— Dostałeś go?
Harry gapił się na słowa, które pojawiły się w książce od Snape’a. Pierwsze od kilku miesięcy minionych od czasu ich rozstania. Nie miał pojęcia, co go podkusiło, żeby akurat dzisiaj do niej zajrzeć, ale szybko poszukał w swoich rzeczach jakiegoś pióra i buteleczki atramentu.
— Dostałem co?
— Miecz.
Teraz gapił się na zwięzłą odpowiedź. Wciąż było mu zimno od kąpieli w lodowatej wodzie, jednak czuł szczęście, ponieważ Ron do nich wrócił i udało im się zniszczyć jeden z horkruksów.
— Dostałem — odpisał powoli. — Jeśli to naprawdę ty, napisz, co robiliśmy na ostatnim szlabanie.
Odzew nastąpił bardzo szybko.
— Obciągnąłem ci, aż spuściłeś mi się do gardła.
— To npradę ty? — nabazgrał, gubiąc kilka liter.
— Czy ktoś inny obciągał ci na szlabanie?
Harry wyszczerzył się.
— Nikt. Ani na szlabanie, ani nigdzie indziej. — Nie mogąc przestać się uśmiechać, zaśmiał się cicho i zasłonił usta dłonią, wiedząc, że Ron i Hermiona śpią na swoich posłaniach. Potem coś sobie przypomniał. — Twój patronus to łania?
— Tak samo jak twojej matki — odpisał Snape.
— Dlaczego nie pisałeś?
— Jestem wszędzie obserwowany. Z rozkazu Czarnego Pana i przez zazdrosnych o moją pozycję. A nawet przez kilka portretów z gabinetu dyrektora.
— Czy czasem ty nim teraz nie jesteś? — zapytał Harry. Podejrzewał, że Snape poprosił o tę posadę Voldemorta, aby w jakiś sposób chronić Hogwart przed obecnością Carrowów. Raporty, które słyszał o rozdawanych przez Snape’a szlabanach, były dość jednoznaczne.
— Nie miałem innego wyboru — nadeszła odpowiedź. — Robię, co mogę, ale...
— Rozumiem — przerwał mu Harry i naprawdę tak było. Wielu ludzi oczekiwało od niego otwartej walki z Voldemortem, więc wiedział, co znaczy zawieść tłumy. — Gdzie teraz jesteś? — napisał po chwili.
— W namiocie, tak samo jak ty, ale w innej części kraju. Nie mogę długo tu zostać, jeśli nie chcę wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania.
Harry nie zazdrościł mu tego zadania: ukrywania swoich prawdziwych zamiarów przed wszystkimi. No, może z małym wyjątkiem.
— Skąd wiedziałeś, gdzie jesteśmy?
— Phineas usłyszał, jak o tym mówicie. Pracował nad tym już od kilku miesięcy, żebym mógł dać ci prawdziwy miecz.
— Dlaczego wrzuciłeś go do tej wody? — nabazgrał, otulając się mocniej kocem. — Mogłeś mi go po prostu dać.
— I stracić okazję, żeby zobaczyć, jak się rozbierasz?
Harry zacisnął usta, próbując powstrzymać śmiech. Podejrzewał, że bardziej chodziło o Rona kręcącego się pomiędzy drzewami.
— Zboczeniec — napisał.
— Przeszkadza ci?
— Nie.
Chwila przerwy. A potem:
— Muszę już iść.
Harry jeszcze mocniej wtulił się w koc, pragnąc, żeby był jakiś sposób, aby Snape’a zatrzymać. Ale grożące im niebezpieczeństwo było zbyt realne.
CZYTASZ
W międzyczasie -Snarry (BCP)
Fanfictionzapraszam do przeczytania (wstawiam na wattpada aby sie lepiej czytalo)