3. Ambicje są zawsze wrogiem spokoju

4.9K 274 186
                                    

Hej, słoneczka! Miłego czytania! Notka pod rozdziałem!

#międzywierszamiIN

***

Siedzę na próbie i staram się nie okazywać znużenia. Pani Mitchell jest wspaniałą kobietą z ogromną dozą cierpliwości.

– Spróbujemy jeszcze raz, dobrze? – mówi zachęcająco, chociaż wiem, że najchętniej skułaby ręce Jasperowi, byleby tylko przestał grać. – Musisz być... – urywa w połowie zdania, spoglądając na drzwi.

Podnoszę głowę i marszczę brwi, widząc dyrektorkę Jess wraz z tym idiotą. Co on tutaj robi?!

– Przyprowadziłam ci nowego członka zespołu. – Kobieta klepie delikatnie chłopaka po plecach. – Christopher musi zebrać punkty, bo oczywiście nie wziął się za to wcześniej. – Karci go wzrokiem. – Mam nadzieję, że nie będzie sprawiał problemów.

No chyba sobie jaja robi. On i zero kłopotów? To się nie łączy!

Pani Mitchell z pewnością nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw. Już na zajęciach muzycznych w tamtym roku miała z nim do czynienia. Wie, że to ciężki przypadek.

– Nauczymy go, czego będzie trzeba! – Klaszcze w dłonie nieco zbyt entuzjastycznie, na co mina chłopakowi rzednie.

Dobrze mu tak. Cieszy mnie fakt, że musi zrobić coś wbrew woli. Choć wkurza mnie to, że będę zmuszona spędzać w jego obecności jeszcze więcej czasu. Czasem siedzimy i ćwiczymy do późnych godzin.

Dyrektorka prosi naszą trenerkę, jak lubimy ją nazywać, na bok, a reszta zespołu skupia się na swoich zadaniach. Lawson przestępuje z nogi na nogę i szuka wzrokiem wolnego miejsca. Ja siedzę na scenie, udając zainteresowanie swoim zeszytem z nutami. Tak naprawdę jednak zerkam na niego kątem oka.

Mam szczęście, bo chłopak rozsiada się na widowni, po czym wyciąga telefon.

– Chowaj go. – Trenerka wraca i wskazuje na niego palcem. – Wstajemy i zaczynamy.

To będzie... ciekawe przedstawienie.

Na moją twarz wypływa chamski uśmiech, którym obdarzam Christophera. Będę czerpać całą sobą z jego kompromitacji.

– Co jest najważniejsze w występie? – Pani Mitchell zaczyna swój spacer wokół zdezorientowanego Lawsona. Wygląda jak drapieżnik czający się na ofiarę. W głębi duszy to jednak ona jest ranną zwierzyną.

– Yyy... – Chłopak drapie się po karku. – Nie wiem. To, jak zagram?

Nie.

– Błąd – zaprzecza kobieta. – To ważne, ale najważniejsze jest to, jak wejdziesz. Początek jest najistotniejszy. Zaprezentuj.

Teraz to dopiero zacznie się zabawa.

Przesuwam się, by mógł wejść na scenę. Znika za kotarą, a gdy słyszy zaproszenie trenerki, wychodzi zza niej.

Fatalnie. Matko jedyna. Męka dla oczu.

– Nie, nie, nie. Jeszcze raz. – Zawraca go pani Mitchell. – Spróbuj inaczej.

Próbuje jeszcze raz. Jest jeszcze gorzej.

– Siadaj i patrz – nakazuje mu kobieta i sama zajmuje jego poprzednią pozycję. Znika i po chwili się pojawia. Pełna gracji i perfekcyjna. Tak powinno wyglądać wejście. – To, jak wejdziesz, da ludziom przedsmak tego, czego mogą się spodziewać. Co im przekażesz, wchodząc zgarbiony? – pyta retorycznie. – Że jesteś niepewny, nie wiesz, czy im się spodoba. Przez to mogą później tak cię ocenić, nawet jeśli występ będzie bezbłędny! Krytycy zjedzą cię ot tak! – Pstryka palcami. – Wstań.

Między Wierszami [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz