Ochrona próbowała nas zatrzymać ale porozstawiałam ich po kątach. Oczywiście, że w przenośni. Mieliśmy przewagę liczebną i pięciu biotyków. Pokazaliśmy co możemy zrobić od razu się wycofali. Dowiedzieliśmy się, że jeśli chcemy opuścić port musimy mieć przepustkę. Po nią postanowiłam udać się sama bo wiedziałam, że to nie będzie łatwe i nie chce by brat się mieszał. Zarządcą portu okazał się Salarianin i nie wyglądał na zbyt przychylnego.

-Czego?- odezwał się niezbyt przyjemnie.

-Może grzeczniej. Bo tak się składa, że masz do czynienia z wkurwionym biotykiem który akurat jest Widmem, a nie byle jakim chłystkiem- warknęłam.

-Ludzie nie są Widmami- powiedział ale mina mu zrzedła.

-To może skontaktujesz się z Cytadelą i potwierdzisz moje słowa. Ja mam czas. Tylko nie jestem pewna czy firmy które tu mają swoich przedstawicieli będą zadowoleni- powiedziałam.

-Bierz tą przepustkę i zejdź mi z oczu- powiedział. Jak tylko na omni-kluczu wyświetliło mi się potwierdzenie opuściłam pomieszczenie. Ruszyłam w kierunku gdzie byli moi ludzie.- Dobra pora się zbierać- powiedziałam gdy do nich dotarłam.- Nie patrz tak na mnie Alex. Nikomu nic nie zrobiłam- powiedziałam do brata który mi się bacznie przyglądał. Nie uszliśmy zbyt daleko gdy dogoniła nas asystentka Salarianina. Powiedziała, że pracuje w służbach wewnętrznych i przydała by się jej moja pomoc. Opowiedziała, że zarządca jest skorumpowany ale jest pewien Turianin który by mógł dostarczyć na niego dowody. Zgodziłam się pomóc. Ash, Tali i Garrusowi kazałam poczekać przy wyjściu, a z resztą ruszyłam by pogadać z Turianinem. Z nie chęcią zgodził się na pomoc. Gdy dotarliśmy do jego biura ludzie Salarianina robili w nim kipisz. Część sobie poszła ale z innymi musieliśmy walczyć. Gdy zdobiliśmy dane napatoczyła się kolejna grupa. Ci w ogóle nie byli skłonni do negocjacji. Nie pozostało nam nic innego jak z nimi walczyć. Po pokonaniu ich czekała na nas asystentka i spytała co się stało. Powiedziałam prawdę, a będąc Widmem wszystko mi uchodzi na sucho. Poprosiła mnie bym namówiła Turianina do składania zeznań. Gdy to zrobiłam mogłam wreszcie ruszyć w pogoń za matką Liary. Po drodze musiałam rozwalić sporo Gethów. Jak już wreszcie do niej dotarliśmy okazało się, że jest pod bardzo silnym wpływem Sarena i nawet Liara nie zdołała do niej dotrzeć. Nie pozostawiła nam wyboru, musieliśmy walczyć z nią i jej ludźmi. Najgorsze w tym wszystkim było, że Liara musiała patrzeć na śmierć matki. W jednym ze zbiorników była królowa Raknii. Chciała wiedzieć co z nią zrobimy. Wrex miał tylko jedną odpowiedź żeby ją zabić. Ja jednak postanowiłam ją oszczędzić. Kiedyś może się przydać. Po powrocie na Normandię kazałam Jokerowi lecieć na Cytadelę. Musimy się otrząsnąć z tego co się wydarzyło i obmyśleć co robić dalej. Dałam wszystkim wolne, a sama z bratem udałam się do naszego mieszkania. Po zdjęciu pancerza udałam się do swojego pokoju. U siebie od razu skierowałam się do barku. Przez tego pieprzonego Sarena zostanę alkoholiczą. Razem z butelką udałam się do łazienki by się wykąpać. Gdy wanna napełniała się wodą podeszłam do lustra. Po stwierdzeniu, że wyglądam jak gówno postanowiłam zadzwonić.

-Komputer połącz mnie z ojcem- wydałam polecenie. Czekając na połączenie nalałam sobie kolejnego kieliszka.

-Victoria jak ty wyglądasz?- spytał się ojciec jak już odebrał.

-Jak nie przebierając w słowach, jak gówno- powiedziałam.

-Co się stało?- chciał wiedzieć.

-Jak wiesz poluję na zbuntowane Widmo. Na jednej z planet mieliśmy potyczkę z Matką Asari, która okazała się być w rzeczywistości też matką Asari którą mam w załodze. A żeby było tego mało prawdopodobnie zginęła od mojej kuli. I żeby było zabawniej Liara to widziała gdyż brała w tym udział- powiedziałam. Napiłam się z kieliszka.

-To przykre dziecko ale nie musisz się zaraz upijać- upomniał mnie tata.

-Lepsze to niż miałbym coś rozwalić za pomocą biotyki- odparłam.

-Jak się miewa twój brat?- spytał się.

-Prawdopodobnie też źle. Jak się wykąpię to do niego zajrzę- powiedziałam.

-Postaraj się nie zginąć- powiedział.

-Nie mogę nic obiecać- odparłam.

-To ci już nie przeszkadzam- powiedział i się rozłączył.

-Komputer włącz ciężką muzykę od lat 70- tych i z wyż z XX w.- wydałam polecenie jednocześnie zanurzając się wannie. Siedziałam w wannie słuchając muzyki i pijąc do póki woda nie wystygła. Gdy już się odświeżyłam włożyłam mundur polowy i poszłam zobaczyć jak się miewa Alex. Jak go znalazłam w salonie. Zauważyłam, że wpadał na te same pomysły co ja.

-W miarę dobrze się czujesz?- spytałam się brata gdy stanęłam naprzeciw niego.

-Ujdzie- odparł.- Co zamierzasz teraz robić?- spytał się.

-Zobaczyć jak się miewa moja załoga. Idziesz?- spytałam się.

-Jasne- odparł. Oboje mieliśmy nieźle w czubie ale jednocześnie mieliśmy mocne głowy więc po nas nie było tego widać. Większość towarzystwa znaleźliśmy w barze. Zauważyłam Liarę i postanowiłam z nią pogadać.

-Chodź- powiedziałam gdy do niej podeszłam. Wiedziałam, że lepiej pogadać na zewnątrz gdzie jest cicho. -Wiem, że to co powiem zabrzmi banalnie. Ale naprawdę mi przykro z tego co się stało i, że musiałaś na to patrzeć- powiedziałam gdy już znalazłyśmy na zewnątrz.

-Nie ma potrzeby pani komandor- powiedziała Liara.

-Nie jesteś żołnierzem by mnie tytułować. Wystarczy, że będziesz mi mówić po imieniu- powiedziałam.

-Masz kogoś oprócz brata?-spytała się.

-Tak ojca. Jak mieliśmy szesnaście lat zaginęła nasza matka. Jak się o tym dowiedziałam to za pomocą biotyki dom zdemolowałam. Ani Alex, ani tata nie byli wstanie mnie powstrzymać. Po tym zdarzeniu postanowiłam pójść do szkoły oficerskiej. Jak im o tym powiedziałam to tata nie był zadowolony zwłaszcza, że Alex powiedział, że on zrobi to samo- opowiedziałam.

-Zawsze robicie to samo?- spytała się.

-Bardzo często- odparłam. -Wracajmy bo nie wiadomo co oni odwalą- dodałam. Jak wróciłyśmy chłopcy urządzali zawody w piciu. Alex miał przerąbane bo już był pijany. Jakoś to pijaństwo im całkiem dobrze szło. Nim doszło do jakiś rozrób całe towarzystwo rozgoniłam. Przez kilka dni byliśmy na Cytadeli. Zrobiliśmy sporo zapasów na okręt i ulepszeń do broni i zbroi. Nie mówiąc nic bratu sporządziłam testament. Gdybym zginęła miał sprzedać mieszkanie na Cytadeli i co ważniejsze rzeczy zabrać. Zauważyłam, że brat się zbliżył do Ash. I dobrze. Będzie mieć oparcie jak mnie zabraknie. Jakoś nie przewiduję szczęśliwego zakończenia tej pogoni za Sarenem. Ostatni dzień przed wylotem skończył się nie typowo. Ale po kolej. Jak zwykle poszliśmy do klubu. Było więcej niż zwykle ludzi. Bawiliśmy się świetnie. Koło północy postanowiłam zwinąć żagle. Porucznik Alenko zaoferował się, że mnie odprowadzi do mieszkania. Powiedziałam, że sama trafię ale się uparł. Cytadela praktycznie nigdy nie śpi. Ale w dzielnicach mieszkalnych był w miarę spokój. Gdy już dotarliśmy do mojego mieszkania zaprosiłam porucznika na drinka. W mieszkaniu okazało się, że nie ma Alexa. Porucznik zaczął się zbierać do wyjścia.

-Tchórzysz Kaidan?- spytałam się gdy był już prawie przy drzwiach.

-Co ... proszę?- spytał się z zająknięciem.

-Zwykle jesteś bardziej wygadany- powiedziałam.- Nieraz widziałam jak na mnie patrzysz. Wiem, że może to przeszkadzać iż jestemstraszą stopniem i w dodatku twoim przełożonym. Ale czy naprawdę chceszzmarnować okazję by być razem zwłaszcza, że jutra możemy nie dożyć?- spytałamsię prowokacyjnie. Nic nie powiedział ale też już nie wychodził. Podeszłambardzo blisko niego i czekałam, aż wykona ruch. No i wykonał ruch. Spędziliśmybardzo upojną noc. Rano ruszyliśmy do doków by polecieć na Feros. Jeszcze wtedynie wiedziałam, że przyjdzie nam zboczyć z kursu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 15, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Piekło w kosmosieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz