Venus przekroczyła próg domu czując, że za moment znowu pokłóci się z Lucy. Od pewnego czasu to była codzienność, w której głównym tematem był ojciec osiemnastolatki.
— Venus? — brunetka wychyliła się widząc jak jej córka odwiesza płaszcz na drewniany wieszak w przedpokoju. — Miałaś wrócić prosto do domu. — dopowiedziała, surowiej patrząc na nią.
— Nauczyciel mnie zatrzymał.
Dziewczyna chciała jak najszybciej pobiec do swojego pokoju i zamknąć się w nim na wieczność. Nienawidziła, gdy Lucy piła w rocznice śmierci jej ojca, a właśnie dzisiaj również to robiła.
— Znowu? Znowu do cholery chcesz mieć problemy?! — wydarła się starsza kobieta podchodząc w stronę schodów, na których już stała Venus przytrzymująca się czarnej poręczy.
— Ja nic nie zrobiłam, on zaczął! — również krzyknęła.
Wiedziała, że matka nie uwierzy jej tylko temu nauczycielowi, bo zawsze tak było.
Gdy dziewczyna złapała się poręczy schodów chcąc uciec Lucy wbiegła za nią łapiąc jej ramię i ciągnąc za nie. Gdyby nie ta poręcz dziewczyna leżałaby na ziemi.
— Chciałaś mnie zepchnąć Lucy? — odparła oburzona Venus patrząc na matkę z szeroko otwartymi oczami. — Wiesz czemu mnie nienawidzisz? Bo jestem taka sama jak tata i nie możesz znieść mojej obecności, bo widzisz go we mnie.
— Venus, ja...
Nie dała jej dokończyć wbiegając na górę.
***
— Nie wytrzymam z tą dziewczyną. — wyrzucił gniewnie Varen rzucając na blat biurka książki do matematyki.— Tylko ty zgodziłeś się wziąć ją do swojej klasy. — wtrącił drugi nauczyciel odrywając się znad ekranu laptopa.
Oboje spojrzeli na siebie przymrużonymi oczami starając się zachować powagę.
— I uwierz mi, że żałuję. Nie przychodzi na lekcje, jest arogancka w dodatku sprawa tamtej nauczycielki, którą skrzywdziła nie daje mi spokoju. — wyrzucił na wydechu podchodząc do ekspresu.
— Co jej zrobiła tak właściwie? — dopytał blondyn w okularach mrużąc swoje jasne brwi jakby zaciekawiony tematem.
— Napisała list do tej nauczycielki podszywając się pod jej męża.
Napisała w nim, żeby spotkali się w klubie, ale zamiast męża tej kobieta zjawiła się Venus. Podała nauczycielce pigułkę gwałtu i zaciągnęła w ramiona jakiegoś kolesia, a później rozwiesiła rozebrane zdjęcia tej kobiety po całej szkole. — Veron mówił to z łatwością, mimo że wewnętrznie był ciekawy, dlaczego jego uczennica posunęła się do, aż takiego okrucieństwa.Widząc reakcję kolegi Hastings zaczął kiwać głową z lekkim uśmiechem wiedząc, że jest w równie wielkim szoku co on sam, gdy dowiedział się o tej sytuacji.
— Może odpuść sobie docinanie jej. — zasugerował, ale Veron nie wziął tych słów do siebie niemal czując ekscytację na myśl jak bardzo może zniszczyć tą dziewczynę.
— Błagam cię, nie boję się takich dziewczynek jak ona. — Hastings wziął do ręki kubek świeżo zaparzonej kawy i zaczął iść w kierunku kolegi, który próbował wtrącić:
— Może jednak jej powinieneś... — ,lecz nie udało mu się dokończyć, gdy w progu pokoju nauczycielskiego stanęła białowłosa dziewczyna z uśmiechem na twarzy.
— Dzień dobry. — powiedziała w ich stronę.
Stała w wejściu przypominając ducha. Jej białe włosy odbijały światłem rażąc oczy Verona, który przełknął szybko ślinę zastygając w miejscu.
— Lekcje zaczynają się za godzinę. — powiedział stanowczo przyglądając się nieokreślonej do końca minie dziewczyny.
— Wiem panie Hastings, specjalnie przyszłam wcześniej.
Powoli postawiła lewą stopę za progiem, a później drugą znajdując się już w środku. Skrzyżowała ręce za plecami uwydatniając jeszcze mocniej swoją białą sukienkę z koronkami oraz kokardami na rękawkach.
— Po co? — spytał analizując jej strój
— Nie mogłam wczoraj narysować mapy, więc może pan mnie oprowadzi?
Mężczyzna spojrzał na swojego wcześniejszego towarzysza widząc uśmiech na jego twarzy.
— Coś nie tak Veron? Twoja uczennica chce abyś ją oprowadził.
Lecz on nie zareagował z początku, bo Venus zbyt mocno przykuła jego uwagę, której od niej nigdy nie chciał. Przypominała mu dziwnie nie istniejąca postać z koszmarów.
Drugi nauczyciel widząc niezręczność całej sytuacji wstał pozostawiając ich samych w pokoju. I dopiero kilka minut później Hastings był w stanie powrócić do rzeczywistości.
Złapał dziewczynę za ramię wycofując ją do tyłu. Po czym pochylił się nad jej uchem przy białych kosmykach, które otarły się o jego twarz i wyszeptał:
— Jesteś szalona Venus i mówię to z przerażeniem, którego tak bardzo nie chce czuć. — w odpowiedzi na to wyznanie ona tylko zaśmiała się głośno.
— Nazywa mnie pan szaloną? To bardzo złe posunięcie. Bardzo, Veron.
Gdy spojrzała w jego oczy, sam mężczyzna poczuł niepokój rozlewający się, aż po same palce u stóp. Czuł, że ona posunie się do wszystkiego i nigdy nie wycofa swojego chorego planu jaki stworzył się w jej głowie.
— Złe do takiego stopnia, że aż czuje ekscytacje. — nagle wyjęła zza pleców, a dokładniej kokardy, za którą schowała wcześniej prezent dla nauczyciela, małe czarne pudełeczko po czym wręczyła je mu. — Wszystkiego najlepszego, Veron.
SWBHORLEY
CZYTASZ
Prywatny nauczyciel 18+
RomanceObydwoje kochali sekrety, a szczególnie te najniebiezpieczniejsze do ukrycia, które mogły odebrać im wszystko. Zapamiętaj moje imię, bo brzmi ono: Venus