają, a tym bardziej dlatego, że i tak niedługo odejdę z tego świata i będę wąchać kwiatki od spodu. - Zgromiłem ją wzrokiem. Jak mogła żartować sobie z takich rzeczy. - No co, taka prawda - Wzruszyła ramionami i wyszła z pomieszczenia.

Nie mogę uwierzyć, że za kilka tygodni, a może nawet dni już jej ze mną nie będzie, a jedyne co mi po niej zostanie to wspomnienia.

Najlepsze wspomnienia.

______________
Mam nadzieję, że się podoba.
Kocham was.
TikTok:mvzraa

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 02, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Everything about usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz