Kłopoty

1.8K 86 19
                                    

- Dzień dobry. - Przywitałam się ponuro, siadając przy stole. O dziwo wszyscy byli obecni na śniadaniu, mój brat również.

- Przyprowadziłaś sobie kochanka i kolejne diabelskie nasienie. - Uniosłam wzrok na Mateo. Miałam kiepską noc, a on z rana jeszcze zaczynał awantury. - Mam teraz siedzieć z nimi przy jednym stole?

- Wujku, przestań. To tylko....

Bella nawet nie skończyła mówić, bo Mateo ją uciszył.

- Milcz, kiedy ja mówię, nie przerywaj mi!

Jego ochroniarz zbliżył się do niego. Kiwnęłam głową, dając znać, że nie musi interweniować.

- To ty staruszku milcz! - Zabrał głos mój brat. - podniósł się, oparł dłonie na stole, pochylił ku niemu.  - Trochę szacunku do kobiet. I dla mnie tak, jak naszego przyjaciela. Nie jest niczyim kochankiem. - Zaznaczył. - Jeszcze raz podniesiesz głos na moją siostrę,

- To, co mi zrobisz?

Ohhhhh Mateo nie mógł sobie darować dalszej konwersacji.

- To wy się pozabijajcie. - Powiedziałam, wstając. Nagle wszyscy umilkli, ich oczy skierowane były na mnie. - Ja mam dość. Róbcie, co chcecie. Chcecie się pozabijać? To zróbcie to. Taki o to będzie koniec tej pieprzonej wojny naszych rodzin.

Powiedziałam swoje, po czym opuściłam jadalnie. Kazałam przynieść sobie śniadanie do pokoju.
Jedząc je w spokoju, usłyszałam pukanie.

- Proszę. - Spojrzałam w stronę drzwi.

- To ja. - Jack wszedł do środka. - Jak się czujesz?

Wytarłam usta serwetka.

- Dobrze. - Odpowiedziałam, wkładając resztę rogalika do buzi.

- Mogę? - Spojrzał na fotel obok mnie. Kiwnęłam głową na zgodę, bo miałam pełną buzię. - Wyjeżdżam za godzinę.

Spodziewałam się takiej informacji. Kto nie chciałby uciec z tego wariatkowa.

- Samolot czeka na ciebie. Dam znać Kamilowi. Wszystko załatwi.

- Już z nim gadałem. - Oparł łokcie na kolanach. - Współczuje. - Posłał mi przepraszające spojrzenie.

- Co tam się stało po moim wyjściu?

- Chcieli dać sobie po mordzie. - wyprostował się i oparł plecami o fotel. - Rozdzieliliśmy ich. - Oznajmił. Nawet jakby dali sobie po mordzie, nic by mnie to nie obeszło.

- Yhmmmm - Chciałam sięgnąć po kolejnego rogalika, Jack wyręczył mnie, podstawiając mi praktycznie pod nos cały talerz. - Będę gruba. - Powiedziałam, wgryzając się w niego. - Ale kogo to obchodzi.... - dodałam z żalem.

- Pięknie wyglądasz. - Lekko się uśmiechnął. - Masz prawo jeść za dwoje. W końcu nosisz małego Corvonero. Oby był mniej temperamentny niż jego dziadek. - Obydwoje się zaśmialiśmy.

- Wątpię. - Położyłam dłoń na brzuchu. - Już teraz dokazuje. Później pewnie wda się w ojca. Cały Alessio.

O kurwa....

Jack zmierzył mnie, podejrzliwym wzrokiem.

- Miałam na myśli Bazyl. Zresztą to bracia i obydwaj równie temperamentni, jak na Włochów przystało. - Wytłumaczyłam wymijająco.

- Ty też w końcu jesteś Włoszką. - Dodał, nie wiem, czy dał sobie zamydlić oczy, ale przynajmniej spróbowałam.

- No tak. - rzuciłam serwetkę na stolik. - Dziękuję za przyjazd. Jeśli będziesz kiedykolwiek, czegokolwiek potrzebował, wal jak w dym. - Uśmiechnęłam się do niego.

Mafia nigdy nie zapomina. Tom IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz