Minął tydzień od naszej wspólnej ucieczki, od tego cudownego spania razem i całowania się. Jak Niemiec wrócił do domu Rzesza od razu wydarł się na niego, stałem wtedy pod oknem i słuchałem tego. Od tego momentu nie odzywa się zbytnio do mnie...nie wiem o co poszła kłótnia bo darli się po niemiecku ale zapewne o to że uciekł. Przesiadł się na każdej lekcji gdzie siedział ze mną do innej ławki, teraz siedze sam...jagby "sam". Próbowałem porozmawiać z nim na przerwach ale w odpowiedzi dostawałem tylko "jestem zajęty" "nie odzywaj się do mnie" czy "Odpierdol sie wkońcu". Nie ukrywam tego że przykro mi się zrobiło gdy pierwszy raz to usłyszałem, z początku myślałem że zapewne jest jeszcze podenerwowany przez tą kłótnie ale minął już tydzień i ciągle to samo powtarza. Albo może to ja coś nie tak zrobiłem...coś złego powiedziałem...
Długa przerwa. Poszedłem na tyły szkoły, to jedyne miejsce gdzie nie ma kamer przez co została tam oficjalnie palarnia, plus nauczyciele tam nigdy nie chodzą. Usiadłem pod ścianą, założyłem słuchawki i puściłem para wino "zawsze i wszędzie", zapaliłem se jednego i patrzyłem na grupki znajomych którzy tu przychodzą na prawie każdej przerwie. Zawsze tu przychodziłem z Niemcem pośmiać się z tych lafirynd, które ubierają się do szkoły jagby to był pokaz mody. Serio! nieważna jaka jest pogoda czy pora roku, te zawsze odjebane i to w pełnym makijażu. Ale teraz jak nie daje mi się odezwać do niego, siedzę tu sam. Palę i słucham sam. Znów staje się tym typem samotnika jak na początku klasy, gdy nie zdałem znów i zostałem z nową klasą. Nie zdał ze mną jeden znajomy ale już w wakacje mocno się pokłóciliśmy i jego stary zakazał mu zadawać się ze mną, a Rosja go posłuchał. Spaliłem do końca papierosa, wyrzuciłem peta do śmietnika i wróciłem pod klase.
Mały time skip
Skończyłem już lekcje, z większości lekcji uciekłem, niechce patrzeć na te ich brzydkie mordy. Nie wstawili mi nie obecności, chyba się ucieszyli że nie ma tego jednego wkurwiającego ucznia. Podjechał po mnie chłopak ojca, wsiadłem na przednie siedzenie i zapiąłem pasy.
-Możesz mi powiedzieć co robiły papierosy w twojej szafie?-Zapytał mnie z irytacją w głosie.-Rozumiem że zero kontroli ale żeby już po fajki sięgać?!
-Sami palicie...
-ALE TY JESZCZE БЛЯТЬ DZIECKIEM JESTEŚ! NAWET NIEWIESZ JAK PRZYKROŚCI TWOJEMU OJCU SIE ZROBIŁO GDY JE ZNALAZŁ!
-Mógłbyś przestać się drzeć?! mam jeszcze dobry słuch...
-Chyba zaczniemy ciebie kontrolować.-Westchnął spoglądając na mnie.-Ja wiem że masz zero kontroli i zapewne zacząłeś palić by spodobać się rówieśnikom, ale ty sobie tym tylko organizm niszczysz.
-A jak wy palicie to przecież nic się nie dzieje.
-Bo my już dorośli jesteśmy Польша.
-Ta ta dorośli, tak bardzo że kłócicie się o byle co jak rozwydzwone bachory.
-Wiesz co, zamnknij już tą obrzydliwą i grubą mordę bo zaraz szlak mnie trafi z tobą.
Zabolało mnie to troche, jest chłopakiem mojego ojca i zbytnio za mną nie przepada ale mógłby chociaż być milszy. Wyciągnąłem słuchawki z plecaka, założyłem je i puściłem Turbo "myśl i walcz", ta słucham typowego polskiego gówna które nawet nie ma sensu. Ale punk czy metal/rock jest już lepszy od rapu. Wpatrywałem się przez okno, zacząłem wyobraź jak morduje go, gdy ojciec wychodzi z domu a ja rzucam się na niego z nożem w dłoni, jak wyjmuje mu flaki na oczach ojca, jak rozcinam mu gardło i wszędzie pryska krew brudząc wszystko, jak śmieje się z niego, z płaczu ojca...dobra to ostatnie nie zbytnio. Może bym i to zrobił...dzisiaj na oczach taty. Uśmiechnąłem się lekko na myśl walki o życie ir, cicho zaśmiałem się pod nosem ale nie było tego słychać przez muzykę grającej z radia.
Podjechaliśmy pod dom, od razu wysiadłem biegnąc w stronę mojego pokoju. Wbiegłem łapiąc za dzwi od szafy, zacząłem szukać mojego noża motylkowego, czy go też nie zabrali. Westchnąłem z ulgą gdy go znalazłem, wróżyłem głębiej pod rzeczy żeby go też nie znaleźli. Ściągnąłem plecak i buty które położyłem obok dzwi wyjściowych, poszedłem do salonu wiedząc że ojciec na 100% tam siedzi. Wszedłem i od razu rozejrzałem się za nim, zawsze siedział w salonie.
-Ojciec pojechał do sklepu.-Powiedział jego chłopak stojąc za mną.
Przytulił mnie od tyłu, złapał mocno za moje nadgarstki i pociągnął do góry. Zacząłem go kopać i się wyrywa ale ten stał jak głaz, jagby bólu nie czuł. Wziął mnie na ręce, przerzucił przez ramię i ruszył w stronę sypialni...przez ten cały czas kopałem go i uderzałem pięściami o jego plecy, napewno jakiś siniak zostanie. Ale ten szedł dalej jagby kurwa serio nic nie czuł!
Rzucił mną o łóżko, szybko odsunąłem się pod samą ścianę w do moich oczu nalały się łzy...już domyśliłem się co zamierza zrobić ze mną...w tej chwili...
Wyciągnął kajdanki z szafki, nie te z puchem a te zwykle. Od razu przyciągnąłem swoje dłonie bliżej siebie i schowałem w podkulonych nogach. Usiadł przede mną, chwycił za jedną i mocno przyciągnął do siebie, tak jagby zaraz miał mi złamać kość. Zapiął jedną dłoń, przerzucił przez framugę dzwi i zapiął drugą, łzy lały mi się z oczach jak wodospad, a ten uśmiechał się jak psychopata którego podnieca płacz dziecka. Ściągnął powoli swoje spodnie wraz z bokserkami ukazując dość spore przyrodzenie...zacząłem się trzęść/trząść (nwm jak się to pisze w Google znów nie pomaga) ze strachu, podkuliłem jeszcze mocniej nogi do ciała, tak żeby nie mógł się zbytnio dostać do mnie. Ale to jemu nie przeszkadzało, z łatwością ściągnął mi dół, nawet jak go znów kopałem i wierciłem się.
-Nie...t-teraz tylko się droczysz prawda...?!-Spojrzałem na niego z błaganiem w oczach żeby przyznał.
-Heh нет малыш~-Uśmiechnął się syderczo.
Odwrócił mnie szybko na brzuch przez co kajdanki zawinęły się sprawiając mi ból. Parzyłem kątem oka na imperium, nakładał coś na swojego poczym szybko wszedł we mnie...wtopiłem twarz w kołdrę i tylko już błagałem żeby tata wrócił, tak to niemiłosiernie boli...Złapał mnie za biodra, czekania zaczął mocno i szybko uderzać o moje ścianki. Czułem jak krew swobodnie spływa po moich nogach, brudząc przy okazji kołdrę.
-N-Nie...Błagam skończ już...! To boli...-Zero odpowiedzi tylko szybsze uderzenia, tyle. Złapał za moje włosy i pociągnął do góry.
-Podoba się kruszynko~? Nawet niewiesz jak masz teraz brzydką mordke, aż rzygać się chce.
-B-Boli...- Krew lała się coraz bardziej, to samo z łzami.
Wkońcu poczułem jak coś ciepłego wypełnia mnie od środka, wyszedł ze mnie, jeszcze dał klapsa i kompletnie wyszedł z pokoju. A ja wybuchłem płaczem.
CZYTASZ
PORZUCONE/gerpol chyba/countryhumans/pisane z nudów
Fanfiction1000+ słów w (chyba) każdym rozdziale, nie polecam czytać Nie mam zielonego pojęcia co się tu odwala. NIE PYTAĆ O WIĘCEJ ROZDZIAŁÓW