Rozdział 8

184 5 0
                                    

Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Jesteś już?-zdziwiłam się na widok Kuby. Pomożesz mi z sukienką?- Zapytałam zmierzając w kierunku schodów.
Mężczyzna podążył za mną. Gdy wszedł do mojego pokoju dokładnie się rozejrzał. Wyszłam z łazienki w czerwonej sukience z rozcięciem na udzie.
-Nie mogę zapiąć- powiedziałam odwracając się do niego plecami.
Mężczyzna podszedł do mnie. Przerzucił mi włosy na lewy brak. Był tak blisko,że czułam jego ciepło na szyi. Chwycił za suwak i pociągnął delikatnie do góry. Poczułam jego zimne dłonie na swoich plecach. Ułożył delikatnie moje włosy. Odwróciłam się do niego. Wyglądał bardzo onieśmielająco.
-Gotowa?-zapytał z uśmiechem.
Kiwnęła głowa. Zeszliśmy do auta. Otworzył mi drzwi.
-Kuba, chciałabym cię przeprosić- zaczęłam nieśmiało.
-Nie masz za co powiedział siadając za kierownicą.
-Jest mi naprawdę głupio za wczoraj-mówiłam. Po prostu przez ten cały czas byłam zapatrzona w Mariusza. Chcę teraz o nim zapomnieć.
-Nie myśl teraz o tym. Ciesz się imprezą. Głowa do góry- pocieszał mnie.
Gdy dojechaliśmy do lokalu w którym odbywała się impreza byłam zestresowana. Kuba otworzył mi drzwi i podał rękę. Podtrzymał mi sukienkę, żeby nie zmokła od śniegu. Gdy weszliśmy do środka ukazała mi się ogromna sala. Wielkie okrągłe stoły i wiszące szklane żyrandole. Czułam się jak w bajce. Wtedy zobaczyłam Mariusza z żoną.
-Ej patrz na mnie-Odezwał się Kuba. Nie przejmuj się. Jesteś teraz ze mną- uśmiechnął się. W tle grała świąteczna muzyka. Usiedliśmy przy naszym stoliku. Na scenę wyszedł pan Paweł.
-Witam wszystkich na corocznej gali świątecznej. W tym roku mam zaszczyt przedstawić państwu kobietę, która zmieniła cały system naszej pracy. Stopiła lód z serca naszego drogiego Mariusza. Przedstawiam Państwu panią Amandę Sobierską.-mówiąc to zainicjował aplauz.
Żołądek zrobił mi dwa fikołki. Wstałam i udałam się na scenę. Teraz była moja chwila.
-Witam państwa. Powinnam przygotować przemówienie. Jednak chcę pominąć zbędne formułki. Ta firma potrzebowała trochę ciepła. Jednak każdy z nas je ma. W odpowiedniej grupie osób staje się ono żarem. Zaczynając pracę tutaj byłam dziewczyną, która nie wiedziała czego chce. Teraz wiem, że do sukcesu dochodzi się ciężką pracą. Mimo, że w oczach pana Mariusza jestem małą dziewczynką, to w jego sercu jestem kobietą, która sama kreuje sobie ścieżkę. Ale nigdy na skróty. Dziękuję państwu za ten czas i za tyle ciężkiej pracy włożonej byśmy byli tu, gdzie jesteśmy. Życzę tego również na przyszły rok- skończyłam
Rozległ się ogromny aplauz. Z uśmiechem wróciłam do siebie. Po drodze uścisnął mnie pan Paweł.
-Wiedziałem, że dasz radę- powiedział Kuba. Zatańczysz?- zaproponował.
Weszliśmy na parkiet. Leciała wolna piosenka. Objęłam go rękoma na szyi. Poczułam jego dłonie na plecach.
-Co ty takiego w sobie masz, że za tobą szaleję?- zapytał Kuba.
-Sama nie wiem-zaśmiałam się.
-Chodź, pokażę ci coś- mówiąc to pociągnął mnie za rękę.
Szliśmy korytarzem. Na ścianach wisiały ogromne obrazy. Nagle wyszliśmy na zewnątrz. Wszędzie był śnieg.
-Podoba ci się?- zapytał.
-Tu jest jak w bajce- mówiąc ro rozejrzałam się.
Byliśmy w ogrodzie. Wszystkie drzewa były pokryte białym puchem.
-Już wiem za czym tak szaleje- powiedział. To twoje czarne włosy. Kojarzysz mi się ze śnieżką- powiedział z uśmiechem.
Stanęliśmy naprzeciw siebie. Spojrzał mi w oczy. Podeszłam do niego. Pocałowałam go. Chłopak był tym zaskoczony. Ujął moja twarz w dłonie i odwzajemnił pocałunek. Nic dla mnie nie istniało.
Nagle usłyszałam wrzask. Zobaczyliśmy jak Kuba ląduje na ziemi. Mariusz właśnie go uderzył.
-Co ty robisz?- wrzeszczałam zasłaniając sobą Kubę.
-Może jej powiesz o co chodzi braciszku?!-rzucił Mariusz.
-Wy jesteście rodzeństwem?- pytałam.
-Tak. Założyliśmy się, który z nas pierwszy cię przeleci. Gdy wyjechaliście na wyjazd wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Sprowadziłem tu Wiktorię- mówiąc to Kuba wstał i trzymał się za nos, z którego leciała krew.
-Ta pigułka gwałtu to twoja sprawka?- zapytałam Mariusza.
-Nie. Nie wiem jak to się stało. To był przypadek-tłumaczył się Mariusz.
-Zakpiliście ze mnie obydwoje- rozpłakałam się.
-Amanda!- krzyczał za mną Mariusz.
Ocierałam łzy spływające po moich policzkach.
-Przepraszam- powiedziałam wpadając na pana Pawła.
-Co się dzieje dziecko?- zapytał mężczyzna. Miłość? Chodź, coś ci powiem.
Wyszliśmy przed budynek. Podał mi chusteczkę.
-W miłości jest czasem tak, że jedno serce potrzebuje drugiego do życia, a inne serca potrzebują by uleczyć duszę. Którą miłość wybierasz?
-Chciałabym uleczyć duszę- powiedziałam.
-Właśnie odpowiedziałaś sobie na pytanie- uśmiechnął się mężczyzna.
-Amanda!- usłyszałam Mariusza. Błagam cie wysłuchaj mnie.
-Twoja ręka- powiedziałam.
-To nieistotne. Kocham cię. Bardziej niż samego siebie- mówił.
-Masz apteczkę w samochodzie?- zapytałam niewzruszona.
Podeszliśmy do samochodu. Otworzyłam bagażnik. Mariusz wciąż ciężko oddychał i próbował podtrzymać łzy.
-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam.
-Na początku nie traktowałem cię poważnie. Ale jesteś pierwszą osobą, która potrafiła mi się przeciwstawić. Umiesz postawić na swoim- mówił.
-Wracaj do domu z żoną- powiedziałam kończąc zawijać mu rękę w bandaż.
-Co ty robisz?- zapytałam widząc jak Mariusz klęczy przede mną.
-Wstawaj- próbowałam go podnieść.
-Mariusz?-usłyszałam nagle Wiktorię. Kochanie co ty robisz?
-Wiktoria, proszę idź stąd.
-Nie sądziłam, że ta gówniara tak łatwo da ci dupy- mówiła.
-Przypominam ci, że to ty poszłaś do łóżka dwa dni po ślubie i pewnie jeszcze wiele razy przed z moim bratem- mówił.
Cała ta sytuacja była dla mnie zaskakująca. Nagle wszystko się wyjaśniło. Tylko dlaczego Kuba i Mariusz razem pracują?
-Zniszczę cię w końcu. Odbiorę ci wszystko- krzyczała.
Spojrzałam na Mariusza.
-Nie daj jej się zdenerwować- mówiłam.
Mężczyzna spojrzał na mnie.
-Wsiadaj do auta- rzucił.
Marzyłam, żeby się stamtąd zabrać.
Mężczyzna wsiadł za kierownicę. Odpalił samochód. Spojrzał na mnie bez żadnych emocji. Jechaliśmy bardzo długo. Chyba na drugi koniec miasta. Cały czas w ciszy. Po tym wszystkim i tak mu ufałam. Dojechaliśmy do wielkiego budynku. Wyglądał jak hotel. Wsiedliśmy do windy. Nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Wjechaliśmy na siedemnaste piętro. Z windy od razu weszliśmy do apartamentu.
-Idę pod prysznic- rzucił mężczyzna.
Moim oczom ukazał się podobny widok jak w Sztokholmie. Wszystko oszklone. Wielka kanapa i telewizor. Ogromna kuchnia. Zdjęłam szpilki i rzuciłam na podłogę. Rozejrzałam się dokładniej. Weszłam na górę. Moim oczom ukazały się trzy duże sypialnie i łazienki. Jedna była Mariusza. Zaciekawiona weszłam do środka. Ciemne zasłony i pościel. Na biurku stał laptop. Wszystko było posprzątane. Wyglada, że ma gosposie.
-Szybka jesteś- usłyszałam za plecami.
Wzdrygnęłam się. Moim oczom ukazał się Mariusz w szarych dresach. Dopiero teraz zobaczyłam jak jest dobrze zbudowany. Miał szerokie barki. Tatuaż na lewym ramieniu oraz na brzuchu.
-Chcesz to weź prysznic- zaproponował.
-Nie mam nic na przebranie-powiedziałam wskazując na sukienkę.
Mężczyzna wyjął z szafy czarną koszulkę. Wzięłam ją i poszłam do łazienki. Zapomniałam o zamku w sukience
-Mariusz- zawołałam go. Pomożesz mi z zamkiem?- zapytałam nieśmiało.
Mężczyzna zaśmiał się i podszedł. Rozpiął mi zamek. Przytrzymałam przód sukienki, by nie zsunęła się bardziej. Mężczyzna dotknął delikatnie moich pleców. Westchnęłam. Momentalnie zawahał się.
-Jak coś będę w kuchni- powiedział i wyszedł.
Chciałam więcej jego dotyku.
Umyłam się i ubrałam koszulkę. Sięgała mi do połowy uda. Gdy zeszłam zobaczyłam Mariusza gotującego.
-Lubisz krewetki?- zapytał.
-Tak- uśmiechnęłam się.
-Dlaczego przyjechałaś tu ze mną?- zapytał.
-Sama nie wiem-zastanowiłam się.
Mężczyzna spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Może po prostu cię kocham- powiedziałam.

Nigdy w życiu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz