Światła lamp ulicznych co chwila rozświetlały wnętrze auta. Aria i obaj bracia zaciekle rozmawiali z tyłu, ale żaden dźwięk do mnie nie docierał. Olivier, który prowadził auto również wydawał się wyłączyć.
Jechaliśmy właśnie to klubu, który znajdował się w centrum Detroit. Z tego co wiedziałam to reszta czekała na nas przed wejściem. Byliśmy, oczywiście jak zawsze, spóźnieni, ponieważ Matt w ostatniej chwili postanowił umyć włosy, a ten proces trwa czterdzieści minut.
Szczerze, cieszyłam się, że w końcu będę mogła się wyłączyć pośród tańczących ludzi. Miałam nadzieje, że zapomnę.
Jednak mój entuzjazm nie przejawiał się w moim zachowaniu. Byłam cały dzień spokojna i nie marnowałam powietrze na słowa.
Wpatrywałam się w każdą lampę, którą mijaliśmy. Tych źródeł światła było zbyt dużo aby poświęcić uwagę na każdym z osobna. Jednak nie musiałam skupiać uwagi na jednym aby widzieć jak reszta rozświetla przestrzeń miasta.
Podobnie było z nami. W życiu każdego człowieka przychodzi okres kiedy nastaje ciemność. Wtedy skupiamy się tylko na niej, ale kiedy nastaje mrok szukamy desperacko małego źródełka światła.
Nie widzimy, że przed naszymi oczami jest miliony wschodzących gwiazd, które zwiastują nam światło. My zawsze chcieliśmy wielkiego światła, które rozświetli nam drogę do lepszej przyszłości. Jednak gdyśmy połączyli wszystkie te małe światełka w jedność, dawałyby one więcej światła niż to jedno źródło.
Jednak ja widziałam tylko pioruny na horyzoncie mroku, który był tak odległy.
Nie mogliśmy patrzeć zero- jedynkowo, mimo że dalej to robiliśmy. Dalej uczyłam się widzieć różne odcieni szarości. Choć wtedy w mojej podświadomości wiedziałam jaki odcień szarości podoba mi się najbardziej.
Poczułam lekkie szturchnięcie w ramie przez co podniosłam głowę. Odnalazłam spojrzenie brata, który pytał się mnie niemo czy wszystko w porządku. W odpowiedzi skinęłam głową, a on tylko uśmiechnął się lekko powracając spojrzeniem do ulicy przed nami.
Po kilku minutach Oli parkował przed klubem. Już w samochodzie słyszeliśmy stłumioną muzykę pochodzącą z budynku. Kiedy tylko wysiedliśmy Matt zarzucił mi swoje ramię na barki. Poczułam przyjemny zapach sosny, który należał do niego.
-To jak, Szarlotka? Pijemy? - powiedział uradowany wizją wlewania w siebie alkoholu.
Spojrzałam na niego z opóźnieniem i lekko uniosłam kącik ust widząc jego świecące oczy.
-Oczywiście, że tak - cmoknął mnie mocno w głowę i razem z jego ramieniem na szyi podeszłam do reszty, która już czekała przy drugim wejściu.
Przywitałam się z chłopcami żółwikami, ale Sophie nie darowała mi ciepłego uścisku. Poprawiłam czarną, krótką sukienkę, która lekko mi się podwinęła. Nie sięgała mi nawet do połowy uda, ale i tak udało mi się schować mały nóż w wewnętrznej stronie uda. Sukienka była na długi rękaw i bez dekoltu, ale za to odkrywała połowę moich pleców.
Ochroniarz, który dobrze nas znał, wpuścił nas bez słowa. Kiedy tylko hałas mnie uderzył zmarszczyłam brwi. Fioletowe światło słabo rozświetlało wnętrze klubu. Całą dziewiątką przeszliśmy od razu do loży na piętrze. Rozsiedliśmy się wygodnie, a w tym czasie Matt i Alan poszli po shoty.
Wiedziałam, że nikt, oprócz Oliviera, nie wyjdzie stąd trzeźwy. Bardzo dawno byliśmy w klubie aby się porządnie napić. Na każdym posiedzeniu u Alana lało się tylko piwo. Wstałam ze skórzanej kanapy i podeszłam do barierek. Tyle młodych, niczego nie świadomych ludzi. Młode dziewczyny śmiało kręciły swoimi ciałami na parkiecie przed mężczyznami, a oni brali tylko to co mogli. Cóż, oczywiście były wyjątki, bo niektórzy byli zbyt łapczywi na zanurzenie kutasa w jakiejś nieprzytomnej lasce. Nie obchodziło ich to czy się ruszała czy nie. Jebani gówniarze.
CZYTASZ
Angelic Demon
RomancePrzez odkrycie prawdy pomiędzy Detroit a Chicago panuje wojna. Jednak dlaczego tak było tylko pomiędzy nimi? Reszta odnalazła spokój, a oni pragnęli adrenaliny. Tym razem oddzielnie odkrywają odpowiedzi na pytania, ale wkrótce yo oni będą musieli od...