2. Bea

23 3 0
                                    

Zawsze uważałem, że rzekome "przelatywanie życia przed oczami" na chwilę przed śmiercią to mit. Jednak tego wieczora przekonałem się, że to prawda. Przeszedłem z nim około dwieście metrów, a każdy krok był kolejnym pytaniem, wspomnieniem lub sceną z przeszłości. Co teraz stanie się z Alice? Jak wytłumaczy Andrei to, co stało się z jego tatą? Zabije mnie szybko czy będzie to trwało godzinami? Jak wygląda śmierć? To tylko kilka pytań, spośród kilkuset które zapełniały moją głowę w trakcie tego spaceru. Zagłębiliśmy się w las na tyle że nie widziałem mojego samochodu, ale na ten moment mnie to nie interesowało. Chciałem uciec. Ale każdą z możliwości na ucieczkę psuła mi wiedza o tym, że ten gość jest uzbrojony. To mnie przerażało, nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa, a moje nogi bez przerwy były jak z waty. Kazał mi się zatrzymać, a ja wręcz bezwarunkowo to zrobiłem. Usiadł na powalonym drzewie i wyciągnął pistolet z kabury. Trzymał go w lewej ręce i kręcił nim jak rasowy rewolwerowiec. Czułem jak moje gardło drętwieje, nie umiałem przełknąć śliny. Po chwili wyciągnął telefon, i zaczął w nim czegoś szukać, jednocześnie każąc mi usiąść pod drzewem. Tak też zrobiłem. Pokazał mi zdjęcie dziewczyny. Niebieskookiej brunetki, o delikatnych rysach twarzy i ciemnej karnacji. To było jak uderzenie piorunem, znałem tą twarz. Znałem ją bardzo dobrze. To była Bea, moja była dziewczyna, jeszcze za czasów ulicznej młodości. Mieliśmy po piętnaście lat, oboje byliśmy narkomanami. Ćpaliśmy co wlezie i ile wlezie, uwielbialiśmy to. Poznaliśmy się na domówce u znajomego, ona pierwszy raz spróbowała wtedy MDMA. Poszliśmy na tej samej imprezie do łóżka, i był to jednocześnie początek bardzo toksycznej i burzliwej znajomości. Spotykaliśmy się potem na różnych imprezach, zapoznawaliśmy się co raz lepiej. Po kilku melanżach wychodziliśmy już sami, bez towarzystwa. Po około trzech miesiącach od domówki u kumpla weszliśmy w związek. Była bardzo zazdrosną i przemocową osobą, która zawsze musiała postawić na swoim. Podczas gdy była na haju, potrafiła mnie bić, gdy nie spełniałem jej zachcianek. Byłem jednak w niej na tyle zakochany, że starałem się to ignorować. Jednak całe uczucie wygasło w momencie, w którym poznałem pewną dziewczynę. Stało się to na urodzinach mojego przyjaciela, Leo. Słynął on z niesamowicie dużych, głośnych i wręcz legendarnych imprez, o których mówiło się miesiącami. Jeśli ktoś oglądał Projekt X, to wie o czym mówię. Właśnie wtedy poznałem Margie, czyli Margheritę. Zauważyła mnie, podczas gdy rozmawiałem z Beą przez telefon. Kłóciliśmy się, bo poszedłem na imprezę bez niej. Co jak co, ale nie dałbym rady odpuścić urodzin mojego przyjaciela z powodu choroby dziewczyny. Po kilku minutach kłótni, rzuciłem telefonem o ziemię, oparłem się o płot i zacząłem płakać. Właśnie wtedy ona do mnie podeszła.

-Ona na ciebie nie zasługuje, Rick.

-Skąd wiesz kim jestem?

-Jestem jej przyjaciółką, i widzę jak ona cię traktuje. Dajesz się wykorzystywać i poniżać. Po co? Chcesz żyć w taki sposób?

Opowiedziałem jej moją perspektywę związku i to jak Bea mnie traktuje. Zszokowało ją to. Alkohol, dragi i emocje wzbudziły we mnie totalną histerię i brak pohamowania. Mówiłem jej wszystko, czego bałem się wydusić z siebie od miesięcy. Zrozumiałem, że to, co się dzieje, jest pojebane i niszczy moją psychikę. Za długo to wszystko tolerowałem. Zdecydowanie za długo. Margie uświadomiła mi, że Bea ma na mnie destrukcyjny wpływ. Uspokoiłem oddech w momencie, w którym Margie mnie przytuliła. Chwilę później puściła mnie, a nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyłem w jej brązowe oczy, podkreślone delikatnymi czarnymi kreskami przez dobre kilkadziesiąt sekund. Czułem się, jakbym był pod wpływem hipnozy, Bea nigdy nie patrzyła na mnie w taki sposób. Byłem dla niej tylko zabawką, chłopcem na którym mogła się wyżyć, bo miała świadomość, że od niej nie ucieknę. Margherita bez przerwy mnie obserwowała, zupełnie jakby szukała czegoś w moich oczach. Stwierdziłem, że dłużej tego nie wytrzymam. Zbliżyłem się do niej i delikatnie ją pocałowałem. Ona to odwzajemniła, widziałem, że bardzo tego chciała. Nie potrafiliśmy się powstrzymać. Czułem, że ciągnie nas do siebie, stwierdziłem, że już wszystko mi jedno. Całowaliśmy się przez dobre kilka minut, bez przerwy. Byliśmy w transie. Po chwili ona oderwała swoje usta od moich.

Ostatni KursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz