1. Pojednanie dusz

666 43 17
                                    

Rok i sześć miesięcy później.

4.04. 2023r.

-Ilu?

-Czterech.

Ostatnio zbyt często zadawałam to pytanie, dlatego Sergio od razu wiedział o
co mi chodzi.

-A od nas?

-Tyle samo.

Kurwa. Potrzebowałam więcej ludzi. Zdecydowanie.

Od prawie półtora roku pomiędzy Detroit a Chicago trwała wojna, którą zaczęłam ja. Średnio raz na dwa tygodnie była akcja, w której traciliśmy ludzi. A trochę częściej ja mu zabierałam źródła dochodu bądź on mnie. Napady na ciężarówki z bronią lub narkotykami, na kluby nocne oraz inne lokale były codziennością.

Przez ten cały czas nie zmieniłam się za bardzo. Wróciłam do stanu przed Liamem gdzie nie czułam absolutnie nic. Cóż, teraz czuję tylko nienawiść. Jednak nie narzekałam na to. Na szczęście wrócił do Chicago, więc kiedy spotykaliśmy się wszyscy, jego nie było. Wychodziło na to, że wszyscy się pogodzili oprócz nas. Z nimi nie było tak ciężko jak z nami.

W pamiętny dzień, kiedy dostaliśmy koperty od Vittorio, każdy z nas widział się po raz ostatni na cały miesiąc. Każdy z nas zaszył się w domu i nie odezwał się do siebie słowem. Dalej do końca nie wiem w jakim była stanie Aria czy Matt, tak samo jak oni nie wiedzą o tym w jakim ja była stanie.

Po miesiącu, kiedy w końcu wyszłam z domu, poszłam do Arii, która od razu wszystko mi powiedziała. Potem poszłam do Matta, który również mi wszystko opowiedział. Tak samo jak tą dwójkę odwiedziłam Jacksona. Każdy z nich pokazał mi taką samą kopertę, którą zresztą sama dostałam.

Przez cały miesiąc myślałam, że Vittorio skłócił tylko mnie i Liama, a nie dodatkowo ich. Do tej pory zastanawiałam się co miał tym na celu. Kiedy dowiedziałam się jak wyglądają ich relacje i jak bardzo cierpią postanowiłam sama się tym zająć. Więc...

Zapukałam cztery razy w drewno. Poprawiłam płaszcz łapiąc za jego poły. Kiedy po dłuższej chwili chciałam zapukać jeszcze raz, drzwi się otworzyły. Zastałam nikogo innego jak bruneta o czekoladowych oczach. Był w szarym dresie, którego bluza była uwalona czekoladą. Jego zmęczoną twarz ozdabiały sińce pod oczami oraz zarost, którego nie golił od miesiąca.

-Kiedy ostatni raz się myłeś? - oszczędziłam sobie witania. Brunet wzruszył ramionami beznamiętnie.  Nie czekając na zaproszenie weszłam do środka zmuszając go aby otworzył szerzej drzwi.

-Może cztery dni temu albo pięć - zamknął drzwi i odwrócił się do mnie.

-To lepiej ci radzę żebyś teraz się umył, bo raczej nie chcesz się przed nią tak prezentować - zlustrowałam go wzrokiem wskazując brodą na jego bluzę.

-Przed kim? - zapytał marszcząc brwi, ja natomiast przewróciłam oczami.

-Przed Arią, cioto - chłopak od razy się spiął.

-Nie zaprowadzisz mnie do niej, nie ma opcji - zaczął kręcić głową, a kiedy chciał mnie minąć złapałam go mocno za łokieć zatrzymując go przy sobie.

-Słuchaj, Leo. W tym momencie idziesz pod prysznic. Za pół godziny wychodzimy. Wyjaśnię ci wszystko po drodze. Mam dzisiaj jeszcze trochę do załatwienia, więc nie sprzeciwiaj się mały dzieciak, bo stracę cierpliwość. - westchnął ciężko i skinął głową. Puściłam go, a kiedy ruszył powolnym krokiem w stronę łazienki, kopnęłam go w tyłek - pospiesz się.

Angelic DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz