1. Powrót do przeszłości

29 2 0
                                    

Znacie to uczucie, gdy wstajecie rano, przeciągacie się w łóżku, przecieracie zmęczone zbyt krótkim snem oczy, a później podnosicie się na równe nogi, z myślą, że dzisiaj wydarzy się coś złego? Ja niestety znam je aż za dobrze. Czasami czuję się z tego powodu jak jasnowidz. Nie zliczę ile razy magicznie przewidziałem swojego pecha. Skręcona kostka, przebita opona w samochodzie, stłuczka pod pizzerią w centrum miasta, czy w końcu torebka, którą skradziono mojej narzeczonej. Każde to wydarzenie było poprzedzone tym ciężkim porankiem. Dokładnie tak samo było 23 czerwca 2021 roku. Początek wakacji. Rozpoczęcie kilkutygodniowego okresu imprez, relaksu, wyjazdów i późnych powrotów do domu. Tak przynajmniej opisywali to moi znajomi oraz wszyscy ludzie, którzy siadali na tylnej kanapie mojego Mercedesa klasy S. Taką furką woziłem biznesmenów na nocne przygody w domach publicznych, naćpanych dzieciaków na imprezy w klubach, czy gangsterów na miejsca różnych nielegalnych transakcji. Tak, przeciętna "złotówa" jest świadkiem łamania prawa częściej niż niejeden policjant czy prokurator. Zawsze jednak moi klienci mogli liczyć na pełną dyskrecję, co nie raz wracało do mnie w postaci sporych napiwków. Dlatego właśnie byłem jednym z najlepiej zarabiających taksówkarzy w mieście. Byłem w stanie bez większych problemów utrzymać swoją ukochaną, Alice oraz naszego synka, Andreę. Przyszedł na świat w styczniu, pół roku przed feralnym wieczorem. Wróćmy jednak do tematu. Ten dzień od początku był bardzo trudny. Andrea budził mnie i Alice swoim płaczem, co bardzo mi doskwierało, gdyż w pracy kierowcy zdrowy sen jest niesamowicie ważny. Wystarczy poczytać o kierowcach ciężarówek, którzy zasypiali za kółkiem. Nigdy nie chciałbym być uczestnikiem takiego wypadku. Wstałem z łóżka około godziny dziewiątej, co było wyczynem, patrząc na to, że o czwartej skończyłem pracę. Pocałowałem Alice w czoło, ona posłała mi słodki uśmiech w ramach podziękowania, po czym poszedłem do kuchni. Umierałem z głodu i pragnienia. Wyjąłem z lodówki jajka, szynkę, ser i pomidory, i zacząłem robić omlet. Moja narzeczona go uwielbiała, a to sprawiało, że aż chciało mi się gotować. Zaparzyłem podwójne espresso dla siebie, oraz caffe latte z karmelowym syropem dla Alice. Zawołałem ją na śniadanie, a ona przyszła po kilku minutach. Wyglądała mniej więcej tak samo źle, jak ja. Worki pod oczami, przekrwione oczy, rozczochrane włosy, dokładnie tak mogliśmy opisać siebie nawzajem. Podeszła do mnie i dała mi całusa, a potem znowu zobaczyłem jej uroczy uśmiech. To była wystarczająca nagroda za zrobienie śniadania. Uwielbiałem te nasze leniwe poranki, podczas których Andrea dalej śpi, a naszym jedynym zmartwieniem jest to, czy wypijemy herbatę z mango, czy z marakują. Niestety ten do nich nie należał, musiałem się spieszyć. Ali o tym wiedziała, bo zawsze, gdy mam wolny poranek, to leżymy w łóżku tak długo, jak to tylko możliwe. Tego dnia miałem mieć mnóstwo zleceń, gdyż zaczynały się wakacje. Najpopularniejszym kursem był ten na lotnisko, odbierałem ludzi ze szklanych biurowców, a później przeciskałem się bocznymi uliczkami miasta, w akompaniamencie wrzasków i stresu, związanego z ewentualnym spóźnieniem się na samolot. Wiedziałem od samego początku, że ten dzień będzie męczący, ale do pracy od rana do późnej nocy zmotywował mnie utarg, który w takie dni jest wręcz ogromny. Sam dyktowałem sobie czas pracy, gdyż byłem prywatnym przewoźnikiem, nie pracowałem pod presją przełożonych. To właśnie lubiłem w swojej pracy, ponieważ od zawsze byłem osobą bardzo samodzielną, która lubi stawiać na swoim. Spędziłem jeszcze chwilę z Alice przy kawie, narzekając na słaby sen i opowiadając jej mój plan pracy. Niestety był to monolog, moja dziewczyna praktycznie dalej spała. Chwilę później pożegnałem ją całusem w czubek głowy, po czym wyszedłem z domu. Wsiadłem do mojego samochodu, który zostawili mi w spadku moi rodzice. Oboje zmarli dwa lata temu. Tata miał raka przełyku, a mama od dłuższego czasu cierpiała na depresję oraz nerwicę. Odejście taty niestety popchnęło ją do samobójstwa. To był ostateczny gwóźdź do trumny dla mojego dotychczasowego życia. Zerwałem wtedy stare znajomości, przestałem brać narkotyki i postanowiłem wyjść na prostą. To była ciężka i długa droga. Musiałem nauczyć się dorosłości jako mentalny dzieciak, zniszczony przez narkotyki, imprezy oraz beztroski tryb życia. Sprzedałem dom rodziców i kupiłem mieszkanie, żeby mieć przez jakiś czas za co żyć. Samochód postanowiłem wykorzystać do rozkręcenia biznesu, zajmującego się wożeniem ludzi. Byłem dumny z siebie, że udało mi się wyjść obronną ręką z tej ciężkiej sytuacji. To są słowa, które za każdym razem powtarzałem sobie przy przekręcaniu kluczyka w stacyjce. Robiąc to, patrzyłem również na zdjęcie rodziców, które miałem przyklejone na desce rozdzielczej. Tym razem było tak samo. Wyruszyłem spod mojego mieszkania około dziesiątej, kierując się do centrum Mediolanu. Dojazd spod mojego bloku, który był usytuowany na obrzeżach miasta, do centrum, trwał dobre pół godziny, oczywiście zakładając, że drogi nie są zakorkowane. Mam to do siebie, że nie znoszę jeździć samochodem w ciszy, dlatego zawsze z mojej taksówki dobiegają dźwięki muzyki. Najczęściej popularni, radiowi artyści, tacy jak Rihanna, Pitbull czy David Guetta. Szczególnie ten ostatni dawał mi kopa do jazdy, działał na mnie niczym energetyk. Po około czterdziestu minutach dotarłem pod biurowiec MediaSetu, czyli największego włoskiego koncernu telewizyjnego. Miałem przewieźć pewnego prezentera. Często zamawiał moje usługi, gdyż jest fanem wspierania małych przedsiębiorstw, a poza tym bardzo lubi mój styl bycia, cokolwiek to znaczy. Po kilku minutach oczekiwania zobaczyłem go, wychodził z dużych szklanych drzwi wieżowca.

Ostatni KursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz