Minęły cztery godziny odkąd misja "malowanie paznokci" została rozpoczęta. Chuuya skończył denerwujące pieczenie ciasta, przy którym przepięknie zrobione, czarne paznokcie Dazaia znowu się zepsuły i musiał robić je od nowa. Pomimo zmiany ubrań mąka trzymała się jego ciała, co jeszcze bardziej go irytowało.
Ale to były przecież te detale, które tylko wszystko umilały.
— Jestem zmęczony. — mruknął, wtulając się plecami w ciepłe ciało szatyna. Oparł głowę o jego bark, biorąc głęboki wdech. Mieli chwilę na przeglądanie starych zdjęć z ich wspólnego albumu, który założyli po swoich szesnastych urodzinach. Mogli ze spokojem przejrzeć wszystkie zdjęcia, zanim ciasto będzie gotowe. — Jestem pewien, że spieprzyliśmy ten wypiek.
— Mówiłem, że dałeś za dużo mąki. Czyżbym rozpraszał Cię pocałunkami?
— A zamknij się. Sam dałeś za dużo proszku do pieczenia. — prychnął, lekko uderzając mężczyznę swoim łokciem. Wziął w dłoń ciężki przedmiot, prostując się i gryząc niespokojnie wargę. Rudowłosy otworzył album na pierwszej kartce i zerknął na stronę tytułową wraz z ich podpisami, które zmieniły się na przestrzeni lat. — Sześć lat temu. Twoje urodziny. Uderzyłem Cię ciastem, a potem dostałem od Ciebie butelką drogiego wina w łeb. Chyba mi się należało.
— Oboje dostaliśmy opieprz od Mori'ego. — Osamu zaśmiał się, po czym przewrócił trzy kartki. — Nasze drugie wspólne święta. Wylałeś na siebie barszcz i musiałeś się przebierać. Pamiętam, że akurat kupiłem Ci wtedy koszulę. Niestety ją podarłeś. — pokręcił głową w akcie niedowierzania, oczywiście robiąc to ironicznie.Kochał wspominać, nawet jeśli przeszłe chwile były bolesne. Liczył na to, że następnego dnia w albumie pojawi się nowa kartka, która będzie dokumentowała szczęśliwe oświadczyny. Naprawdę nie mógł się już doczekać wieczoru.
— Cóż, była na mnie za mała.
— Już tak nie narzekaj, krasnalu. — zanucił pod nosem, wskazując palcem na kolejne zdjęcie. — Nasza pierwsza impreza dla VIP'ów. Zostałeś wyrzucony za akty agresji, po czym przekupiłeś ochroniarza, aby znów Cię wpuścił.
— I upiłem się winem. Potem musiałeś mnie targać do siedziby. — śmiech Chuuyi dopadł mu do uszu. Automatycznie jego humor ponownie się poprawił, a grymas zmienił w banana na twarzy.
— A pamiętasz jak mieliśmy misję w przebraniach? Kouyou robiła Ci makijaż, bo musiałeś nosić długą suknię. Tak swoją drogą, wyglądałeś wtedy czarująco. — wyznał, zsuwając swoją rękę na dłoń ukochanego. Zaczął gładzić jego delikatną skórę swoimi palcami. — Tańczyliśmy walca do różnych piosenek przez dwie godziny. Po jednym tańcu prawie zwymiotowałeś mi na buty.
— Fuj. Moje stopy po tej nocy umierały. Nigdy więcej nie założę szpilek.
— Oj założysz, założysz. Do twarzy Ci w nich.
— Przestań, bo już szykuję pięść. — odpowiedział rudowłosy, głośno warcząc. Po chwili odetchnął głęboko, trącając palcem powierzchnię następnego zdjęcia.Było z okresu ich szesnastki. Wtedy po raz pierwszy i ostatni się pocałowali, zanim zrobili to sześć lat później. Wszystko wyszło przypadkowo, chcieli się nauczyć jak dobrze całować. Żaden z nich nie podejrzewał, że faktycznie oboje byli swoimi pierwszymi pocałunkami. Oboje szybko się odsunęli, byli bardzo zarumienieni. Nigdy nikomu o tym nie powiedzieli.
No chyba, że Kouyou i Odasaku się liczyli.
— Czy my serio zrobiliśmy sobie zdjęcie z pierwszego pocałunku? — delikatny śmiech rozniósł się po salonie. To było słodkie. Oboje byli tylko nastolatkami. — Może to odtworzymy? Niech będzie jak wtedy, na dywanie i nerwowo.
— Twoje umiejętności w całowaniu poprawiły się od tego czasu, więc aż tak dokładnie to raczej nie będzie.
— Ty cholerny.. idioto. — syknął, przesuwając się w bok. Wysunął się spod ramion Dazaia, siadając na dywanie ze skrzyżowanymi nogami, wprost naprzeciw szatyna. Na podłodze leżał album otwarty na fotografii z pierwszego pocałunku, aby mogli idealnie to powtórzyć. Nie mieli ze sobą aparatu, ale to mogło zostać tylko w ich wspomnieniach. To mogło być tylko ich. — Nigdy Ci tego nie wyznałem, ale myślałem o tym pocałunku prawie codziennie. Nie mogłem wyrzucić go z głowy. — wymamrotał po cichu, bawiąc się swoją koszulką. Przysunął się do Dazaia, łapiąc jego dłonie w swoje.
— Czekaj, naprawdę? Ja za to nie mogłem spojrzeć Ci potem w oczy przez jakiś dobry miesiąc.
— Cała mafia miała rację, a my nikomu nie wierzyliśmy, że możemy być bratnimi duszami. Pamiętam zapieranie się nogami i rękami, że "nie kocham tego idioty". A teraz jestem tu. — westchnął głęboko. — I odtwarzam z tym idiotą swój pierwszy pocałunek.
— A ja próbowałem sobie wmówić, że jesteś obrzydliwy. Nie udało mi się. — usłyszał. Przeniósł wzrok ze swoich rąk prosto na tęczówki szatyna. Przybliżył się jeszcze bardziej, po czym zacisnął palce na jego dłoniach, przesuwając je na swoje policzki. Zapamiętał, że to nie on robił pierwszy krok. To Osamu wtedy go pocałował. Na początku się bał, ale nie przerwał czułości. Dziwnie się czuł z tym, że był jego pierwszym.
![](https://img.wattpad.com/cover/328866088-288-k727902.jpg)
CZYTASZ
yes to heaven || soukoku one-shot
FanfictionDazai Osamu, Nakahara Chuuya. Dwójka zakochanych mężczyzn, którzy znają się od przeszło ośmiu lat. Ich relacja rozkwita, nawet pojawiają się plany dotyczące małżeństwa. Niestety, ale Chuuya nagle łapie poważną chorobę. Na szczęście z pomocą Dazaia z...