Pożądanie...

1.8K 102 14
                                    

- Możemy spać wszyscy razem. - Rzuciłam bez zastanowienia, w sytuacjach stresowych zazwyczaj gadałam głupoty. Nie chciałam żadnego z nich urazić. Alessio  był moim mężem, Bazyl przyjacielem, co więc powinnam była zrobić?

Obydwaj zmierzyli mnie lodowatym spojrzeniem, po którym zamknęłam usta.

Proponować tego też nie powinnam. To miało być żartem okazało się zupełnie czymś innym.

- Wyjdź stąd! To moja żona i moje dziecko. Zaopiekowałeś się nimi podczas mojej nieobecność, super!  Resztę zostaw mnie. Bo ja już wróciłem.

Zgłupiałam.... Przecież powiedział, że nic do mnie nie czuje, teraz chciał mnie raptem z powrotem? Bo chce być z nami, czy to raczej spowodowane było Bazylem?

- Jesteś pewien, że dasz sobie radę? - Zaśmiał się kpiąco.

- Jestem! - Odpowiedział mu Alessio, złapał za obydwa podłokietniki wózka, chciał się podnieść, ręce mu drżały. Cały poczerwieniał, widziałam ile wysiłku włoży, mocując się sam ze sobą. Tymczasem Bazyl jednym ruchem złapał go za szyję, usadził na miejscu.

- Nie podskakuj! - Warknął  mu prosto w twarz. - Dziecko może być twoje, ale ona jest moja!

Twarz, Alessio poczerwieniała jeszcze bardziej, nie mógł złapać oddechu. Musiałam zainterweniować.

- Puść go! - Szarpnęłam go za ramię. - Bazyl! Do cholery, bo go udusisz!

- Jesteś moja! - Zrobiłam krok w tył, widząc pierwszy raz u niego taki dziwny, obcy wyraz twarzy. Nie był tym Bazylem, którego znałam. Który był mi bliski. Może to alkohol tak na niego wpłynął....

- Uspokój się, boje się ciebie. - Powiedziałam, patrząc na niego z przerażeniem. Puścił brata, całą uwagę skupił na mnie.

- Zostaw ją! - Zainterweniował Alessio.

- Co może zrobić mi taki kaleka jak ty? Pokonam cię jednym ciosem. - Prychnął z pogardą, przenosząc na niego wzrok.

- Przeginasz! - Odparłam.

- Nie potrzebuje twojej pomocy! - skarcił mnie wściekły All. - Dlaczego uparcie powtarzasz, że jest twoja, skoro jest moją żoną? Sam tak mi powiedziałeś, wasz ślub był nieprawdziwy.

- Nic nie pamiętasz, może ślubu wcale nie było. Wszyscy cię okłamujemy.

Na twarzy Alessio pojawiła się konsternacja, każdy mówił mu co innego, nie dziwiłam się wcale jego frustracji....

- Nie słuchaj go. On kłamie, przed twoim postrzałem wzięliśmy ślub, nasz był nieprawdziwy. - Przeniosłam pełen wkurwienia spojrzenie na Bazyla. - Ty kłamiesz! Przestań manipulować faktami!

- Znalazł się prawdomówny anioł. - Prychnął pod nosem.

- O czym on mówi? Może ktoś raz w końcu powiedzieć mi prawdę! - Zażądał, wściekły.

- Możesz być na mnie zły. - Zwróciłam się do Bazyla. - Kilka chwil temu powiedziałam, że cię potrzebuje. I tak jest, potrzebuje, bo miałam wrażenie, że tylko na ciebie mogłam liczyć. Widzę, że się bardzo pomyliłam. - Szybko zamrugałam powiekami, chcąc odgonić łzy.

- Ja tu jestem! To mnie powinnaś potrzebować!- Wtrącił się Alessio.

- Potrzebuje... - Przecież to ty odepchnąłeś mnie od siebie. - potrzebuje, ale dawnego ciebie. - wyznałam. - w tej chwili potrzebuję spokoju! Przestańcie się kłócić.... Proszę was...

- Wiecie co... - Wytracił się Bazyl. - To wy sobie pogadajcie, mam wrażenie, że tylko to zrobicie. Skoro twoje nogi są niesprawne, fiut ci też pewnie nie stanie. - Odparł z pogardą.

Mafia nigdy nie zapomina. Tom IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz