— Coś czuję, że ta knajpa nie była dobrym wyborem.
Eddie zaśmiał się na jej słowa. Przewróciła oczami, ale wróciła do jedzenia. Fakt, może i było tanio, jednak naprawdę miała wielkie wątpliwości, co do świeżości składników i higieny ich przygotowania.
— Powtórzysz jutro moje słowa. — Pokazała na niego palcem, chwytając pałeczkami makaron.
— Nie przesadzaj, jedz lepiej — powiedział totalnie skupiony na chińskim żarciu.
Nagle Diana poczuła jak coś ukuło ją w tył głowy. Popatrzyła na Brocka, święcie przekonana, że to Venom. Brock odwzajemnił jej spojrzenie i zmarszczył brwi.
— Co?
— Weź mu powiedz, że chcę w spokoju zjeść — poprosiła.
— Mówi, że to nie on.
— To co mnie ukuło w łeb? — zapytała zdenerwowana.
Z pleców przyjaciela Diany wysunęła się czarna macka. Pokazała na oparcie kanapy z tyłu za nią. Obróciła się, a jej oczom ukazała się kura. Odsunęła się zaskoczona.
— Co w twoim mieszkaniu robi kura?
— To jest Venoma jedzenie — wyjaśnił, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Zamrugała kilka razy i wróciła do swojego posiłku. Ta dwójka nie przestawała zaskakiwać. Ciągle działo się coś dziwnego, nietypowego. Już nawet nie dziwiło jej to aż tak. Chociaż, fakt faktem, w normalnym domu nie da się spotkać kur skaczących po kanapie.
— Jak tam w pracy? — zapytał, zerkając na nią znad pudełka z jedzeniem
— Dobrze. Od kiedy wyjaśniła się ta sprawa z Drake'iem, wróciłam do tych poważniejszych programów. — Uśmiechnęła się zadowolona.
Tak było. Gdy szef dowiedział się, że razem z Brockiem mieli rację i Carlton faktycznie nie był taki super, jak wszyscy myśleli, przeprosił ją i Eddie'ego, zaproponował im powrót do poprzednich stanowisk. Diana od razu się zgodziła, w przeciwieństwie do bruneta.
— A u ciebie jak tam?
— Dzieje się. — Odłożył pałeczki i wyprostował się. — Kojarzysz tego typa, Cletusa Kasady?
— To ten seryjny morderca?
W odpowiedzi pokiwał jedynie głową. Z jego pleców wysunął się Venom, jak zawsze sprawiał wrażenie uśmiechniętego psychopaty, przynajmniej dla Diany taki się wydawał. Kiwnęła do niego głową, a ten mrugnął do dziewczyny.
— Dokładnie tak. Chce ze mną rozmawiać.
Zakrztusiła się porcją makaronu, którą akurat wzięła do ust. Pochylił się w jej stronę poklepał ją po plecach. Podniosła rękę, na znak, że jest dobrze i popatrzyła na niego zaskoczona.
— Co?
— Też jestem zdziwiony i nie wiem, o co chodzi — powiedział, wracając na swoje miejsce.
— No chyba nie zamierzasz tam iść? — Uniosła brwi, wrzucając teatralnie pałeczki do pudełka. Napotkała jego niepewny wzrok i westchnęłam.
— Oczywiście, że zamierzamy tam iść — odezwał się kosmita.
Przewróciła oczami.
— Przecież to seryjny morderca — podkreśliła ostatnie dwa słowa.
— Tak, zamknięty w Saint Quentin — dodał Eddie.
— I ja tam będę — wtrącił się Venom.
— To nie jest dobry pomysł.
— To jest genialny pomysł! — krzyknął mój przyjaciel.
— Świetny! — odpowiedział obcy.
— Nie, wcale nie. — Pokręciła głową.
— Nic nam się nie stanie — zapewnił, jednak do końca nie wierzyła mu.
Za dobrze ich znała, żeby myśleć, że spotkanie z mordercą nie przyniesie żadnych konsekwencji.
I jak zwykle miała rację…
° ° °
Naprawdę przepraszam! I dziękuję, że dalej czekacie! Musicie mi się częściej przypominać hahah!
I w ogóle to dziękujcie Marcysia0902 bo ona mi przypomniała o tym opowiadaniu.
A to jest prolog, wprowadzający do drugiej części symbiozy
CZYTASZ
° symbioza ° eddie brock ° ¹ ° ² °
Fanfic° I co? On tak po prostu odgryza głowy? ° Diana wiodła spokojne, nudne życie. Jednak, jak wiadomo, taki stan nie mógł trwać wiecznie. Zwłaszcza, że jej najlepszy przyjaciel to Eddie Brock, który lubi wpadać w kłopoty. °°° Opowiadanie na podstawie pi...