3/6

131 6 6
                                    


O / A

Hejka!

W moim małym głosowaniu, które przeprowadziłam na swojej tablicy wygrała ta książka, a więc oto jej nowy rozdział! Jeśli ktoś czekał na "Sympathy..." to przepraszam najmocniej 😔😔 Mam nadzieję, że mimo nie będziecie zbyt zawiedzeni, bo ten rozdział jest długi i treściwy

Jak zwykle zachęcam do zostawienia komentarza, aby dać mi znać co myślicie o tej książce jak dotąd 🙂🙂 Czytanie waszych opinii zawsze daje mi dużo inspiracji do dalszego pisania! W końcu to jedyna różnica między publikowaniem tego tu, a pisaniem do szuflady xd

Za błędy jak zwykle przepraszam, nie miałam czasu na przeczytanie tego dokładnie jeszcze raz

Enjoy!

***

21 grudnia, 1994

Lafayette

Z głośników radia po raz kolejny tego dnia wybrzmiewało "Thank God It's Christmas" i Boże, Axl nigdy się tego nie spodziewał, ale zaczynał powoli nienawidzić głosu Freddiego Mercury. Jedli obiad w domu Sonji i jej synowie przekrzykiwali się nawzajem ponad muzyką. Chociaż głowa bolała Axla tak mocno jakby lada moment miała pęknąć na pół, cieszył się cicho że przynajmniej nie będzie musiał tego znosić w święta. Rodzeństwo Isbellów było jak stado dzikich psów.

- Mówię tylko, że ta cała "ustawa" jest chuja warta! - powiedział Izzy, kiedy w końcu dorwał się do głosu. - Jak niby "zniechęcić do posiadania nieślubnych dzieci i nastoletnich ciąż" ma zreformowanie i obcięcie programów opieki społecznej?

- Normalnie, nie będą darmozjady liczyć na życie z zasiłku to się nie będą rozmnażać! - wrzasnął Kevin z całym przekonaniem. Jego głos wbił się pod czaszkę Axla jak wystrzelony z pistoletu gwóźdź.

- To nierealne - przekonywał Izzy młodszego brata. - Ludzie nadal będą wpadać i uderzy to tylko w rodziny takie jak nasza dawniej. Samotne matki, których dupkowaty mąż porzucił ze stadem bachorów.

- Jeffrey! - skarciła go Sonja. Izzy wzruszył ramionami.

- No co? Taka prawda...

- Trochę szacunku do matki! - rzucił Joe.

Sonja westchnęła.

- Pozbieram talerze - powiedziała, wiedząc chyba najlepiej że ich nie powstrzyma. - Axl, pomożesz mi?

- Hm? - Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby Axl zrozumiał o co jej chodziło. Rzucała mu koło ratunkowe, którego nie zamierzał zmarnować. - Jasne!

Kiedy znaleźli się za zamkniętymi drzwiami kuchni Axl usiadł na krześle przy stole, rozmasowując skronie. Kłótnia na temat najbardziej aktualnego kontrowersyjnego tematu jakim była "Republikańska Rewolucja" toczyła się praktycznie od początku obiadu i jak na razie nic nie świadczyło o tym, aby miała minąć.

- Biedactwo... - powiedziała Sonja, kładąc mu pocieszająco dłoń na ramieniu. - Naprawdę powinni sobie darować. Dorośli faceci zaczynają się kłócić jak dzieci, kiedy ktoś tylko wspomni coś o polityce!

- Po prostu boli mnie dziś głowa - odparł Axl. No tak, bolała go odkąd zaczęli się wszyscy przekrzykiwać jak staruszki na pieprzonym targu.

Sonja nie musiała czekać na dalszą zachętę i już zaczęła rozrabiać mu w szklance aspirynę.

- Powinni wiedzieć lepiej, zwłaszcza Izzy! - Postawiła szklankę przed nim. - Mówiłeś mu, że źle się czujesz?

- Nie, to nic takiego...

Estranged - Świąteczna miniaturkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz