Minnie i Poppy wyszły z gabinetu dyrektora i zaczęły schodzić po schodach.
- Jak pierwsze reakcje ? - zapytała z ciekawością Minerva, uważając by na żadnym stopniu, nie nadepnąć sobie na sukienkę i nie spaść. Wiedziała, że albo kupi sobie odpowiedniej wysokości szpilki, albo w końcu wybierze się do Madame Malkin, aby ta jej ją skróciła. Nie chciałaby znaleźć się w sytuacji, gdzie idąc spokojnie korytarzem, zaliczy tak zwaną glebę na oczach uczniów.
- Pomonę znam od czasów szkolnych - odpowiedziała po chwili namysłu pielęgniarka. - Natomiast Clarke... jest szarmancki, jednak według mnie, rzecz jasna, nie pasuje to do niego za grosz. Wydaje się to być po prostu bardzo sztuczne i nienaturalne.
Zeszły ze schodów, Minerva wskazała ręką w którą stronę muszą się udać. Na korytarzu rozległ się stukot szpilek obydwu kobiet. Tak jak Minerva przewidywała Poppy była od niej trochę wyższa, nawet pomimo szpilek.
- Tak... ja też mam z nim ten problem - Minnie szła obok pielęgniarki, która rozglądała się po korytarzu. - Zawsze jest strasznie przesłodzony i wręcz ZBYT szarmancki. Może nie powinno mnie to denerwować, ale za każdym razem, gdy robi te swoje wyskoki, to aż chce się przewrócić oczami.
- Rozumiem cię, w Mungu mieliśmy takiego lekarza - Poppy zaśmiała się na to wspomnienie. - Ale lepszy ten szarmancki, niż ten cały Roegner. Chłop co ślinił się i zarywał do wszystkiego co chodziło i miało piersi. Był okropny, na szczęście wyrzucili go, ale nie pamiętam już za co - Poppy po tym zaśmiała się znowu, a razem z nią Minnie.
Skręciły w lewo, w jeszcze jeden korytarz, tym razem dłuższy. Przez okna biło lekkie światło księżyca. Niebieskooka spojrzała na Minervę z zachwyconym wzrokiem.
- Hogwart nic się nie zmienił odkąd tu byłam - w jej oczach można było zobaczyć prawdziwe szczęście.
- To prawda, wygląda jakby zatrzymał się w czasie - zielonooka spojrzała na Poppy. Na jej twarzy było wręcz widać dziecięcą radość. Szły dalej, aż dotarły do schodów. Jedne prowadziły w górę, a drugie na niższe piętro. Minerva wskazała te w dół.
- Nie wytrzymam z nią zaraz - powiedziała Minerva, gdy satyna wyślizgnęła się jej z palców. - Muszę kupić sobie jakąś spódnicę odpowiedniej długości - wicedyrektorka uśmiechnęła się sama do siebie.
- Dlatego właśnie nie noszę długich spódnic, czy sukienek, wygląda to pięknie, ale chodzić z tym po schodach... ka-tor-ga - wysylabowała Poppy i też się uśmiechnęła, w tym momencie nauczycielka transmutacji zachwiała się na schodach, pielęgniarka złapała Minnie za ramię, aby ta nie spadła ze schodów. Stanęły na schodach, Minerva stała na tym samym stopniu co blondynka, a ta miała jedną rękę na jej ramieniu, a drugą na tali. Czarnowłosa patrzyła się prosto w oczy blondynki, w których teraz widoczna była troska. Stały tak blisko, że mogła wyczuć jej perfumy o zapachu trawy cytrynowej. Poppy szybko sobie uświadomiła, gdzie są jej ręce i zabrała je z prędkością wręcz nadnaturalną.
- Dzię...dziękuję... myślałam, że zaraz polecę.
- Nie ma problemu... nie chciałabym żebyś była moją pierwszą pacjentką, bo patrząc na te schody to uraz głowy murowany - Poppy zerknęła ze strachem na dół schodów. - Możemy iść dalej?
- Tak, już możemy - Minnie dopiero w tedy poczuła jak na jej policzki wpływa lekki rumieniec, nie potrafiła sobie wytłumaczyć co się właśnie zadziało i dlaczego tak na to zareagowała. W myślach błagała jedynie, żeby pielęgniarka nie zobaczyła tego.
Szły dalej, aż zeszły z trzeciego piętra na pierwsze. Po drodze rozmawiały o wszystkim jak i o niczym. Minerva, opowiadała o tym jacy są uczniowie oraz na kogo należy zwracać uwagę, za to Poppy mówiła jak wyglądała jej praca w Mungu.
Doszły w końcu do skrzydła szpitalnego, weszły przez wielkie drzwi do środka. Za oknami widać było księżyc, emanujący niebieskim światłem. Pod ścianami stały białe metalowe łóżka, a obok nich małe metalowe szafeczki. W jednym kącie stały niebieskie zasłony zawieszone na metalowych stelażach. Na ścianie gdzie były drzwi wejściowe, znajdowały się jeszcze inne drewniane drzwiczki, jednak mniejsze.
- Te prowadzą do gabinetu, a te do toalety dla pacjentów - najpierw wskazała na te po prawej stronie, a następnie na te po lewej - Może pójdziemy do gabinetu.
Weszły przez drzwi i ich oczom ukazał się mały pokoik, którego wszystkie ściany były białe, a na trzech były szafki sięgające sufitu.
- Tu jest cała kartoteka zostawiona przez dawną pielęgniarkę, a tu jest twoje biurko - Poppy wciąż stała przy wejściu do pokoju, a Minerva poszła pokazać jej jeszcze jedne drzwi. - Tutaj jest schowek, są tu wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy oraz oczywiście eliksiry, przed rozpoczęciem będziesz musiała sporządzić listę eliksirów, aby Horacy je przygotował. Stąd to chyba tyle, teraz może pójdziemy do twojej komnaty? - Poppy odpowiedziała skinieniem głowy i ruszyła za wicedyrektorką.
Przeszły przez krótki korytarz i znalazły się przed drzwiami, których klamka została już wypolerowana przez wiele osób, które tam wchodziły. Minnie otworzyła drzwi i przed nimi ukazał się pokój, który miał jeszcze jedne drzwi, prowadzące do łazienki i kolejne do sypialni.
- To chyba są twoje bagaże? - zapytała wskazując na kufry po ścianą, niebieskooka kiwnęła głową. - No więc tam masz łazienkę, a tam sypialnię, tutaj możesz spędzać czas wolny, którego zapewne będziesz miała bardzo mało.
- Zapewne tak, ale przynajmniej nie będzie mi się nudzić - powiedziała z lekkim uśmiechem Poppy. - A ty gdzie masz gabinet?
- Na trzecim piętrze obok klatki schodowej. Zapraszam na herbatę i coś słodkiego - powiedziała z uśmiechem patrząc prosto w błękitne oczy blondynki. - Ja już będę szła do siebie, miłego urządzania komnaty.
Poppy machnęła ręką na pożegnanie Minervie, po czym zaczęła się rozpakowywać.
~*~
Pov: Minerva
Odeszłam od jej drzwi. Dalej myślę o tym co się stało... Nie ma pojęcia co to znaczyło, ale... Poczułam coś w tedy, jak mnie trzymała czułam się bezpiecznie, jakby nic się nie mogło złego stać... Myślałam nad tym jak szłam w stronę swojego gabinetu, mam wielką nadzieję, że Poppy nie zauważyła tego rumieńca, jeżeli to zobaczyła... Co ona sobie pomyśli?
Pov: 3 os.
Minerva przez całą drogę do gabinetu rozmyślała nad tym co się stało i dlaczego tak zareagowała. Gdy doszła do komnaty, weszła do środka i od razu poszła do łazienki, żeby się umyć i zdjąć te cholerne szpilki i tą sukienkę, przez którą o mało nie spadła ze schodów. Po prysznicu poszła do sypialni i praktycznie od razu odpłynęłą w krainę morfeusza.
~*~
Słowa: 1030
Wyjątkowo szybka uwinęłam się z tym rozdziałem i od razu zacznę pisać chyba trzeci, bo już się wciągnęłam w tą historię. Czekam na wasze opinie i komentarze, mam nadzieję, że komuś spodoba się ta historia, gdzie już teraz wprowadziłam pewną sytuację pomiędzy nimi. Także żegnajcie, do zobaczenia w kolejnym.
CZYTASZ
Something more than friendship
FanfictionCo jeżeli opiekunka Gryffindoru i nowa pielęgniarka zawiążą więź większą niż przyjaźń. Jeżeli chcecie się dowiedzieć jak potoczy się ta historia zapraszam do przeczytania mojego opowiadania.