Sama nie wiem jak udało mi się opuścić teren zamku. Jakoś po prostu uciekłam. Był już późny wieczór, rodzice myślą że śpię a tym czasem w moim łóżku leży jedynie karteczka z przeprosinami. Nie mogłabym im po prostu powiedzieć że nie chce rządzić bo i tak bym musiała.
Spojrzałam ostatni raz na budynek o raz na kocie drzewo. Byłam pewna że widzę je ostatni raz. Pobiegłam w stronę portu po czym wsiadłam do najmniejszej łódki, odwiązałam linę przywiązaną do pomostu i odpłynęłam z nurtem rzeki. Niedługo później nie musiałam już wiosłować, mogłam trochę odpocząć po udanej ucieczce. Czułam stres i wyrzuty sumienia, ale jednocześnie euforię, adrenalinę, strach, szczęście i ogółem wszystko na raz.
Otuliłam się kocem który zabrałam ze sobą i starałam się nie zasnąć. Co gdyby na końcu rzeki był jakiś wodospad albo coś tego typu? Nie mogę jednocześnie płynąć niebezpieczną rzeką i spać, to nieodpowiedzialne. Usiadłam wygodnie i patrzyłam przed siebie. Nie wiedziałam jak radzić sobie z nudą. Myślałam czego tak dokładnie szukam uciekając, miłości? Prawdziwego domu? Normalności? Czy po prostu szczęścia? Co jak dopłynę na totalne zadupie, albo złapie mnie jakiś pedofil i...
Eh...
Nie jestem pewna czy ucieczka to był dobry pomysł, podjęłam bardzo radykalną i nieodpowiedzialną decyzję. Z drugiej strony, właśnie dlatego nie nadaje się na królową. Moje rozmyślenia przerwał mi sen którego tak bardzo chciałam teraz uniknąć. Zapomniałam że moje życie jest teraz zagrożone. Co poradzić? Oczy same mi się zamknęły a wyobraźnia zaczęła tworzyć dziwne wyobrażenia zwane snami.
Obudziło mnie głośne uderzenie łódki o kamień.
-O nie nie nie nie nie... Zasnęłam!
A teraz mogę się nawet utopić! Co mam zrobić? Zaczynałam panikować gdy nagle łódka kolejny raz wpadła na super pomysł rozbicia się o kamień, wyrzuciło mnie z małego statku tak że trafiłam głową o kamień czego skutkiem była utrata przytomności. Moje oczy w jednej sekundzie zamknęły się a ja odpłynęłam...
Obudziłam się w łóżku. Ale nie w zamku... Nie wiem gdzie. Postanowiłam szybko wstać by sprawdzić gdzie jestem jednak poczułam dość dotkliwy ból głowy. Aj jak to strasznie boli. Rozglądnęłam się więc po pokoju z perspektywy leżącej. Zauważyłam drzwi przez które po chwili do pomieszczenia weszła dość starsza pani. -Ooo obudziłaś się już? Może świeżego rosołku z kury? Albo pierogi ruskie takie dobre zrobiłam, albo schabowy z ziemniakami? Albo chociażby kanapeczkę z pomidorkiem ogóreczkiem, albo jak na słodko to dżemik z porzeczki otworzę, sama robiłam z ogródkowych owoców! Wszystko naturalne - proponowała starsza pani. Miała siwe długie włosy upięte w koka. Śliczny schludny fartuszek w kwiatki. Jeszcze jej się dobrze nie przyjrzałam a już oddaliła się w celu przyniesienia całego tego jedzenia o którym przed chwilą mówiła. Nie ukrywam byłam głodna a takim cieplutkim rosołkiem bym nie pogardziła ale chciałam się dowiedzieć o niej czegoś więcej niż tego jak wygląda. Zanim opuściła pokój odezwałam się do niej.
-Tak... Bardzo mi miło, ale co ja tu właściwie robię i kim pani jest?
-O! Ja? Ja to tylko stara baba mieszkająca spokojnie w domu w środku lasu, nic ciekawego. Bardziej interesuje mnie kim ty jesteś? W końcu masz różowe włosy oraz uszy i ogon jakiegoś zwierzęcia
-A no tak, więc jestem Wewa, pochodzę z kociego królestwa kilka kilometrów ztąd przypłynęłam łódką mojego ojca ponieważ wywalono mnie z domu. -Nie mogłam powiedzieć prawdy. Że jestem księżniczką i ogółem, nie chciałam mówić prawdy.
-Widzę że kłamiesz dziecko, co się stało i co tu robisz?
-Dobrze więc powiem prawdę. Jestem kocią księżniczką, uciekłam z zamku ponieważ nie chce rządzić moim królestwem dlatego uciekłam. Tak w dużym skrócie... Ale niech pani powie teraz coś o sobie.
-O mnie? No dobrze a więc tak...Jakieś 15 lat temu mieszkałam jeszcze w bloku wraz z moim 20 letnim synem Maciejem. Był bardzo mądry i jestem z niego bardzo dumna. Żyliśmy w biedzie, nie jakieś gigantycznej, było nas stać na mieszkanie, picie, jedzenie i tak dalej ale nie za bardzo na lepszy dom, studia, czy wakacje. Moim marzeniem od zawsze było mieć mały domek obok jakiejś rzeki gdzieś w lesie. Moja babcia zawsze mi opowiadała jak to w takim mieszkała, doiła krowy, sadziła ziemniaki i wogóle. Ale jak już mówiłam nie było nas stać.
Wszystko się jednak zmieniło pewnego dnia. Maciek wyszedł na miasto z kolegami a ja zostałam w domu i lepiłam pierogi gdy nagle zadzwonił mój telefon. Opłukałam i wytarłam ręce po czym chwyciłam za komórkę. Zapytałam "Halo? Kto mówi?" Gdy z urządzenia usłyszałam zapłakany głos mojego syna-m-ma-mamo...-zaniepokoiłam się-co się stało?! -JESTEŚMY BOGACI!
Pamiętam tą krótką rozmowę jakby to było wczoraj. Okazało się że za namową przyjaciela Maciej zagrał w lotto gdzie główną nagrodą było 5 milionów złotych. Byliśmy tacy szczęśliwi. Kupiliśmy mój wymarzony dom w lesie, Maciej kupił wymarzone studia, innym słowem spełniliśmy swoje marzenia. Jednak Maciej postanowił również założyć własną firmę która o dziwo również bardzo się udała. Mieliśmy z niej duże dochody, dzięki czemu kiedy mój syn ukończył studia zaczęliśmy podróżować. Byliśmy już na Malediwach, w Egipcie, Paryżu, Londynie, Meksyku oraz w Chinach. Było tak cudownie...
Zbyt cudownie...
Pewnego razu Maciej miał lecieć samolotem do swojego przyjaciela mieszkającego z Chicago. Wszystko układało się normalnie, pożegnałam się z synem, ten wsiadł w samochód i pojechał w stronę lotniska. Ja zajmowałam się swoimi obowiązkami. Kiedy skończyłam stwierdziłam, że obejrzę sobie ranczo dlatego też włączyłam telewizję. Leciały właśnie wiadomości a po nich mój serial także zdecydowałam się poczekać.
I wtedy w wiadomościach ogłosili coś czego NIGDY nie zapomnę.Powiedzieli że przed chwilą miała miejsce katastrofa lotnicza którą przeżyło tylko 5 osób z całego samolotu. Wyczytali również nazwiska osób które zginęły.
-Magdale-....
-Bar........wka - wyczytywano imiona i nazwiska ofiar gdy nagle...
-Maciej Rawski
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Świat się dla mnie zatrzymał.Nic nie miało znaczenia.Zaczęłam dusić się łzami rozpaczy.
....Nie ma nic gorszego od utraty dziecka przez matkę...
Po policzku starszej Pani poleciała łza. -Bardzo go kocham, każdego dnia za nim tęsknię, ale chyba to już czas abym zmieniła coś w swoim życiu. Moja żałoba twa już 10 lat. Moje życie jest strasznie nudne i monotonne. Nawet piękno przyrody zza okna nie daje mi radości. Cały czas myślę tylko o jednym. Wewa, tak? Czy chcesz zamieszkać u mnie? Nie będziemy żyć w biedzie, stać mnie na ubrania, książki, zeszyty, studia i wszystko na wszytsko. Nawet lepszy dom jednak na razie wolałabym zostać w tym. Z twojej opowiesci wynika, że nie masz nikogo tutaj, także czy chcesz abym została twoją matką? - uśmiechnęła się z nadzieją a po jej policzku ponownie poleciała łza. Jednak bardzo mała i delikatna.
-Tak. Bardzo bym tego chciała - uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam w moją nową mamę.
~słowa 1077
CZYTASZ
𓃠♕︎~𝐋𝐨𝐥𝐊𝐢𝐜𝐢𝐚𝟑𝟑𝟗~♕︎𓃠
FantasíaHej jestem Wewa, dla niektórych Wewcia a dla jeszcze innych LolKicia339. Bardzo chciałabym opowiedzieć moją historię, nie do końca wiem o czym jest... Po prostu o moim życiu. -------- Przepraszam za wszystkie ewentualne błędy ale mam dysleksję takż...