4 - Snow

650 12 1
                                    

- Jakie to uczucie? - spytałam czarnowłosego.

- Jakie niby uczucie? - spytał skołowany.

- Przegranej. Przegrać z czymś na co nie miałeś wpływu. Przegrać.. ze mną.

Zdradzenie się przed kimś moją tajemnicą wcale nie było dla mnie czymś gorszącym. Zazwyczaj gdy ktoś mnie rozpoznawał, lądował w jakimś zaułku naznaczony moim - tak znanym przez wszystkich - herbem. Ale pan Killian Baylord był inny. Miał błysk w oku, kiedy się o tym dowiedział i jego zaskoczenie, kiedy wcale w niczym nie zaprzeczyłam - było jak słodkie wiśnie na języku. Jestem zabójcą - to fakt. Tak samo jak on. Dwóch drapieżników w jednej klatce. Ciekawe co z tego wyniknie.

Patrzyłam na niego jak wzrok przeszedł mu mgłą i zagłębił się w swoich myślach próbując odgadywać, każdy mój ruch i każdy motyw. Byliśmy z pewnych względów podobni. Chcieliśmy władzy.

Ja - skryta w cieniu.

On - nie do końca.

Lubił wzbudzać strach. Pokazywać się by inni obserwowali do kogo należy władza. Za to ja byłam skrytobójcą. Nigdy się nie pokazywałam, byłam cieniem dla każdego. W końcu ktoś mnie widzi na własne oczy i od razu nie umiera. Może być ciekawie.

- Chcesz coś jeszcze widzieć? - spytałam, przywołując go do rzeczywistości od jego myśli.

- Jak ci się to udaje, Princesso? - spytał.

- Nam kobietom tak łatwo jest rozbrajać szajki od środka. Wykorzystuje swoje wdzięki by wkraść się w łaski napalonych przestępców nie zdających sobie nawet sprawy, że nie jestem tylko głupią zabawką. Nasłuchuje i wykorzystuje tę wiedzę na własne korzyści. Czasami było to i na korzyści FBI. Nam, kobietom łatwo jest balansować na tym wszystkim. Jesteście ślepi, zaślepieni swoimi żądzami. Nie przyszło by wam nawet do głowy, że ta głupiutka dziewczyna, którą obmacujecie, kiedy siedzi wam na kolanach może z przyjemnością chłonąć całą wiedzę, którą bezmyślnie mówicie na głos przy niej. A potem okazuje się, jak to pięknie ująłeś, że masz żmije w domu. Nic złego i nic niedobrego. Chociaż twoi ludzie pewnie są innego zdania. Jeśli wiesz co mam na myśli.

- Myślisz, że zmienię moje zachowania do ciebie po poznaniu twojego małego sekreciku? Nie jesteś taka znowu sprytna, Markizo. - prychnął, próbując zakryć swój lęk, na co kącik ust drgnął mi do góry, co od razu powstrzymałam.

- Na to nie liczę. - odparłam i się uśmiechnełam. - Uwielbiam wyzwania.

- Pozbawiałaś życia co najmniej piętnastu moich ludzi.

- Dwudziestu siedmiu. - poprawiłam go szybko i się rozejrzałam, czy nikt nas nie słyszy. Byliśmy sami w bibliotece.

- Piękna i inteligenta. - odparł słodko.

- To najbardziej niebezpieczna i wybuchowa mieszanka, Księciuniu. Za bardzo nie doceniacie kobiet.

- Kobieta może być lepsza od mężczyzny we wszystkim czego tylko chce, ale to, kiedy jest od niego dużo gorsza, to prawdziwy sukces. - powiedział dumnie.

- A pamiętasz jak kiedyś chciałeś żebym pomogła ci znaleźć Markizę? Nawet nie wiesz jak się wtedy uśmiałam, kiedy wyszłam z gabinetu.

- Mój ojciec już o tobie wie. - powiedział szybko na co zachłysnęłam powietrzem.

- Że, co? - Otworzyłam szeroko oczy patrząc na niego. Uśmiechnął się arogancko widząc moje zdziwienie.

- Zdziwiona, prawda? - Nawet nie musiałam odpowiadać. Widział to. - To on mi o wszystkim powiedział. - dodał zakładając ręce na piersi i opierając się o plecy kanapy.

Markiza #2 - Drugi Strzał |+18| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz