III Remus Lupin cz.1

207 11 78
                                    

Kochałam życie w cieniu. Ma ono tyle plusów. Nikt cię nie zauważa, nikt nie robi ci problemów. Jednak wszystko miało swoje minusy. Nie miałam przyjaciół. Owszem mam znajomych, ale z nikim bliżej się nie trzymam na bliższą metę. Cóż, mówi się trudno.

Siedziałam w bibliotece nad podręcznikiem do eliksirów i powoli zbierałam z niego informację, które pomogą mi napisać esej.

Kątem oka zobaczyłam go. Usiadł praktycznie naprzeciwko mnie. Remus Lupin. Najspokojniejszy z paczki huncwotów, ma dobre oceny i tajemnicze blizny. Nie zauważyłam nawet, jak zaczęłam przygryzać wargę i bezczelnie spoglądać w stronę gryfona.

Merlinie, Celeste, lecz się. Pomyślałam, gdy ogarnęłam co robię. Czym prędzej wróciłam do przeszukiwania podręcznika, jednak teraz ciężko było mi się skupić.

Co chwilę mój wzrok lądował na tej pięknej twarzy Lupina. Wyglądał tak uroczo i spokojnie... Poczochrane brązowe włosy, lekko rozdziawione bladoróżowe usta i skupione zielone oczy na kartkach przed nim.

Z tymi myślami zagubiłam się i z ręką pod moim podbródkiem wpatrywałam się, jak szalona w chłopaka. Musiał by być jakiś niedorozwinięty, gdyby tego w końcu nie ogarnął. Gdy tylko jego wzrok skierował się na mnie prędko się odwróciłam z czerwienią na policzkach. Kątem oka tylko zobaczyłam, że delikatnie się uśmiechnął. Merlinie, co ja robię z własnym życiem w tym momencie.

Zawstydzona wróciłam do swoich biednych notatek, które powiększyły się o zaledwie dwie linijki odkąd pojawił się Lupin. Jak przez mgłę usłyszałam, że ktoś siada blisko mnie. Naprzeciwko mnie. Tuż naprzeciwko mnie. Powstrzymywałam się od spojrzenia w górę i dowiedzenia się kto to taki. To było trudne. Za trudne dla mnie i podniosłam wzrok. Cholera. To był Remus.

- Cześć. - przywitał się ze mną szeroko się uśmiechając. On na pewno mówił do mnie? Rozdziawiłam usta, ale szybko ogarnęłam się do normalnego stanu nie chcąc, żeby Remus pomyślał o mnie, że jestem jakimś dziwakiem, chociaż na to i tak było już za późno. Trudno.

- Hej. - odparłam poprawiając się na krześle.

- Remus Lupin, miło poznać. - powiedział wyciągając spod stołu dłoń prosto w moją stronę.

- Celeste Moore. - przyjęłam jego dłoń ściskając ją lekko. - Mi również miło poznać. - dodałam z ciepłym uśmiechem.

Kontakty międzyludzkie są takie dziwne, Godryku. Chwila, co się właśnie dzieje? Rozmawiam z Remusem Lupinem, chłopakiem, który podoba mi się od ponad dwóch lat i to jeszcze on sam do mnie zagaduje?

Kocham życie.

- Co tak nudnego robisz, że się we mnie wpatrujesz zamiast pracować? - zapytał ze śmiechem Lupin, mimowolnie również się cicho zaśmiałam.

- Szukam jakże nudnych informacji, na jakże nudne eliksiry, a ty jesteś najciekawszym obiektem w tym pomieszczeniu, jak i zasięgu mojego oka. - odpowiedziałam z lekko wyczuwalnym sarkazmem.

- Miło mi słyszeć, że tak o mnie sądzisz. Toż to zaszczyt, Celeste. - na jego odpowiedź leciutko się zarumieniłam. - Jesteś w Gryffindorze, prawda? I jesteśmy na tym samym roku? Szóstym w sensie, no nie?

Pokiwałam głową czekając co więcej powie.

- Zaczynam się zastanawiać, jakim cudem nie mieliśmy okazji zamieć ze sobą nawet zdania.

- Ja mogę zastanowić się teraz tylko nad tym. - uśmiechnęłam się. - Ale wiesz co? Wydaje mi się, że znam odpowiedź na twoje pytanie. - posłał mi spojrzenie nakazujące mówić dalej, co oczywiście uczyniłam. - Nie udzielam się zbytnio w życiu społecznym, siedzę po kątach, unikam kłopotów i ludzi, którzy je przynoszą. - wyjaśniłam wzruszając ramionami.

- Ma sens. - to tyle. Tylko taką odpowiedź otrzymałam.

- Hej Luniu! - usłyszałam, jak ktoś krzyczy. Drze się ktoś w bibliotece. Mimowolnie podniosłam wzrok chcąc dowiedzieć się kogo to niesie.

- Godryku, ratuj mnie... - szepnął Remus, to dało mi małą podpowiedź i udało mi się domyślić, że chodzi albo o Pottera, albo o Blacka. Jedno z dwóch.

Zauważyłam, że Remus uporządkował swoje rzeczy, jakby miał je zaraz spakować.

- Tu jesteś Luniaczku! Miło cię widzieć! - powiedział głośno chłopak w okularach, czyli nikt inny, jak słynny James Potter. Obok niego stał odrobinę wyższy Syriusz Black, a za nimi niski i pulchny Peter Pettigrew. Krócej mówiąc Huncwoci, inaczej mówiąc najbardziej znana banda w Hogwarcie.

Uznałam, że najlepsze co mogę teraz zrobić to spakować się, wstać i wyjść. Więc tak zrobiłam. Huncwoci coś między sobą gadali, co zignorowałam.

- Do zobaczenia Celeste! - usłyszałam, gdy powoli odchodziłam, na co się uśmiechnęłam.

- Do zobaczenia! - odparłam i czym prędzej sobie poszłam.

Merlinie, jakie to było żenujące... Ale dobra, co się stało to się nie odstanie. Będę żyć dalej.

Kulturalnie udałam się do pokoju wspólnego, gdyż uznałam, że to tam dokończę swoją pracę. Jakiś fotel w cieniu powinien być wolny.

I owszem był, usiadłam i zabrałam się za naukę. Jak spokojnie i miło. Tak cicho, cichuteńko. Rozkoszowałam się tym póki mogłam.

Oh, błogosławiony spokój...

- Hej Celeste! - aha, to tyle z mojego spokoju. Dużo się nacieszyłam.

- Hej Remus. - odparłam zbyt optymistycznie, o wiele za optymistycznie zważając na to, że kilka sekund temu nie chciałam już nikogo widzieć i być niezauważalna. Merlinie, co ja z siebie za idiotkę robię? - Uciekłeś już od przyjaciół? - zapytałam nadal mając przed oczami widok Jamesa, Syriusza i Petera w bibliotece. Często to ja ich tam nie widziałam.

- Dali mi spokój, ostatnio trochę źle się czuję, więc odpuścili mi dzisiaj. - odparł delikatnie się uśmiechając w moją stronę. Ohh... przez ten uśmieszek to, aż się zarumieniłam... Ale zmartwiło mnie to, że nie czuł się najlepiej. Przez to już się przestałam uśmiechać. Musiało to bardzo dziwnie wyglądać.

Jednak rzeczywiście wyglądał jakoś słabiej. Miał podkrążone oczy, o wiele bledszą cerę, przez co jego blizny jeszcze mocniej się odznaczyły. Nie to, że to źle. Uważam je za bardzo seksowne- Na stringi Dumbledore'a po co ja się sobie samej tłumaczę, mówię do siebie w myślach zamiast mu do cholery odpowiedzieć.

- Ojejku, a dlaczego się źle czujesz? - a co ty wywiad środowiskowy robisz o samopoczuciu innych, bawisz się w lekarza i strzelasz czy go zdiagnozujesz czy może- straciłam wątek... - Coś cię boli? - no w lekarza się bawi, Godryku, czy ja mogę się w końcu ogarnąć.

- Nic mnie boli, po prostu - i tu się na chwilę zaciął - od wczoraj jakoś czuję się osłabiony, ale to nic takiego, biorę leki, witaminy. Przejdzie mi, to tylko zwykłe przeziębienie. Nie ma czym się martwić. - powiedział dosyć szybko, brzmiał jakby bardzo się stresował. Ciekawe czym- Celeste nie, nie zagłębiaj się w nie swoje sprawy, to ciebie nie dotyczy.

- Ahhh, rozumiem, ale skoro słabo się czujesz to może lepiej, jakbyś poszedł się położyć do siebie, co? Lepiej nie nadwyrężać swoich sił. - tu miałam rację. Dajesz dobre rady, Moore.

- Na razie jest okej, jak będę czuł się słabiej to pójdę. - odparł spokojnie. - Dziękuję za troskę. - dodał patrząc na mnie i się słodziutko uśmiechając. Aż motylki w moim brzuchu urządziły imprezę, a moja twarz musiała wyglądać jak godło Gryffindoru. W sensie, że aż tak czerwono.

Zarumieniona wróciłam do nauki, nikt mi nie przeszkadzał, Remus chyba też postanowił się już nie odzywać. Nie to, że było mi to jakoś bardzo na rekę, podobało mi się kiedy do mnie mówił, ma taki uspokajający głos... CELESTE PRZESTAŃ.

Minęło dużo czasu, dużo za dużo, żeby normalny człowiek wytrzymał bez powiedzenia słowa będąc przytomnym. Podniosłam wzrok znad książki i zobaczyłam uroczo śpiącego Remusa Johna Lupina. Uśmiechnęłam się i poszłam do swojego dormitorium po koc, którym okryłam chłopaka.

Niepewnie pocałowałam go w czoło i uciekłam ile sił w nogach, żeby mnie nie zobaczył, jak się przebudzi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 01, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

One Shot ۵ Harry Potter ❝nowe❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz