PROLOG

22 0 0
                                    

Dziesięcioletni chłopczyk siedział skulony przy drzwiach prowadzących do jego małego pokoju, całkowicie odcięty od wydarzeń dziejących się na zewnątrz. Był sam w domu po tym jak jego ojciec wybiegł z niego ponad dwie godziny temu, bez słowa. Został sam, jego matka zmarła przy porodzie, ale nie to go najbardziej martwiło. To nie pierwszy raz, kiedy był zdany wyłącznie na siebie. To, czym zajmował się jego rodziciel nie można było nazwać pracą. Mafią raczej też nie, określenie wymarłe, którego już nikt nie używa. Chyba, że w filmach. Najbardziej trafnym określeniem będzie nie do końca legalna działalność. Tak naprawdę tyle wiedział, a poruszanie tego tematu nie za bardzo odpowiadało jego opiekunowi. Kiedyś próbował podsłuchać jedną z rozmów, ale był pewien, że wszyscy używali takich słów, by uniknąć tych najbardziej kluczowych. Za oknem rozpętała się burza, takie anomalie pogodowe w Los Angeles to rzadkość, jednak czuł, że dzisiejszy dzień nie zwiastuje niczego dobrego. Od rana coś było nie tak, wiedział to on i jego tata. Zawsze, gdy się martwił stał przy oknie wychodzącym na ganek, trzymając w ustach cygaro. Chłopiec był ciekaw, kiedy wróci. Czasami były to godziny, raz nawet okrągły tydzień. Mogło się wydawać, że miał swoje dziecko gdzieś, ale kochał go. Na swój sposób. Może nie miał normalnej, kochającej się rodziny, ale jakąś miał. Niektórzy nawet tego nie dostali. Tak sobie to przynajmniej tłumaczył.

Nagle usłyszał, dochodzące z dworu, głośnie rozmowy. Głosy były obce, żaden nie należał do jego ojca. Wstał z miejsca, gdzie siedział już dobrą godzinę, strzepując nieprzyjemne uczucie mrówek w nogach. Kiedy po chwili odzyskał pełne czucie podszedł powoli do okna i zauważył dwóch mężczyzn stojących przy dostawczym samochodzie. Obaj, co chwilę wydmuchiwali z ust dym papierosowy, stąpając z nogi na nogę, moknąc coraz bardziej. Jeden z nich dodatkowo przekładał w dłoni broń. Dziesięciolatek nie przeraził się na ten widok. Był już przyzwyczajony, po tym jak kilka lat temu znalazł w szufladzie biurka jedną sztukę. Wtedy powiedziano mu coś więcej. A raczej nic.

Zbiegł po schodach na dół, przytulając ucho do drzwi z nadzieją, że uda mu się usłyszeć, o czym prowadzili rozmowę.

- To wszystko komplikuje. Musimy do niego zadzwonić, póki nie jest za późno.

- Najważniejsze to żeby jak najszybciej zabrać wszystkie nasze graty z magazynu.

- Daryl już się tym zajął. Kurwa, śmierć Iana może nas zniszczyć.- Chłopiec otworzył szeroko oczy nie odsuwając ucha nawet o milimetr. Ian... Tak nazywał się jego tata.

– Szczęście, że tamta dwójka też nie żyje. Przynajmniej nas nie wydadzą.- Oboje zamilkli na kilka sekund.

- Stary, trzeba zwijać młodego.- Odskoczył od drzwi. Wiedział, że mówią o nim. Jego tata... Jego ojciec nie żył. Dwóch całkiem obcych dla niego mężczyzn chce go zabrać nie wiadomo gdzie. Przecież mieli ze sobą broń. Nie mógł na to pozwolić... Nie wiedział, co ma zrobić. Jeżeli to wszystko, o czym mówili to prawda... Musiał uciekać. Miał tylko dziesięć lat, mimo że żył w takiej rodzinie, trochę przeżył i trochę wiedział o mrocznym świecie nie potrafił w takiej sytuacji myśleć racjonalnie. Był tylko dzieckiem. Zwykłym dzieckiem...

Kroki z dworu stały się coraz głośniejsze. Rozejrzał się dookoła, po czym pobiegł w stronę szklanych drzwi, prowadzących do małego ogrodu. Ogrodzenie nie było zbyt niskie, ale nie raz już przez nie przeskakiwał wymykając się na plac zabaw, znajdujący się kilometr od domu. Miał wprawę. Wyszedł na zewnątrz od razu stając się cały mokry. Ruszył przed siebie pokonując płot w tym samym momencie, gdy drzwi wejściowe gwałtownie się otworzyły. Zaczął biec. Biegł nie myśląc o niczym, nawet o rodzicielu. Krople deszczu przysłaniały mu widok na drogę. Na ulicach było pusto. Bo kto by wychodził w taką pogodę... Na niebie, co jakiś czas ukazywały się złote błyskawice, a każdy grzmot wywoływał u niego ciarki na plecach. Zatrzymał się dopiero, gdy wpadł na kogoś, upadając przy tym na zimny beton. Nawet nie wiedział, kiedy krople deszczu na jego twarzy wymieszały się z jego łzami. Podniósł powoli wzrok napotykając przed sobą widok zmartwionej kobiety. Dopiero do niego doszło, że teraz został całkiem sam.

Łez było więcej niż kropel. 

........

Witam Was wszystkich, dziękuję że zajrzeliście i mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej ☀️ Wszystkiego co piękne dla Was 😘

HIDDENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz