część 4

1.1K 78 29
                                    

Zwlekał z opuszczeniem sali obrony, pewien, że Snape będzie ignorował go po lekcji tak samo jak w czasie trwania zajęć.

— Na słowo, Potter.

Harry wzruszył ramionami w stronę przyjaciół i podszedł na przód klasy, wymijany przez resztę uczniów. Snape zaczekał, aż wszyscy wyjdą, chociaż drzwi pozostały otwarte.

— Dyrektor powiedział mi, że pozwolił ci towarzyszyć sobie w jednej z jego... — Zerknął w stronę wejścia. — ...szkolnych wycieczek.

— To prawda — odparł Gryfon.

— Wiesz, że poprosiłem go o to samo? — Harry nie wiedział i zaskoczenie musiał mieć wypisane na twarzy. Snape poprawił stos pergaminów leżących na biurku i kontynuował: — Odmówiono mi. — Spojrzał na chłopaka, jakby to on był winien podjęcia tej decyzji.

— Eee... — zaczął Harry, bo wyglądało na to, że Snape czeka na jakąś odpowiedź. — Chcesz, żebym... —Cię pocałował? — Porozmawiał z...

— Nie bądź głupi. Obaj wiemy, że nie zmieni już zdania. Chcę tylko, abyś na następnym szlabanie nauczył się, jak się obronić.

I Dumbledore'a, usłyszał wyraźnie, pomimo że Snape nic nie powiedział.

Kiedy nadszedł sobotni poranek, brakowało mu podręcznika bardziej niż kiedykolwiek. Naprawdę chciał zaskoczyć czymś mężczyznę, ale nigdzie nie zapisał sobie żadnego z zaklęć Księcia.

Postanowił stawić się o czasie. Zaraz po szybkiej masturbacji pod prysznicem, żeby nie kusiło go przerwanie lekcji na mały seks lub cokolwiek, czym było to, co robili wcześniej.

Niestety, jak tylko Snape otworzył drzwi, penis Harry'ego zapomniał o słodkich chwilach, zapomniał o wszystkich obrazach, które podsyłał mu umysł Gryfona. O całowaniu, orgazmach i o tym, że znów chciał tego posmakować.

— Do środka — warknął mistrz eliksirów. — Wyjmij różdżkę.

Nie zdążył nawet zamknąć drzwi, kiedy poczuł zaklęcie uderzające go pomiędzy łopatki.

— AU! Ja pierdolę! — krzyknął.

— Wciąż nie wchodzi w grę — usłyszał syk.

Wyciągnął swoją różdżkę i nim dosięgło go następne zaklęcie, posłał Snape'a w tył celną Drętwotą.

Zaklęcie goniło zaklęcie, dopóki Harry nie zaczął ciężko oddychać, a zaklęcie tarczy przepuszczać ataki na jego nerki. Wtedy Snape upuścił różdżkę i uniósł dłoń. Przynajmniej on też miał problemy ze złapaniem oddechu.

— Widzę, że zdołałem cię jednak czegoś nauczyć w tym roku — powiedział, przeczesując i tak już zmierzwione włosy.

Harry wyszczerzył się.

— Nie pochlebiaj sobie — odparł. — Nauczyłem się więcej od Księcia niż kiedykolwiek... — Umilkł. — Przez ciebie też zacząłem tak robić.

— Jeszcze raz.

Snape rzucił w niego czymś, co mogłoby zaboleć, gdyby tego nie zablokował. Walczyli tak długo, dopóki znów nie stracili oddechu. Dobrą stroną tego, że Snape wyglądał, jakby chciał go poszatkować żywcem, było to, że jego mina odganiała wszystkie myśli o seksie. Z kimkolwiek.

— Wiesz, kiedy mnie nie nienawidzisz, nie jesteś taki zły w tej obronie. — Harry oparł się o ławkę, próbując wyregulować oddech.

— Co sprawia, że myślisz, iż cię nie nienawidzę? — zapytał mężczyzna, a jego klatka piersiowa unosiła się podejrzanie szybko.

W międzyczasie -Snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz