Madzia siedziała naprzeciwko mnie w maku i zjadała frytki z prędkością umierającego z głodu. Potrafiła jeść i gadać jednocześnie i korzystała z tej umiejętności z podziwu godną łatwością.
– I Tośka ma teraz brata. Brzydki taki, pomarszczony i czerwony. – Pięć frytek do buzi i sekunda przerwy, ale zanim przełknęła, już mówiła dalej: – I łysy. Zupełnie jak ostatni gach babki. Gach. Wiesz, co to? – Niewinne błękitne oczy patrzyły na mnie z ciekawością. Nie zdążyłem jednak zareagować, bo córka sama znalazła odpowiedź: – Chyba nie. Nie wyglądasz, jakbyś wiedział. Ja też nie wiem, ale pani Tereska powiedziała, że to gach babki. Mama powiedziała, że to pojeb – wyszeptała, nerwowo rozglądając się wokoło. – Zabroniła mi tak mówić, bo musiała przez to iść do pani. Pani mówi, że to brzydkie słowo. Pewnie brzydkie – kolejne trzy frytki – bo mama strasznie się wstydziła i kazała nie używać tego wyrazu. Powiedziała, że to niekul... niekul... Niekultywne?
– Niekulturalne?
– No, chyba tak. Nie-kul-tu-lalne – przesylabizowała prawie dobrze. – I teraz mówi o gachu babki, że jest niedobry. Jak dla mnie to on jest pojeb, bo niedobry to jest Przemek, kiedy mnie ciągnie za włosy, a nie pan od babki. Mama zabrała mnie do nich tylko raz, ale kiedy pan mnie chwycił za rękę, strasznie się zdenerwowała i krzyczała na niego. I teraz to już chodzi do babki beze mnie. – Kolejne frytki, tym razem w towarzystwie nuggetsa. – Dobre to. Kocham maka, ale mama mówi, że nie mamy kasy, żeby tu przychodzić, wiesz? Zabiera mnie tylko na urodziny i inne takie. Od święta. Nie wiem jakiego, ale od. Jeśli jest od, nie powinno być do? Jak myślisz?
Mówiła dalej, skacząc z tematu na temat z płynnością szalonego mistrza tańca nowoczesnego, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Gadała i gadała, nie przestając nawet na chwilę. Faktycznie nie przypominała swojej matki. Pamiętam, że Jola należała do najbardziej milczących dziewczyn w szkole. To i uroda wyróżniały ją na tle pozostałych. Czy ja aż tyle mówiłem? Może. Wojtek taki był. Też mu się buzia nie zamykała.
– Coś cię boli? – zainteresowała się nagle Magda, marszcząc brwi.
– Dlaczego?
– Bo tak wyglądasz. Jak mama, kiedy ją poprosiłam o lalkę, bo Tośka ma ich całe mnóstwo i chciałam jedną. Mama też tak miała. Jak ty. I powiedziała, że ją serce boli. Boli cię serce?
Zamrugałem zaskoczony. Bystry dzieciak. I spostrzegawczy.
– No to teraz już mamę nie będzie bolało serce, nie? – Uśmiechnęła się, głaszcząc łagodnie barbie, którą wybrała dwa dni temu w sklepie. – Mam teraz więcej lalek niż Tośka. Skręci ją, jak zobaczy, nie?
– Jak to skręci?
– No, babka tak mówi. Że skręci ciotkę, jak zobaczy jej nową sukienkę. To pewnie Tośkę skręci. Wiesz, co to znaczy? Bo mama mi nie chciała powiedzieć i kazała tak nie mówić, bo to nieładnie. To jak, wiesz?
Wepchnęła do ust ostatni kawałek kurczaka i przyglądała mi się wyczekująco. Wyglądała zupełnie inaczej niż dwa dni temu. Miała na sobie sukienkę, którą poleciła mi laska w sklepie, ładniutkie białe sandałki, a włosy uczesała jej fryzjerka z galerii, bo mnie przerosły warkoczyki. Co rusz dotykała jednej z kilku lalek barbie, które kupiłem jej w sobotę, jakby musiała się upewnić, że faktycznie do niej należy. Gdyby nie to, w niczym nie różniłaby się od córek naszych co zamożniejszych sąsiadów z Nowego Jorku.
– Tęsknisz za mamą? – zapytałem, zamiast odpowiedzieć.
Skrzywiła się i przez chwilę rozmyślała, obgryzając paznokcie, aż łagodnie wyciągnąłem je z jej buzi.
CZYTASZ
Chwila która trwa
ChickLitCzy chwila może trwać wiecznie? Jola i Marek mają wspólną przeszłość. Ta jednak, zamiast ich łączyć, buduje między nimi mur. Wzajemne pretensje, przemilczenia i tajemnice, sprawiają, że chociaż Jola kocha ojca swojego dziecka, a on jej pragnie, nie...