Julie
Nie mogłam już usiedzieć w miejscu. Zanim dojedziemy do Ashland nogi wejdą mi w szyję. Nie lubiłam jazdy samochodem, mimo że byłam tylko pasażerem. Niestety, fakt przeprowadzki do nowego miasta za nauką zmusił mnie do skorzystania z tego środka lokomocji. Przecież nie zatargałabym tego wszystkiego sama z pociągu czy samolotu, prawda? Wzięłam głęboki wdech. Już niedaleko. Mam nadzieję, że Jackson nie wymyśli żadnego przystanku na papierosa bądź coś w tym rodzaju.
- Julie? - odezwał się nagle Jackson z siedzenia kierowcy - Po drodze mamy McDonald's, co ty na to...
- Nie ma opcji - przerwałam mu - Błagam, dowieź mnie jak najszybciej, zjemy na miejscu.
Chłopak zachichotał. Dobrze wiedział jaka jestem i że nie wytrzymam tu zbyt długo.
- Cieszysz się na nowy początek? - zapytał
- To jedyna uczelnia, która chciała mnie z moimi wynikami. - odparłam i pociągnęłam łyk coli z puszki; skrzywiłam się, napój zdążył się już wygazować - Co mam się nie cieszyć, przynajmniej będę studiować.
Brat rzucił mi przelotne spojrzenie.
- Jesteś inteligentna, dobrze wiesz. Tylko nie lubisz się wychylać. Jakbyś spróbowała znaleźć sobie jakąś pasję, choćby tenis czy kosza... Byłoby ci łatwiej się wybić.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. No tak. Można się po nim tego spodziewać. Młodszy ode mnie jedynie o rok miał wyższe osiągnięcia w futbolu w ciągu roku niż ja we wszystkich sportach przez całe swoje życie. Miał szansę na pokaźne stypendium sportowe i wiele uczelni już teraz stało przed nim otworem. Niestety, ja nie miałam takich predyspozycji, a jeszcze sporty zespołowe? Wywoływały we mnie, ładnie mówiąc, zupełną niechęć. Muszę nawet przyznać, że ani razu nie pojawiłam się na rozgrywkach Jacksona. Byłam raczej artystyczną duszą. W Ashland udało się znaleźć kierunek muzyczny, więc to póki co jest mój plan A. Nad planem B się jeszcze nie zastanawiałam.
Crystal
Miasto wynurzało się dopiero z porannej mgły gdy wyskoczyłam z autobusu z plecakiem przewieszonym przez ramię. Kierowca pomógł mi wyjąć dwie walizki z bagażnika, życzył miłego pobytu i odjechał, a ja wpatrywałam się w autobus tak długo, aż nie zniknął mi z pola widzenia.
- Super początek w nowym mieście, szkoda tylko że teraz muszę się przedrzeć przez miasto. - powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w kierunku wskazanym mi przez nawigację w telefonie.
Szkoda mi było na taksówkę - byłam już idealnym przykładem biednego studenta, mimo że jeszcze nie zaczęłam studiować. Byłam też przykładem nierozgarniętego dzieciaka, ponieważ okazało się, że owszem, wysiadłam w Ashland, ale dwa przystanki wcześniej niż powinnam. I tak o to ciągnęłam za sobą walizki wmawiając sobie, że wcale nie wyglądam dziwnie. Jednak wyglądałam. Wskazywało na to między innymi to, że chłopak uprawiający jogging (ileż to trzeba mieć samozaparcia żeby BIEGAĆ o tej porze!) minął mnie trzy razy. Teraz zbliżał się znowu.
- Miałem nie pytać, ale nie mogę się powstrzymać. - odparł zatrzymując się na tyle daleko żeby nie wchodzić w moją prywatną przestrzeń, ale na tyle blisko żebym go słyszała - Zgubiłaś się czy wysiadłaś za wcześnie?
- Za wcześnie. - mruknęłam - Mam nadzieję, że nie jestem pierwszym takim przypadkiem?
- Nie. - powiedział chłopak z uśmiechem i przeczesał lekko już wilgotne włosy - Może chcesz pomocy z tymi walizkami?
Nowe miasto, nowa ja, przeszłość za mną. Czemu nie?
- Tyko wtedy, kiedy obiecasz mi jeszcze, że wniesiesz mi je do akademika.
CZYTASZ
Wspólnota
Mistério / SuspenseŻycie na studiach to nowy rozdział dla wielu studentów. Dla wielu z nich oznacza to przymus przeprowadzki do akademika, gdzie jedną przestrzeń dzielą osoby o różnych charakterach. Nie inaczej było na Uniwersytecie w Ashland. Przeznaczenie zwiąże tu...