Dziennik Doktora Franka FrankensteinaNew Jersey, 9 kwietnia 1977 r., godzina 20:39
Ja, Frank Frankenstein, dnia 9 kwietnia 1977 roku, postanawiam zacząć prowadzić dziennik. Będę w nim tworzyć zapiski pomocnicze do projektu, nad którym pracuję od dawna, i który z dniem dzisiejszym zamierzam wdrożyć w życie.
Wiele lat temu wpadłem na kapitalny pomysł. Pamiętam ten dzień dokładnie – akurat rozpocząłem pracę w prosektorium i miałem okazję zszywać zwłoki pięknej, młodej dziewczyny, która uległa rozczłonkowaniu w wypadku samochodowym.
Obserwowałem, jak pracownicy prosektorium łączyli jej rozczłonkowane ciało w jedno, a szwy pudrowali kosmetykami. Natychmiast w mojej głowie zrodziło się poczucie niesprawiedliwości. Przyglądając się zmarłej dziewczynie, zadałem sobie wtedy pytanie – czy ich rola naprawdę sprowadzała się jedynie do upozorowania, że do tragedii wcale nie doszło?
Wówczas zrozumiałem, jakie jest moje powołanie. Zaplanowałem eksperyment, który ma szansę okazać się rewolucyjny. Nie tylko dla człowieka, nie tylko dla świata medycyny, a również dla boga, szatana i innych nadprzyrodzonych sił.
Moim celem jest przezwyciężyć śmierć.
O eksperymencie nie wie nikt, prócz mnie. Trzymałem go do tej pory w tajemnicy, lecz mam nadzieję, że wreszcie ujrzy światło dzienne. To jedyna szansa, by moja kariera wreszcie rozwinęła skrzydła. Nie po to studiowałem medycynę w Italii przez siedemnaście lat, by koniec końców wrócić do New Jersey – czyli miejsca, w którym się urodziłem. Nie jestem jakimś tam przeciętnym, amerykańskim patomorfologiem. Jestem naukowcem, nietuzinkowym geniuszem, którego świat jeszcze nie docenił.
Jedyny pożytek, jaki mam z pracy w prosektorium, to że stanowi źródło materiałów do mojego eksperymentu. Przez ostatnie lata gromadziłem ciała trupów w mojej piwnicy, by wreszcie przywrócić im życie. W rogu pomieszczenia zorganizowałem małą kostnicę, w której chowałem ich szczątki. Pozostało mi je tylko posortować i wybrać te najdorodniejsze, najbardziej idealne. Z nich zbuduję perfekcyjny korpus, w który tchnę życie.
Cóż, zaczynam. Już nie mogę się doczekać rezultatu. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, będę mógł uciec z New Jersey i powrócić do Italii, gdzie odbuduję swoje życie. Udowodnię wszystkim, że zasługuję na uznanie, szacunek i miłość, które dotychczas omijały mnie szerokim łukiem.
Mam poczucie, że 9. kwietnia 1977 roku jeszcze przejdzie do historii.
***
New Jersey, 10 kwietnia 1977 r., godzina 22:00
Dziś, zgodnie z planem, zabrałem się do pierwszego etapu działania. Spośród zwłok, które zgromadziłem na przestrzeni lat, wyodrębniłem najwspanialsze, najbardziej okazałe szczątki.
Dokonałem szczegółowej selekcji kończyn, torsów, głów, a nawet włosów. Analizowałem z wnikliwą dokładnością najdrobniejsze detale: brwi, paznokcie, zęby, przebarwienia na skórze. Oczywiście, postawiłem na różnorodność wyboru. Gdy miałem dylemat, zostawiałem sobie zamienniki – kilka wariantów dłoni albo gałek ocznych.
Mając problem z zadecydowaniem, czy bardziej przemawiał do mnie czekoladowy brąz tęczówki, czy raczej lazurowy błękit, czułem się niczym artysta, który starannie dobiera kolory, faktury i kształty. Studia w Italii ukształtowały we mnie nad wyraz wyrafinowany gust, więc bez pożałowania zacząłem odrzucać niedoskonałe części i zostawiałem jedynie te, które były pozbawione wad.
CZYTASZ
THE DIARY OF DR. FRANK FRANKENSTEIN - FRERARD HALLOWEEN SPECIAL
FanfictionFrank jest naukowcem, który na co dzień wykonuje sekcje zwłok w prosektorium. Wieczorami prowadzi dziennik, w którym opisuje swój tajemniczy, szalony eksperyment. Naukowiec pracuje nad nim przez wiele miesięcy, aż pewnego dnia projekt wymyka się mu...