Nowa rzeczywistość

4.7K 111 26
                                    

Trzymałam się z daleka. Choć tak bardzo chciałam do nich podejść. Zapytać jak się mają. Czy za mną tęsknili?
Mi bardzo ich brakowało....
Kiedy patrzyłam na dwie małe istotki, buzia sama rozszerzyła mi się w uśmiechu. Po chwili z samochodu wysiadł Miki i moja terapeutka.
Kobieta, która pomogła mi się podnieść po ucieczce od Alessio.
Według Alessio byli razem, wcale się nie mylił. Życzyłam im szczęścia.
Moja uśmiechnięta twarz momentalnie zmieniła się na smutną.

- Czas na nas. - usłyszałam za plecami.

- Tak.... masz racje. - otuliłam się płaszczem. Pogoda w Anglii była paskudna, od kiedy przyjechaliśmy, ciagle padało, lub wiało jak dziś.
Choć chciałam jeszcze postać i na nich popatrzeć. Wiedziałam, że to niczego nie zmieni. Oni już o mnie zapomnieli. Mieli inne życie tak jak i ja. Wróciłam jedynie by oddać im to, co odebrał im mój mąż. - Muszę do toalety. Wstąpmy tu do knajpki naprzeciwko, napijemy się czegoś gorącego. Nie dam rady wytrzymać, zanim dotrzemy do hotelu.

Z czułością pogłaskałam ciążowy brzuszek. Bazyl złapał mnie za rękę, po czym przeprowadził na drugą stronę ulicy.

Zajął stolik, ja w tym czasie poszłam do toalety.
Powrót do miejsca, w którym się wychowywałam, nie wzbudził we mnie większych emocji.
Teraz moim domem były Włochy.

Wychodząc z łazienki niespodziewanie, wpadłam na moje niegdyś podopieczne.

- Ciocia! - krzyknęły chórem.

- Wiedziałam, że wrócisz. - odezwała się starsza siostra. - Też będziesz miał dzidziusia?
Wbiły we mnie swój zaciekawiony wzrok.

Nie powinniśmy byli przychodzić do restauracji naprzeciwko szkoły. Było jednak już za późno...

- Susan? - moja terapeutka dołączyła do nas. 

- Jesteś w ciąży? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam jej.

- Ja..... - widać było zakłopotanie na jej twarzy.

- Dalej lubicie ciasto marchewkowe? - uśmiechnęłam się do dziewczyn. Obydwie przytaknęły. - To biegniecie do taty. - spojrzałam na Mikiego siedzącego przy stoliku ponad ich głowami.  - Koniecznie i mi jedno zamówcie. - zawołałam. - wtedy Miki odwrócił się w naszą stronę. Nasze spojrzenia na krótką chwile się skrzyżowały.
Pomachałam do niego, uśmiechając się przyjaźnie.
Nigdy do niego nic nie czułam, oprócz przyjaźni i wdzięczności za to jak mi pomógł. Mimo tego, że było to na polecenie Jacka.

- Nie mam ci tego za złe. - przeniosłam na nią wzrok. - Pasujecie do siebie. Ja i Miki.... Nam nie było razem po drodze.

- Wiesz, jak bardzo chciałam to od ciebie usłyszeć. - odetchnęła z ulgą. - Jak się masz?

- Dobrze. - lekko się uśmiechnęłam. - Wszystko jest dobrze.

Nie do końca było w porządku. Nie chciałam obarczać ich jednak swoimi zmartwieniami.

- Usiądź z nami. Jesteś sama? - złapała mnie za rękę.

- Nie z mężem.

Rose popatrzyła na mnie niepewnie.

- Nie to nie on... - uśmiechnęłam się do niej blado. Na samą myśl o Alessio zabolało mnie serce.

- Coś nie tak? - zmartwiła się. - Coś cię boli Nagle zbladłaś?

- Zoe. Wszystko gra? - zmartwiony Bazyl pojawił się obok nas.

- Tak. To właśnie mój mąż. - podeszłam do niego, wtedy on objął mnie czule. Jego spokój i opanowanie działały na mnie kojąco. - Bazyl.

Mafia nigdy nie zapomina. Tom IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz