say yes to heaven

563 26 3
                                    

Światłość. Promienie słońca dopadły otwierające się, zmęczone oczy Osamu Dazaia. Dwudziestotrzylatek po raz kolejny poczuł się szczęśliwy, że żył, chociaż kilka miesięcy temu wolałby umrzeć we śnie, niż dożyć kolejnego dnia. Ale wtedy nie wiedział, że spotka go takie szczęście i jego los typowego, samotnego romantyka się odmieni. Od lat tkwił w zakochaniu, aczkolwiek nigdy tego nie przyznał. Gdyby nie wyjawił swoich uczuć przez jedną przypadkową sytuację, prawdopodobnie nie dożyłby do swoich dwudziestych trzecich urodzin.

Gdyby nie Chuuya Nakahara, nie byłoby go już na tym świecie.

Chuuya również ukrywał swoje uczucia przez taki sam okres czasu. Czasami to, co czuł, było zbyt widoczne, a jednak nikt nigdy nie spytał, czy to prawda. Siedem lat zajęło mu wyznanie prawdy. A to wcale mu nie zaszkodziło.
Dzięki temu mógł teraz codziennie budzić się w ramionach Dazaia, przygotowywać razem z nim śniadanie i wychodzić na zwariowane randki, które nigdy go nie nudziły.

Ale nie mogło przecież być tak pięknie już na zawsze.

Ostatni miesiąc oboje spędzili w mieszkaniu, nie wychodząc poza budynek. Nakahara zachorował, więc został zawieszony w pracy, aby odpoczywał. Osamu miał swoje własne obowiązki, aczkolwiek wolał spędzać dnie przy swoim ukochanym. O każdej porze dbał o jego leki i dietę, aby wszystko szło w stronę polepszenia zdrowia. To miało pomóc, prawda.
Jednak Chuuya czuł się gorzej z dnia na dzień.

Były dni, w których rozpierała go energia, tak jak i dni, w których nawet nie potrafił sensownie myśleć, a gorączka nigdy nie schodziła poniżej 38,4 stopni. Dazai próbował wszystkiego, ale leki tylko na chwilę zdawały się pomagać.
Nie miał innego wyboru, najwyraźniej musiał przeczekać, aż wszystko się skończy. Tak mówiła większość lekarzy.
Chodził do pracy tylko wtedy, gdy naprawdę go potrzebowali. Nie chciał zostawiać rudowłosego samego, nawet jeśli widział, że było coraz lepiej. Urządzał z nim domowe randki, chociaż w głowie planował już te "specjalne". Miał na jedną z okazji pierścionek. Teoretycznie wybrał już datę na oświadczyny, lecz nie zamierzał się spieszyć. Obserwował całą sytuację i chorobę, próbując znaleźć idealny dzień, w którym Chuuya mógł czuć się wystarczająco dobrze na całodniowy wypad poza miasto.

Ale i tak był szczęśliwy.

W końcu mógł powoli starzeć się ze swoim ukochanym, przyszłym narzeczonym.
Takie miał plany. Nie przepadał za dziećmi, ale był otwarty na każdą propozycję. Póki co mieszkali w wielkim domu, który świecił nowoczesnością z zewnątrz, aczkolwiek w środku czuć było zapach świeżego drewna, jak i kominka, który mieścił się w wielkim salonie na parterze. Mieszkali w spokojnej części Yokohamy, pozwalając sobie na odpoczynek od życia w zgiełku i centrum miasta.
Byli ze sobą już osiem miesięcy, choć znali się siedem, w sumie osiem lat. Nie nudzili się sobą. Czekali na słodkie, spokojne życie razem od swojej piętnastki, a to finalnie nadeszło. Z czego się tu nie cieszyć?
Wieczory filmowe, turnieje gier, domowe karaoke, czytanie książek do snu, wspólna nauka tańca, słuchanie swojej wspólnej playlisty, pieczenie ciast, zabawianie się planszówkami - to wszystko to tylko mała część ich planu na wieczory. Najbardziej uwielbiali spokojne noce spędzone na dachu, gdzie wpatrywali się w gwiazdy i przytulali, dyskutując o życiu. Czasami nawet nie potrzebowali słów. Wystarczyła im własna obecność, szum samochodów w oddali i bicie swoich serc. Dazai zawsze bawił się wtedy rudymi włosami, które łaskotały go w podbródek. Uwielbiał robić rudowłosemu warkocze, albo kucyki ze słodkimi kokardami. Nauczył się tego gdy był nastolatkiem.

Miał dużo wspomnień ze swoich nastoletnich lat. Twierdził, że właśnie wtedy przeżywał najwięcej. Odkrywał siebie od nowa, a poznanie Chuuyi jeszcze bardziej zakręciło mu w głowie. Gdyby nie poznał tego "krasnala" (uwielbiał tak na niego mówić), nigdy nie zdecydowałby się na kontynuowanie swojego "marnego" żywota.

yes to heaven || soukoku one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz